Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siła nietrwałości - rozmowa z Katarzyną Krucińską, bydgoską florystką

rozmawia Dominika Kucharska
W pracowni nie może zabraknąć wiertarki, młotka, piły, śrubokręta, drutów… Florystyka wystawowa to nie bukieciki, a prawdziwe rzeźby.

Plotła Pani wianki, gdy była małą dziewczynką?
Pewnie! Zrywało się mlecze, siadało na trawie i robiło wianki. Chyba wszyscy takie pletli.

Do mnie to wspomnienie wróciło, gdy zobaczyłam zdjęcia z prowadzonych przez Panią sobótkowych warsztatów „Wiła wianki”.
Zainteresowanie nimi przerosło moje najśmielsze oczekiwania! W bydgoskiej Kamienicy 12 zgromadziło się prawie 30 osób, w tym 2 chłopaków. Chcieli zrobić coś swojego, niepowtarzalnego. Uwinęli się z zadaniem w godzinę, a muszę zaznaczyć, że takie wianki robi się inaczej niż z te mleczy. Zaczynaliśmy od tworzenia konstrukcji, na przykład z drucika. Z kolei dla mnie wyzwaniem było zdobycie materiałów. potrzebowałam mnóstwa liści i dzikich roślin typowych dla wianków sobótkowych. Trzeba było pójść na łąkę i zrywać.

Często ma Pani zamówienia na takie wianki?
Wianki z żywych kwiatów zamawiane są na śluby czy komunie. To nietrwała ozdoba, nie można wyciągnąć jej z szafy po paru latach, ale robi zdecydowanie większe wrażenie. Zresztą po co nam obrastające w kurz pamiątki? Jestem przeciwniczką zbieractwa, gromadzenia rzeczy. Stawiam na minimalizm. Naturalny wianek ucieszy, potem zwiędnie, rozłoży się i wszystko wróci do natury. Pełen recycling.


Fot. Nox Photo/TuCzyTAm.Kamienica 12

Kiedy zajęła się Pani florystyką?
Miałam wtedy 28 lat i byłam na życiowym zakręcie. Moja koleżanka prowadziła własne ogrodnictwo i kwiaciarnię. „Odnajdziesz się tam doskonale” - powiedziała i tym sposobem wyciągnęła mnie z domu. Nie miałam ukończonego żadnego kursu czy szkoły ogrodniczej. Miałam tylko talent. Pochodzę z rodziny architektów, zawsze lubiłam kreatywne zadania, tworzenie czegoś, lepienie, zdobienie, fotografię. I to wystarczyło.

Czyli można powiedzieć, że kwiaty wyciągnęły Panią z dołka?
Dzięki nim wyszłam do ludzi, a na dodatek trafiłam do pięknego otoczenia. Fantastyczne było wkroczenie do świata roślin, chodzenie po szklarni i wybieranie tego, co akurat pasuje do twórczej wizji. Po jakimś czasie zrobiłam doktorat z florystyki, bo tak żartobliwie nazywam ukończone przeze mnie trzy kursy florystyczne (śmiech). Później otworzyłam własną kwiaciarnię. Spełniałam się artystycznie, realizowałam swoje pomysły, ale niestety koszty utrzymania tego biznesu okazały się zbyt duże. Teraz działam z wolnej stopy, i to dosłownie. Prowadzę aranżerię Slow Florist. To nawiązanie do idei slow life, poszanowania dla natury, używania naturalnych materiałów, recyclingu, upcyclingu. Nawet w logo mam ślimaczka. Poza tym, generalnie nie lubię się spieszyć.

To chyba wspólna cecha florystów. Kiedyś, w drodze na urodziny babci wpadłam do kwiaciarni i poprosiłam o szybki bukiet. Usłyszałam, że kwiaty wymagają czasu i ekspresowo się nie da.
Dla spieszących się są gotowce, czyli wcześniej przygotowane bukiety. Pod presją czasu nie uzyska się dopracowanego dzieła sztuki - a za takie uważam roślinne kompozycje. Sama tworząc wielokrotnie rozkładam kwiaty, układam tak, a za chwilę inaczej… Robienie tego w pośpiechu mija się z celem.


Fot. Nox Photo/TuCzyTAm.Kamienica 12

Teraz jest slow, a czym zajmowała się Pani przed florystyką?
Oj, ja jestem kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boję (śmiech). Tylko czy myśli pani, że to ciekawe?

Przekonajmy się.
Zajmowałam się turystyką, organizowałam wycieczki, pracowałam w recepcji hotelowej, byłam też sekretarką, a nawet agentką ubezpieczeniową. A w ogóle, to gdy byłam młoda, myślałam, że zostanę nauczycielką romanistyki. Język francuski był moją ogromną pasją. Jak pani widzi, daleko odeszłam od tych planów, ale nie narzekam.

Wyczytałam, że florystyka to wcale nie takie - jak z pozoru może się wydawać - lekkie, elitarne zajęcie. Podobno pracownia florystyczna bez wiertarki to nie pracownia?!
Bez wiertarki, młotka, piły, śrubokręta, drutów… Nieraz trzeba zbić ozdobną skrzyneczkę, przywiesić coś, przyciąć czy użyć kawałka blachy albo konara. Florystyka wystawowa to nie bukieciki, a prawdziwe rzeźby. Konieczne jest przygotowanie solidnej konstrukcji. W ogóle praca z roślinami to brudne zajęcie. Liście trzeba oberwać, kwiaty trzeba podciąć, wazony trzeba codziennie myć. To procentuje piękną ekspozycją. Osobiście nie mogę znieść widoku kwiatów w kwiaciarni wstawionych w te cmentarne, plastikowe wazony. Oczywiście jest to tańsze, wygodniejsze, lżejsze, a klient nie widzi, czy woda jest czysta, ale to kłóci się z moim poczuciem estetyki i poszanowaniem dla materiału, czyli samych kwiatów.

Co Panią w tych kwiatach najbardziej urzeka?
Chyba nietrwałość, bo piękne są wszystkie kwiaty. Te różnorodne formy, niesamowite kolory… Ich wartość dla mnie wzrasta właśnie dlatego, że całe to piękno jest nam dane na chwilę, i ten moment trzeba wykorzystać.


Fot. Nox Photo/TuCzyTAm.Kamienica 12

Ważniejszy jest zapach czy wygląd?
Dla mnie zdecydowanie wygląd. Jestem alergiczką, więc gdy jakaś roślina wydziela zbyt intensywny zapach, to wiem, że nie jest dla mnie. Stawiam na wrażenia wzrokowe, ale też nie przesadzam. Gdy w jednym pomieszczeniu ustawimy nawet najpiękniejsze kwiaty, ale będzie ich za dużo, to zaburzą przestrzeń.

Pytanie banalne, ale muszę je zadać - jaki kwiat jest Pani ulubionym?
Mając dostęp do tak wielu gatunków, nie jestem w stanie zdecydować się na jeden. Szybciej odpowiem, za jakim kwiatem nie przepadam. To róża, a już w ogóle czerwona. Jest taka oklepana, przereklamowana. Od róż zdecydowanie bardziej lubię tulipany, kwiaty polne czy jakieś kwitnące dodatki, które stosuje się jako uzupełnienie bukietu.

Czyli wręczający Pani bukiet czerwonych róż sam siebie skazuje na porażkę?
Trochę tak (śmiech). Z drugiej strony, ja właściwie nie dostaję kwiatów, bo trudno jest zaskoczyć kwiaciarkę. Moi bliscy wychodzą z takiego założenia, no i trochę w tym racji. Rzadko ktoś mi dogodzi w tej kwestii. Może wkładam kij w mrowisko, ale moim zdaniem w Bydgoszczy trudno jest znaleźć coś bardzo zaskakującego czy odkrywczego. Dla porównania, rynek florystyczny w Poznaniu jest bardzo ciekawy.

Skąd więc czerpać inspiracje?
To sztuka. Trzeba kombinować, śledzić trendy, nieraz zaryzykować z czymś, czego jeszcze nie było. Nawet wieniec pogrzebowy może być wyjątkowy, jeśli włoży się w to serce. Można jeździć na targi, ale wystarczy przeglądać magazyny wnętrzarskie, zagraniczne strony internetowe, media społecznościowe czy blogi. Bez wychodzenia z domu mamy obraz florystyki na świecie.


Fot. Nox Photo/TuCzyTAm.Kamienica 12

Zauważyłam, że jednym z trendów są polne kwiaty, o których Pani wspomniała. Dekoruje się nimi przeróżne wnętrza - od tych z przepychem po skandynawskie.
To prawda. Do tego dochodzą gałęzie, patyki. Po wichurze, która była niedawno, sama poszłam do lasu i szukałam najciekawszych form. Do łask wróciły też rośliny doniczkowe. Niesamowity renesans przeżywa chociażby „babcina” paprotka. Przez długi czas żywe rośliny w domu były traktowane jak uciążliwość, bo przecież trzeba podlewać. Tymczasem większość kwiatów doniczkowych ginie, bo ludzie je przelewają. Rośliny w domu to element życia. Nie wyobrażam sobie, żeby ich zabrakło. Kocham obserwować ich przemianę, otwierające się listki, rozkwitające pączki. Mogę nie mieć w domu drogich i pięknych dekoracji, ale mam swoje rośliny.

A co z tymi, którzy mówią, że nie mają ręki do roślin?
Słyszałam to nieraz, ale dla mnie coś takiego nie istnieje. Jesteśmy w stanie bez problemu znaleźć w internecie instrukcję obsługi prawie wszystkiego, czy obejrzeć film, jak coś zrobić krok po kroku. Takie same informacje znajdziemy o kwiatach. Trzeba tylko wpisać hasło w wyszukiwarkę.

Katarzyna Krucińska

bydgoska florystka, właścicielka aranżerii Slow Florist, żeglarka, turystka, lubi jazdę rowerem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!