https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Serce z bakelitu

Jarosław Reszka
Gdyby ten film powstał nie w 2005 r., lecz, powiedzmy, 30 lat wcześniej, wywołałby zapewne ogromne zainteresowanie. Dziś trąci myszką, opowiadając o świecie, który odszedł. I chwała Bogu, że odszedł.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Gdyby ten film powstał nie w 2005 r., lecz, powiedzmy, 30 lat wcześniej, wywołałby zapewne ogromne zainteresowanie. Dziś trąci myszką, opowiadając o świecie, który odszedł. I chwała Bogu, że odszedł. Odnoszę wrażenie, że rodzina Baekelandów, bohaterowie „Uwikłanych”, wpędziła się w tarapaty z powodu nadmiaru wolnego czasu. Dziadek Brooksa Baekelanda, Leo Hendrik, po wyemigowaniu z Belgii do USA dorobił się majątku dzięki opatentowaniu wynalazku bakelitu. Był profesorem uniwersyteckim, przemysłowcem, człowiekiem wielce szanowanym. Syn, niestety, nie poszedł w jego ślady, trwoniąc pieniądze na światowe życie. Brooks - tak przynajmniej wynika z filmu - również nie kalał sobie rąk pracą. Najbardziej fascynowały go górskie wspinaczki. W domu zaś pozostawał pod wpływem Barbary, dominującej żony, byłej modelki i kandydatki na gwiazdę Hollywood. Poprzez małżeństwo z Brooksem Barbara weszła do elity, ale nie uchroniło jej to przed depresyjnymi stanami, przerywanym wybuchami złości i zaspokajaniem dziwacznych zachcianek.

<!** reklama>W strony tego niedobranego małżeństwa wcielili się Stephen Dillane i Julianne Moore, za której sprawą film powstał. Obserwujemy w nim życie Baekelandów w ciągu 26 lat, od narodzin ich syna, Antony’ego, do 21 listopada 1972 r. Tego dnia, dotąd opiekujący się matką po odejściu ojca młody bon vivant zabił ją jednym ciosem kuchennym nożem, po czym przez telefon zamówił chińską potrawę i powiadomił policję. Chora para wydała na świat syna, który w dziecięcych latach sprawiał wrażenie miłego, dobrego i bystrego chłopca. Z czasem jednak zatruł go rodzinny jad. I o tym głównie opowiadają „Uwikłani”. Późniejszy proces Antony’ego Baekelanda wyciągnął bowiem na wierzch wstrząsające szczegóły rozpadu rodziny. Film pokazał to bez ogródek. Antony miał homoseksualne skłonności. Ojciec więc bez trudu odbił mu dziewczynę, dla której porzucił żonę. Matka usiłowała „wyleczyć” syna z homoseksualizmu, budząc w nim pożądanie do... samej siebie. Próbowała też popełnić samobójstwo. Czy w tych okolicznościach można się dziwić, że Antony zapadł na schizofrenię? Film Toma Kalina urzeka pięknymi zdjęciami, wyszukaną scenografią i kostiumami. Jest też więcej niż dobrze zagrany - przede wszystkim przez Julianne Moore, do której taka postać, jak Barbara Daly Baekeland, pasuje jak ulał. Reżyserowi udało się też umiejętnie zbudować napięcie. Widz od początku zdaje sobie sprawę, że związki, w które wikłają się Barabara i Antony, nie mogą doprowadzić do niczego dobrego. A mimo wszystko finał, dla kogoś, kto nie znał prawdziwej historii upadku Baekelandów, jest sporym zaskoczeniem. I tylko ta myszka, która podżera opowieść, powoduje, że jakoś nie można do końca wejść w myśli i uczucia bohaterów. Finał zaś, zamiast współczucia, podsuwa współczesnemu widzowi zimne podsumowanie: sami sobie winni.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski