<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/kaczor_katarzyna.jpg" >A czasem nawet mówią więcej, niż są w stanie wydukać bardzo mądre głowy, a przynajmniej mówią krócej, zgrabniej. Ileż to razy niepewna ręka ścigana przez błysk reflektora radiowozu napisała na elewacji trzy słowa, które, jeśli nie podsumowały świata doskonale, to przynajmniej zabawnie, albo mocno, dosadnie (przykłady pierwsze z brzegu: „Nie kradnij, władza nie znosi konkurencji”, „Autobus, to brzmi tłumnie”, „Małość ludzka jest wielka”, „Nigdy nie pracuj!”, „Władza w ręce wyobraźni”). <!** reklama>
Trudno zaprzeczyć, że autorzy podobnych, ale i mniej wybrednych haseł mieli zapewnionych czytelników każdego dnia i nocy, i to bez nakładów na reklamę. Oczywiście nie popieram aktów wandalizmu, ale jednak szeroko pojęta sztuka graffiti rodziła się na pograniczu prawa jako młodsza, dla wielu gorsza siostra prawdziwej sztuki do której przecież w którymś ze swoich odmian aspirowała i wreszcie doczekała się uznania, także w Bydgoszczy, która, śmiem twierdzić, staje się (powoli, ale jednak) zagłębiem murali.
Mural to ogromne malowidło ścienne, wizytówka nurtu zwanego street artem, ale i z graffiti ta sztuka się przenika. Na pewno jest doskonałym uzupełnieniem, dopowiedzeniem krajobrazu miasta. Trudno sobie wyobrazić ul. Piotra Skargi bez kolorowego wycinka z prozy Kurta Vonneguta albo 3 Maja bez Piotrusia Pana.
Stale zresztą pojawiają się nowe arcydzieła, np. mural na ścianie „Drukarni”, który zaprojektowała Dorota Podlaska, mural na Londynku, którym zachwycili się uczniowie miejscowego gimnazjum. Marzyłoby się, żeby powstała trasa zwiedzania Bydgoszczy szlakiem murali.