Schody do nieba, czyli nasz deja vu [komentarz o Zawiszy]
Do zakończenia I-ligowego sezonu zostało już tylko pięć kolejek. Tylko i aż pięć. Przez ten niecały miesiąc na zapleczu piłkarskiej ekstraklasy może zdarzyć się wszystko i nic. Ale znając wyniki od początku rundy wiosennej - co tam wiosennej, od początku sezonu! - nie wyobrażam sobie tego „nica”. Bo jak zauważył Kazimierz Moskal, trener lidera I ligi Termaliki, każda kolejka przynosi nowe rozdanie.
Coś w tym jest: 28. kolejka - Zawisza wygrywa z Cracovią 3:1, 29. kolejka - Cracovia wygrywa z Termaliką 2:1; 30. kolejka - Flota remisuje w Krakowie... (tak sobie fantazjuję).
Możliwości i scenariuszy dla Zawiszy jest jeszcze sporo, ale... Szkoda, że kibice znowu muszą patrzeć na wyniki innych zespołów i nie wystarcza to, co ugrają piłkarze z Gdańskiej. Z drugiej strony, nie mam pojęcia na co patrzą zawodnicy bydgoskiego zespołu. Po koszmarnej II połowie w Łęcznej, w której zawiszanie dali pohasać młodzieży z Łęcznej (gol padł po akcji tegorocznych maturzystów Palucha i Wiązowskiego) znowu powróciły upiory i demony sprzed kilku tygodni. A wraz z nimi pytania: kto, co, dlaczego?
Wszystko to zaczyna przypominać scenariusz wydarzeń z ubiegłego sezonu. Wtedy było też zwycięstwo z Pogonią (podobne do tego ostatniego z Cracovią). A potracone punkty w najmniej oczekiwanych momentach postawiły Zawiszę pod ścianą w ostatnim meczu w Gliwicach. Teraz może być podobnie w Niecieczy? Oby tak, bo to by znaczyło, że w maju jest jeszcze o co grać.
Po takich meczach jak niedzielny Piasta ze Śląskiem (3:2), z niesamowitą końcówką, szkoda byłoby nie awansować do ekstraklasy i nie poczuć tej atmosfery zwariowanego futbolu. O stopień wyżej. Przed nami schody do nieba...
Marek Fabiszewski