Większość partii w regionie zakończyła już zbieranie podpisów na listach poparcia swoich kandydatów. Ci, którzy w tym pomagali, mogą liczyć teraz na wyborcze konfitury.
<!** Image 2 align=right alt="Image 149335" sub="Grafika: Milena Wojtkowiak">Sztaby musiały się spieszyć - na zebranie minimum 100 tysięcy podpisów kandydaci do objęcia najwyższego urzędu w państwie mieli tylko 10 dni. Wszystko przez nadzwyczajną sytuację, związaną ze smoleńską tragedią i przyspieszonymi wyborami. Choć czasu było mało, bydgoszczanie chętnie składali parafki na listach, czasem - na kilku.
- W całym województwie zebraliśmy około 25 tysięcy podpisów. Mimo że Waldemar Pawlak jako pierwszy dokonał rejestracji, listy nadal do nas spływają. Wszystkie przekażemy do Warszawy - zapewnia Krzysztof Niesłuchowski, dyrektor Biura Zarządu Wojewódzkiego PSL w Bydgoszczy.
Aktywne włączenie się w kampanię każdego komitetu gwarantowało miejsce w komisji wyborczej. A praca w niej to zarobek 135 złotych, w przypadku drugiej tury, na którą się zanosi, będzie to kolejne 135 złotych. Nic więc dziwnego, że w większości partii miejsc dla chętnych do pracy w obwodowych komisjach dawno już nie ma.
- Zostało mi jedno miejsce na Jachcicach i jedno w centrum pulmonologii - nie kryje Beata Krajewska, sekretarz Rady Miejskiej SLD w Bydgoszczy. - Nie uzależnialiśmy zgłoszenia kandydata do pracy w komisji od tego, czy zbierał dla nas podpisy, choć było to mile widziane.
<!** reklama>Sympatycy SLD nie próżnowali. Tylko w Bydgoszczy zebrali 6500 głosów. W całym województwie 24 tysięcy.
- Podczas żadnej kampanii zbieranie podpisów nie szło tak łatwo - przyznaje Jakub Mikołajczak z PO. - Ludzie, czasem starsi, wchodzili na nasze drugie piętro i sami wpisywali się na listę, rzecz bez precedensu. Wcześniej to raczej my wychodziliśmy na ulice, teraz ludzie z ulicy przychodzą do nas. Zebraliśmy w samej Bydgoszczy 6 tysięcy podpisów, w województwie ponad 30 tysięcy, ale wiele z nich jeszcze spływa, choć listy przesłaliśmy do Warszawy jeszcze przed długim weekendem.
- Zakładaliśmy, że w okręgu bydgoskim zbierzemy około 10 tysięcy podpisów, zebraliśmy ponad 30 tysięcy - potwierdza spostrzeżenia politycznego konkurenta Kosma Złotowski, który z „Expressem” rozmawiał w drodze do Warszawy, gdzie złoży wszystkie podpisy. - To dobry znak przed wyborami, ale zdajemy sobie sprawę, że złożenie podpisu na liście poparcia to jeszcze nie głos na kandydata. Poza tym, żeby wygrać wybory, trzeba będzie jeszcze większej mobilizacji.
PiS miało tak wielu ochotników do zbierania podpisów, że będzie wśród nich samo przeprowadzać losowanie, by zgłosić odpowiednią liczbę kandydatów do prac w komisjach obwodowych. - Listę pozostałych przekażemy do Urzędu Miasta, może też znajdzie się dla nich miejsce - nie kryje Kosma Złotowski.
Nikt nie ma wątpliwości, że nadzwyczaj łatwe pozyskiwanie głosów dla poszczególnych kandydatów to skutek rozbicia wyborców na dwie grupy i zapowiedź zaciętych wyborów. Polaryzacja polskiej sceny politycznej jest wyraźna, podobnie jak mobilizacja elektoratów partii. - Mam jednak nadzieję na niespodziankę. Tak było przecież, gdy sondaże dawały zwycięstwo PO, a okazało się, że wybory wygrało PiS. Może teraz będzie tak, że do drugiej tury wejdzie nieoczekiwanie nasz kandydat? Przyznają to przecież wszyscy, że Polskie Stronnictwo Ludowe jest zawsze niedoszacowane w sondażach przedwyborczych - uważa Krzysztof Niesłuchowski.
Warto wiedzieć
- W Bydgoszczy jest 205 obwodowych komisji wyborczych. W jednej zasiadać może maksymalnie 10 osób, z których jedna jest zawsze urzędnikiem samorządowym. Oznacza to, że gdy swoje listy zarejestruje więcej niż 9 kandydatów na prezydenta, potrzebne będzie losowanie miejsc w komisjach. Jeśli komitetów będzie mniej, zostanie zorganizowany prawdopodobnie dodatkowy nabór.