Jedną z najbardziej widocznych zmian jest odwrót od transakcji kredytowych. Do łask wraca gotówka. – Obecnie prawie 80% zawieranych przez nas umów to transakcje gotówkowe. Pozostałe 20% to zakupy ze wsparciem kredytowym, tam widać też niższy niż przed rokiem poziom kredytu. Najbardziej ucierpiały na tym inwestycje z segmentu popularnego, gdzie zastosowanie finansowania hipotecznego było powszechne. W tych projektach sprzedaż spadła niemal o połowę w stosunku do lat poprzednich – stwierdził prezes Develia S.A., Andrzej Oślizło.
Czego można spodziewać się po 2023 roku?
Krótko mówiąc, jest ogromny kryzys na rynku. Myślę, że nie trzeba tutaj mieć specjalnych źródeł informacji. Wszystko stoi, praktycznie w całym kraju. Kredyty są na „wyśrubowanych” procentach, a zdolność wymagana przez banki jest nie do przeskoczenia dla większość ludzi. Przyszły rok wcale nie będzie lżejszy, a wręcz przeciwnie. Nie trzeba być ekonomistą, żeby to zauważyć. Jeśli chodzi o nasz region, zanotowaliśmy spadek sprzedaży o 66%. Może 2024 rok będzie korzystniejszy. To są rzeczy, których się nie odwróci jak karty. Mówimy o nieruchomościach, ale zakładam, że reszta wskaźników nie powinna być dużo lepsza – powiedziała agentka nieruchomości, Ewa Górna.
Jak wygląda sytuacja w Bydgoszczy?
Jak zauważyła pani Ewa Górna, podczas przejażdżki przez większe osiedla, jak Fordon czy Bartodzieje, można zauważyć reklamy. W innych miejscach ich nie ma. Lokale były ciągle w obrocie. Jednak obecne czasy należą do klienta kupującego. Wcześniej łaskę robił sprzedający, ale to się zmieniło. Ceny na pewno spadną, bo muszą.
Więcej reklam widać też w mediach społecznościowych i na stronach internetowych. Przykładowo pokój pod wynajem, o powierzchni 20 metrów kwadratowych, kosztuje 1300 złotych. Mieszkania oscylują od 1600 do 2500 złotych za metr kwadratowy. Natomiast na zakup domu parterowego należy przeznaczyć od 230 do 250 tysięcy złotych.
Deweloperzy zamykają inwestycje, ale ich nie kończą. Podwykonawcy są na starych kontraktach i przed październikiem nie podpisują nowych umów. To oznacza, że w tym zakresie nic się nie wydarzy, na razie ludzie tego nie odczuwają, bo wszystko toczy się siłą rozpędu. Jak pociąg, który za moment będzie musiał mocno wyhamować. Nawet ekonomiści to potwierdzają. Zobaczymy, co się wydarzy – kończy Ewa Górna.
