Odwiedzają „Kaprys”, „Dworcowego”, „Miłego”. W poszukiwaniu żurku, ruskich i leniwych gotowi są przejechać całe miasto. I przejeżdżają.
<!** Image 2 align=right alt="Image 73116" sub="W porze obiadowej bar „Kaprys” przy ulicy Skłodowskiej-Curie odwiedza wielu bydgoszczan. Żeby zjeść coś ciepłego, trzeba najpierw postać w kolejce / Fot. Dariusz Bloch">„Kaskada” na dwa długie lata zniknęła z ulicy Mostowej. Jej pracownicy przenieśli się do restauracji „Tango” przy ulicy Wojska Polskiego na Kapuściskach. Za dwa tygodnie trafi tam również administracja Spółdzielni Gastronomicznej, która jest właścicielem, między innymi, tej kultowej, bydgoskiej jadłodajni.
Za „Kaskadą” na Wyżyny przenieśli się jej wierni klienci. - Dopilnowaliśmy, żeby ludzie korzystający ze wsparcia Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, jadający obiady na talony, dalej mogli korzystać z naszej kuchni - mówi Jan Lewandowski, prezes Spółdzielni Gastronomicznej. - To nie są osoby nietrzeźwe, nie w porządku, to po prostu ubodzy, którzy przez lata się z nami zżyli. Restauracja „Tango” jest piękna, ekskluzywna, ale zapraszamy wszystkich, bez względu na sytuację życiową.
<!** reklama>Prezes, pod naciskami bydgoszczan, zamierza w niedługim czasie otworzyć bar mleczny przy ulicy Gdańskiej. - Ludzie na nas naciskają, dopominają się, więc już prowadziliśmy rozmowy z ADM na temat znalezienia lokalu, gdzieś między Klaryskami a Polskim Radiem - twierdzi Jan Lewandowski. - Administracja wskazała nam pomieszczenia nieopodal byłego Pomorzanina, ale zaplecze nie nadawało się do urządzenia części kuchennej, poza tym czekamy na większy metraż. Będziemy dalej szukać miejsca na głównej ulicy miasta, bo wiem, że nasze pozostałe bary już powoli zaczynają odczuwać oblężenie. Szczególnie emeryci i renciści, którzy mają tańsze przejazdy, cały dzień kursują po mieście i wpadają do któregoś z naszych lokali na obiad.
Bar „Dworcowy” odnotował wzmożony ruch. - Na razie nie wiemy, czy to z powodu „Kaskady”, bo jest za wcześnie - mówią pracownicy. - To być może poświąteczna fala. Dziennie wydajemy około 300 posiłków.
Kuchnia „Kaprysu” przy Skłodowskiej-Curie wyliczyła, że produkuje około 400-500 dań dziennie. - Jesteśmy nieco dalej od centrum, trudniej do nas dojechać, więc na razie nie spodziewamy się oblężenia - komentuje Justyna Gackowska, kierowniczka baru.
Pani Magdalena z ulicy Gdańskiej od kilkuanstu lat trzy razy w tygodniu odwiedzała Kaskadę. - Pierogi z serem, żurek, ale tylko na wędzonce, białej kiełbasie, nie na zakwasie ze słoika, ruskie robione własnoręcznie - to moje ulubione menu - mówi bydgoszczanka. - Teraz przenieśliśmy się na Dworcową, sądzę, że wszyscy nasi znajomi i sąsiedzi tak zrobią. Kilka razy już zabrakło żurku, a i o miejsce siedzące trudno.
Prezes Lewandowski zaprasza na Mostową za dwa lata. - Zapytamy wtedy klientów, co chcieliby zobaczyć w nowym budynku: bar czy restaurację.