
Z internetowymi hejterami można walczyć na wiele - często dość radykalnych - sposobów. Przekonał się o tym jeden z internautów, który postanowił naubliżać w sieci znanemu w świecie MMA zawodnikowi Marcinowi "Różalowi" Rożalskiemu. Sportowiec postanowił go wytropić. A trop zawiódł go do Torunia.

- Znajomi moich hejterów, albo ich wrogowie, którzy ich kojarzą, często dają mi znać kim są. Wtedy często odpisuję im w prywatnych wiadomościach: "Januszu Iksiński z ul. Chabrowej 23 w Płocu, jak żyjesz?" - opowiadał w jednym z wywiadów. - Od razu milkną.
Ostatnio sygnał o personaliach hejtera, który wyjątkowo zalazł "Różalowi" za skórę, dotarła do niego podczas podróży samochodem. Długo się nie namyślając, zboczył z trasy i obrał kurs na Toruń. Podjechał pod wskazany adres i najzwyczajniej w świecie zapukał do drzwi.

Ci, którzy kojarzą "Różala" wiedzą jakie zagrożenie może stwarzać na ringu. Jest zawodowym kick-boxkerem, byłym mistrzem świata organizacji ISKA i WKA w formule K-1. Jak wyglądało jego spotkanie z toruńskim hejterem?
- Jak zobaczyłem co to za koleś, to ręce mi opadły. Nie uwierzyłem w to, co widzę - opowiada "Nowościom". Po czym następuje szereg epitetów uznawanych powszechnie za niezwykle wulgarne.

O tym co wydarzyło się później w Toruniu krążą w mieście dwie nieco odmienne wersje. W obu przypadkach osoba, która zaatakowała "Różala" w sieci, najpierw moco zbladła. Według pierwszej wersji Różalski odwrócił się i pozostawił przerażonego hejtera na progu domu. Według drugiej na odchodne miał mu jeszcze napluć prosto w twarz.
- Co kieruje człowiekiem, który w życiu nic nie osiągnął, do niczego nie doszedł? Jaką osobą trzeba być, aby wchodzić na stronę aktora czy muzyka i wylewać tam własne żale - denerwuje się zawodnik MMA. - Mi pozostaje tylko pogratulować ich rodzicom, że wychowali tak wspaniałą i ambitną jednostkę.