We wtorek rosyjskie służby poinformowały, że w poniedziałek zginęło 16 osób: 11 w Moskwie i 5 w miejscowościach podmiejskich. Na ulicach było bowiem dużo ludzi - nawałnica nastąpiła w godzinach szczytu. 170 osób znalazło się w szpitalach. Rodziny zabitych mają otrzymać od rosyjskich władz odszkodowanie w wysokości miliona rubli (70 tys. złotych).
Wichury o prędkości do 100 km/h, grad i ulewne deszcze - z takimi zjawiskami pogodowymi musiała zmierzyć się stolica Rosji. - Niebo mocno pociemniało, a wiatr był niezwykle silny. Wszędzie latały odłamki - mówił BBC kanadyjski turysta Frank Davis, który nazwał burzę "dramatyczną". To najfatalniejsza w skutkach burza w Rosji od ponad 100 lat. Tak silne wiatry są w tym kraju rzadkością - podkreśla BBC, powołując się na słowa meteorologów.
W mieście zawaliły się billboardy i setki drzew, a wiele z nich zablokowało drogi, wiatr zniszczył dachy, ogrodzenia i auta. Uszkodzone zostały kable elektryczne, z opóźnieniem funkcjonowały także niektóre linie metra. W ponad 100 miejscowościach w obwodzie moskiewskim nie było prądu. W Moskwie wciąż naprawiane są szkody po nawałnicy. - Zareagowaliśmy szybko i otrząśniemy się z tego - mówiła Gulnara Szakirowa, jedna z mieszkanek rosyjskiej stolicy wykonujących prace społeczne. Mer Moskwy Siergiej Sobianin złożył już na Twitterze kondolencje dla rodzin wszystkich zabitych.