Kreml szybko rozprawia się z opozycjonistą Aleksandrem Nawlanym, który zaraz po przylocie z Niemiec do Moskwy w niedzielę został zatrzymany, a dziś stanął przed sądem.
Tak naprawdę to sąd przyjechał do Nawalnego, który z lotniska trafił na komisariat policji w podmoskiewskich Chimkach. Taką informację podała jego rzeczniczka, która kilka godzin później dodała, że opozycjonista, decyzją sądu pozostanie w areszcie do 15 lutego. Nie można wykluczyć, że niebawem postawione mu zostaną kolejne zarzuty i jego pobyt za kratami przedłuży się i to znacznie.
Sam Nawalny skomentował to, co się działo po postawieniu go przed sądem na komisariacie, a nagranie opublikowała Jarmysz na Twitterze. - Nie rozumiem, co się dzieje. Minutę temu wyprowadzono mnie z celi na spotkanie z adwokatami. Przyszedłem tutaj, a tu odbywa się posiedzenie sądu. Jacyś ludzie nagrywają to na kamery, jacyś ludzie siedzą na sali. (...) Rozpatrywana jest kwestia umieszczenia mnie w areszcie na wniosek naczelnika policji - powiedział Nawalny.- Dlaczego posiedzenie sądu odbywa się na policji? - zapytał. Ocenił, że doszło do demonstracyjnego lekceważenia obowiązujących przepisów. - To, co się tutaj odbywa, jest nieprawdopodobne - oświadczył.
Nawalny wezwał również sąd do wpuszczenia na salę dziennikarzy, którzy przybyli śledzić posiedzenie, a których nie wpuszczono na salę i stali na mrozie.
W roku 2014 roku skazano Nawalnego na 3,5 roku więzienia, zawieszając mu wykonanie kary na pięć. Miał trafić za kraty za rzekome defraudacje, choć, jak przyznał nawet Europejski Trybunał Praw Człowieka, sprawa miała polityczny posmak.
Okres próby zakończył się 30 grudnia 2020 r. Niedawno Federalna Służba Więzienna zwróciła się do sądu, aby karę warunkową zamienić Nawalnemu na wiezienie. Oznacza to, że może on w każdej chwili trafić do kolonii karnej.
