- Rodzina Remka jest załamana i snuje naprawdę tyle domysłów, co ja - zwierza się Joanna Wenderlich, narzeczona Remigiusza Baczyńskiego, która uczestniczyła wraz z detektywem Krzysztofem Rutkowskim w dzisiejszej konferencji prasowej.
Kobieta zdementowała plotki, że Remek mógł wyjechać za granicę w celu zmiany swojego życia czy też z chęci dorównania innym finansowo. - Remek nie ma żadnej rodziny za granicą i nic by go tam nie przyciągnęło. Miał swoją pasję, którą realizował w mieszkaniu, więc wykluczam ten wątek - zaznacza Joanna Wenderlich.
Klucze na ławce, ślady krwi przy Wiśle - co wiemy o zaginięc...
Brana wcześniej pod uwagę przez agentów Rutkowskiego hipoteza o upozorowaniu zaginięcia i porzuceniu dotychczasowego życia została odrzucona. - Sądzę, że gdyby się zdarzyło cokolwiek, że zmieniłby tzw. kierunek swojego życia, byłby na tyle w porządku w stosunku do narzeczonej, jak i do tych, którzy go szukają, że na pewno skontaktowałby się. Nie bierzemy tego elementu pod uwagę - informuje detektyw.
Pod uwagę brane jest utonięcie w rzece lub wypadek z udziałem mężczyzny - potrącenie przez samochód, zapakowanie ciała i wywiezienie. - Po rozmowie z panią Joanną i mamą, muszę powiedzieć, że 10 proc. daję na to, że Remek żyje, w 90 proc. przyjmujemy jednak, że mogło dojść do nieszczęśliwego wypadku - informuje Rutkowski.
Poszukiwania mają być prowadzone do momentu odnalezienia Remka - żywego lub martwego. Wiarygodne informacje, które mogą pomóc w odnalezieniu można przekazywać do biura detektywa (tel. 600 007 007) oraz na policję. Rutkowski przewiduje 5 tys. zł nagrody dla osoby, która wskaże miejsce, w którym znajduje się zaginiony lub informacje, które pozwolą na odnalezienie.
Przeczytaj również: Ślad po nich zaginął. Mieszkańcy regionu zniknęli w niewyjaśnionych okolicznościach
Na konferencji apelowano, by zgłosiła się osoba, która położyła klucze Remka na ławce w punkcie widokowym, a także ci, którzy znajdowali się na moście w czasie, gdy przemierzał go Remigiusz.
Przypomnijmy, Remigiusz Baczyński zaginął w nocy z 30 na 31 grudnia 2016 roku po tym, jak wyproszony został z klubu Lizard King. - Był na pewno pod sporym wpływem alkoholu. Dziwne jest to, że nie orientował się, gdzie ma iść i co robić, ale stał sztywno na nogach. W szatni zaczęły wypadać mu pieniądze z kieszeni. Ludzie wchodzą i wychodzą z klubu, mógł ktoś to zauważyć, ale kto i co - ciężko określić. Nie pamiętam, czy ktoś jeszcze wyszedł w tym czasie z klubu - relacjonuje sytuację pan Michał, ochroniarz z Lizard King.
Rutkowski uważa, że incydent w klubie nie ma związku z zaginięciem mężczyzny.
Konferencja o zaginionym Remigiuszu w Toruniu