https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rockman, który leczył zwierzęta

Renata Napierkowska
Andrzej Soroka w całej gminie i szeroko poza nią był przede wszystkim znany jako lekarz weterynarii. Zmarł w wieku 64 lat. W poniedziałek mieszkańcy mogli go pożegnać w kościele Najświętszego Serca Pana Jezsua.

Andrzej Soroka w całej gminie i szeroko poza nią był przede wszystkim znany jako lekarz weterynarii. Zmarł w wieku 64 lat. W poniedziałek mieszkańcy mogli go pożegnać w kościele Najświętszego Serca Pana Jezsua.

<!** Image 2 align=none alt="Image 167242" sub="Andrzej Soroka obok swojej pracy najbardziej kochał muzykę. Niestety, już nie usłyszymy Go z zespołem na żywo / Fot. Nadesłana">- Aż trudno uwierzyć, że Andrzej Soroka nie żyje. Dwa dni przed śmiercią spotkałam go w sklepie swojej siostry w Kijewie. Jak zawsze się spieszył, bo już miał kolejne wezwanie - wspomina Barbara Sąsała.

Takie słowa można usłyszeć od wielu osób, bo Andrzej Soroka do końca intensywnie pracował. Zmarł nagle, gdy pojechał do jednego z gospodarzy odbierać poród cielaka. Jeden z najstarszych i najbardziej znanych czynnych weterynarzy w gminie miał, oprócz leczenia zwierząt, jeszcze jedną wielką pasję. Była nią muzyka i to właśnie z nią wiązał wiele planów.

Płyta dla Andrzeja

- Znałem go od kilku lat, bo jeździłem do niego ze swoimi zwierzakami. Zbliżyła nas do siebie poważna choroba mojego psa. Spotykaliśmy się nocami, bo Andrzej był bardzo zapracowany i tylko w nocy miał czas, by wykonywać zabiegi i w ten sposób zacieśniła się nasza znajomość , która przerodziła w przyjaźń - wspomina Tomasz Wesołek, kolega Andrzeja Soroki z zespołu.

Do dwójki przyjaciół, których połączyła obok miłości do zwierząt także muzyczna pasja, niebawem dołączył Jarosław Lewandowski oraz mieszkający poza Gniewkowem brat Andrzeja Soroki, zawodowy muzyk. Tak narodził się zespół, który dał już jeden koncert, a w planach miał kolejne występy.

- Gdy usłyszałem, jak gra, to powiedziałem, że warto coś z tym zrobić. Wtedy uwierzył w siebie. I tak się zaczęła nasza wspólna muzyczna przygoda. Nie dla pieniędzy czy sławy, ale dla własnej satysfakcji zaczęliśmy spotykać się na próbach i grać. W planach mieliśmy nagranie własnej płyty. I teraz ją nagramy dla Andrzeja - zapowiada Jarosław Lewandowski. <!** reklama>

Podczas prób, gdy zadzwonił telefon i okazało się, że jakieś zwierzę potrzebuje pomocy, przepraszał kolegów, znikał na pół godziny i jechał do swojego pacjenta. Nie wszyscy nawet wiedzieli, że zrobił doktorat z weterynarii, bo był skromnym człowiekiem, który każdemu podał rękę, zatrzymał się, porozmawiał.

Zwierzęta, muzyka i... żużel

- To był niesamowicie dobry człowiek, miał dobrą duszę i wielkie serce. Pomagał każdemu. Nie policzę, ile zwierząt po wypadkach ratował za darmo. Po jego podwórku chodził kot bez nogi i ptak, który nie mógł fruwać. Nie palił, nie pił, ale ciągle pracował, wciąż coś musiał robić - wspomina Tomasz Wesołek.

Andrzej Soroka miał jeszcze jedną pasję. Był nią żużel. Pochodził z Gniezna i tam był fanem miejscowego klubu. Po tym, jak zamieszkał w Gniewkowie, kibicował bydgoskiej Polonii i toruńskiemu Apatorowi. W wolnych chwilach biegał dla formy i zdrowia.

W kościele pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa podczas pożegnania i mszy żałobnej, którą ksiądz dziekan Jerzy Nowak odprawił w poniedziałek w Jego intencji, zamiast kwiatów przekazywano pieniądze,
o które poprosiła rodzina zmarłego. Zebrane datki trafiły do chorego chłopca z Ośniszczewa, którego Andrzej Soroka za życia wspierał.

We wtorek został przewieziony do Warszawy i tam pochowany, gdyż ze stolicy pochodzi Jego żona. Osierocił czwókę dzieci. Koledzy z zespołu: Jarosław Lewandowski, Tomasz Wesołek, do których dołączył Łukasz Panfilak zagrali jedną z Jego ulubionych piosenek Erica Claptona „Tears in Heven”.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski