Roman Giertych napisał na swoim profilu w mediach społecznościowych: "Po siedmiu latach od chwili, gdy z Radkiem Sikorskim rozpoczęliśmy wojnę z hejterami, po dwóch niekorzystnych wyrokach Sądu Apelacyjnego, po dwóch korzystnych wyrokach Sądu Najwyższego doczekałem do końca sprawy przeciwko Faktowi o komentarze naruszające moje dobra osobiste. Dzisiaj (21 kwietnia 2017 - red.) Sąd Apelacyjny w Warszawie zmienił niekorzystny dla mnie wyrok Sądu Okręgowego i nakazał wydawcy Faktu przeprosić mnie za tolerowanie obraźliwych komentarzy zawartych pod artykułem na temat mojego wniosku o odebranie immunitetu J. Kaczyńskiemu. Wyrok jest prawomocny i praktycznie nie do zmiany w SN (nie wolno wywodzić kasacji w oparciu o te zagadnienia, które rozstrzygał już SN.) Myślę, że to moje największe sądowe zwycięstwo w życiu, bo trochę zmieni się środowisko medialne w którym żyjemy."
Przeczytaj też: Zbigniew Ziobro: Prawo powinno stać po stronie uczciwego obywatela
Wyrok oznacza, że w tym przypadku właściciel strony internetowej jest w pełni odpowiedzialny za komentarze internautów.
O sprawie pisał portal oko.press, który skomentował, iż precedensowy wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie dotyczy w praktyce wszystkich portali internetowych. Pod tekstem „Giertych chce odebrać immunitet Kaczyńskiemu” pojawiły się komentarze, pełne wulgaryzmów i nienawiści. Ich autorzy kpili z wyglądu i intelektu Giertycha, kwestionowali, że jest człowiekiem i Polakiem.
Strajk w Biedronce 2 maja. Mimo że kasjerzy dostaną 1850 zł premii
Oko.press informuje, że Giertych nie pozwał internautów, którzy zamieścili komentarze, lecz właściciela portalu. Domagał się usunięcia hejterskich wpisów ze strony fakt.pl, przeprosin i 8 tys. złotych zadośćuczynienia. Jak informuje oko.press, mecenas Giertych przekonywał, że to wydawca odpowiada za wpisy – bo, zgodnie z ustawą o świadczeniu usług drogą elektroniczną, powinien usuwać nienawistne komentarze. Nie odpowiadałby za nie tylko gdyby wykazał, że nie wiedział o ich istnieniu.
- Giertych dowodził, że wydawca portalu musiał wiedzieć o komentarzach, bo zatrudnia moderatorów do ich usuwania - czytamy dalej na oko.press.