[break]
Do takich zdarzeń dochodziło przede wszystkim wiosną i latem, kiedy to młodzież, korzystając z wakacji i ładnej pogody, więcej czasu spędzała poza domem, przesiadując i spacerując po bydgoskich parkach. Tam raczono się piwem i tanim winem. Wielu młodzieńcom dawały się wówczas we znaki hormony...
Nie zdążyła uciec
Do Sądu Okręgowego w Bydgoszczy niemal co miesiąc w tamtym czasie wpływał akt oskarżenia w sprawie o gwałt. Były także sprawy zbiorowe. Najgłośniejsza z nich dotyczyła zdarzenia, do którego doszło w sierpniu 1971 roku nad Starym Kanałem.
Na wieczorny spacer plantami wybrały się wówczas dwie 14-latki, uczennice ósmej klasy podstawówki. Towarzyszyli im dwaj klasowi koledzy, spotkani na Nakielskiej. Kiedy cała czwórka znalazła się w odludnym miejscu nad brzegiem kanału, z pobliskich zarośli wyłoniła się grupa starszych o kilka lat młodzieńców, którzy spożywali tam „patykiem pisane” i nudzili się we własnym gronie. Napastnicy jednoznacznie okazywali swoje zamiary. Cała czwórka napadniętych wzięła w tej sytuacji nogi za pas. Ścigający skupili swoje siły na jednej z dziewczyn, która została dopadnięta i zaciągnięta w krzaki. Tam skrępowano jej ręce, zatkano chustką usta, a następnie, przytrzymując, dokonano zbiorowego gwałtu.
Błyskawiczna reakcja
Ofiara gwałtu, która poraniona i zakrwawiona z trudem dowlokła się do domu, o wszystkim natychmiast opowiedziała. Następnego dnia milicja zatrzymała pierwszego z podejrzanych. Potem wszystkich siedmiu pozostałych. Pięciu sprawców gwałtu okazało się być pełnoletnimi w sensie odpowiedzialności prawnej (mieli po 17-18 lat), a trzej nieletnimi (dwóch miało 16 lat, jeden 15).
Ku powszechnemu zaskoczeniu, okazało się, że byli to w większości chłopcy dotąd niekarani, dobrzy uczniowie szkół technicznych lub rozpoczynający pierwszą pracę zawodową, z pozytywnymi opiniami środowiskowymi. Prokuratura sprawę uznała za priorytetową, mocno ją wówczas nagłośniono w środkach masowego przekazu, co wywołało powszechne zainteresowanie w mieście i liczne komentarze. Akt oskarżenia sporządzony został błyskawicznie i sprawa trafiła do sądu już po miesiącu. Do jej rozpatrzenia wyznaczono skład sędziowski ze słynącym z surowości sędzią Henrykiem Mrozem. Rozpoczynając proces, stwierdził on, że dopiero co skazał sprawców podobnego zdarzenia na kary po 12 lat pozbawienia wolności i oczekiwał, że przez następnych 10 lat do zbiorowego gwałtu w Bydgoszczy nie dojdzie, ale się pomylił...
„Na to nie pozwolimy”
Proces potrwał tylko kilka dni. Oskarżeni bronili się twierdząc, że chcieli się tylko zabawić, że byli pewni, że mają do czynienia z osobą pełnoletnią, że odnieśli wrażenie, iż ofiara tego sama chciała...
Wyrok w tej sprawie ogłoszony został już w końcu października, dwa miesiące po zdarzeniu. Jak oznajmił sędzia Mróz w uzasadnieniu wyroku, sąd nie znalazł żadnych okoliczności łagodzących, postanowił więc wymierzyć wysokie wyroki, maksymalne według kodeksu, by zadziałały one odstraszająco na chętnych do pójścia w ślady grupki oskarżonych. Przywódca grupy i prowodyr gwałtu skazany został na karę 12 lat pozbawienia wolności, kolejny oskarżony - na 11 lat. Pozostałe wyroki to 8 i dwa razy po 5 lat pozbawienia wolności. Nieletni otrzymali odpowiednio 5 i 3 lata, najmłodszy zaś skierowany został do zakładu poprawczego.
„Budujemy dla was szkoły, świetlice, kina, domy kultury, chcemy, żebyście się uczyli, żeby wam było dobrze, a wy gwałcicie nasze córki? Na to nie pozwolimy” - kończąc uzasadnienie wyroku powiedział sędzia Mróz.