Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Retro: Kolejarze udaremnili wiele zamachów ukraińskiego podziemia

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
W Polsce międzywojennej zamachów terrorystycznych nie brakowało. Celowali w nich członkowie ukraińskiego podziemia, dążący tą drogą do powstania własnego niepodległego państwa.

W Polsce międzywojennej zamachów terrorystycznych nie brakowało. Celowali w nich członkowie ukraińskiego podziemia, dążący tą drogą do powstania własnego niepodległego państwa.

<!** Image 2 align=none alt="Image 203681" sub="Twarze oskarżonych młodych Ukraińców i ich obrońcy w ujęciu bydgoskiego rysownika podczas rozprawy sądowej w naszym mieście. Od lewej: Józef Groński, Andrzej Borysiewicz">

Na terenie Ukrainy - należącym do ZSRR - terrorystom działać było trudno ze względu na panujący tam stalinowski terror. Dużo pewniej czuli się na ziemiach ukraińskich znajdujących się w obrębie II Rzeczypospolitej. Rosjanie sami ten ruch wspierali. Broń, materiały wybuchowe i urządzenia potrzebne do swojej działalności Ukraińcy zdobywali najczęściej na zachodzie Europy, przemycając je następnie do Polski przez najbardziej „kruchą” wówczas granicę z Wolnym Miastem Gdańsk.

<!** reklama>

Pociągi z Danzigu do Rzeczypospolitej jeździły przez Bydgoszcz. Kolejarze i pracownicy dworca Bydgoszcz Główna mieli więc specjalne szkolenia, jak rozpoznawać podejrzane osoby. Zwiększona była też policyjna obsada na dworcu.

A może on przemyca papierosy?

4 marca 1924 roku bagażowy na dworcu w Bydgoszczy, Lucjan Gierakowski, obserwując odbiór dwóch walizek nadanych na pociąg w Gdańsku przez młodego mężczyznę, nabrał podejrzenia, że może on przemycać papierosy, co wówczas było częstym i dochodowym zajęciem. Bagażowy wezwał posterunkowego policji Piechela, który zażądał od podróżnego otwarcia bagażu. Andrzej Borysiewicz, student politechniki w Gdańsku, zamieszkały pod Lwowem, stwierdził jednak, że walizek nie otworzy, bowiem... nie posiada do nich kluczy, gdyż bagaż jest własnością jego kolegi, który mieszka w Gdańsku. W tej sytuacji posterunkowy zarządził zatrzymanie Borysiewicza i... udał się do innego bagażowego, który zgłosił mu podobny problem. Józef Groński także twierdził, że kluczy do przewożonego kufra nie posiada, bo miał go tylko dostarczyć za opłatą do Warszawy.

Po otwarciu walizek i skrzyni w komisariacie okazało się, że wewnątrz nich znajdowały się 193 puszki zawierające materiał wybuchowy, kwasowe zapalniki oraz gazy trujące. Borysiewicz i Groński zostali aresztowani. W nocy policjanci i kolejarze przeszukali gruntownie bydgoski dworzec i znaleźli jeszcze jedną walizkę wypełnioną zapalnikami, granatami i ukraińskimi gazetami wydawanymi w Niemczech.

Podczas śledztwa obydwaj obwinieni do winy się nie przyznali. Twierdzili, że zarekwirowany bagaż otrzymali do przewiezienia od innego studenta Politechniki Gdańskiej, Spreedera, i miały się w nim znajdować książki. Jak się jednak szybko okazało, studenta o tym nazwisku nigdy nie było. Poważnym elementem obciążającym było to, że kluczyki do bagażu zostały znalezione przy obydwu podejrzanych podczas rewizji osobistej jeszcze na dworcu. Znaleziono też przy Borysiewiczu list, który na pierwszy rzut oka wydawał się kartką czystego papieru. Po zbadaniu okazało się, że były to szczegółowe instrukcje, jak uzbrajać bomby, dla niepoznaki zapisane sympatycznym atramentem.

W maju 1924 roku Borysiewicz i Groński stanęli przez Sądem Okręgowym w Bydgoszczy. Podczas procesu wsypał ich dodatkowo świadek Skałecki, który jako więzień był zamknięty z dwoma Ukraińcami w tej samej celi. Relacjonował on, czego dowiedział się od oskarżonych: że mają na koncie już kilka akcji terrorystycznych na Podolu, a przemycane materiały miały posłużyć do kolejnych. Borysiewicz planował też ucieczkę z więzienia za pomocą organizacji „Osnowa” działającej w Gdańsku. Miał przekupić dozorców i uciec specjalnie przygotowaną w tym celu łodzią motorową Wisłą do Gdańska. Sąd skazał Borysiewicza i Grońskiego na kary po 12 lat ciężkiego więzienia za zdradę stanu. Wyrok został jednak uchylony ze względów formalnych.

W ponownym procesie obrony obu oskarżonych podjął się znany ukraiński adwokat Stepan Szuchewycz. Jego bratanek, Roman, został później generałem i naczelnym dowódcą osławionej UPA.

Dwa razy po osiem

3 sierpnia 1926 roku Sąd Okręgowy w Bydgoszczy skazał obydwu obwinionych na karę 8 lat ciężkiego więzienia, uznając za udowodnione zarzuty związane z przygotowywaniem akcji terrorystycznych na większą skalę. Trybunał zarazem odstąpił od zarzutu zdrady stanu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!