
Restauracje wracają do życia. Bydgoszczanie w weekend spotkali się przy stolikach i w ogródkach
Dwa metry między stolikami, większy rygor sanitarny, niektórzy kelnerzy oraz barmani (choć nie mają takiego obowiązku) założyli przyłbice i maseczki. Pojawiła się nawet jednorazowa... karta menu. Wielu szefów kuchni przygotowało także nowe (sezonowe) dania.
- Można powiedzieć, że tę samą restaurację otworzyliśmy po raz drugi – usłyszeliśmy w jednym z lokali na bydgoskim Starym Mieście.
I chociaż restauratorzy zgodnie przyznają, że w pierwszych dniach (od poniedziałku, 18 maja) „odmrażania” branży gastronomicznej ruch był mizerny, to jednak już w piątkowy (22 maja) wieczór - zwłaszcza ogródki letnie m.in. te przy Starym Ryku czy na ul. Jatki - wypełniły się klientami. - Nie jest to jeszcze ruch taki jak przed pandemią, ale z każdym dniem zainteresowanie jest większe - przyznaje jeden z kelnerów.
- Mamy to ogromne szczęście, że nasza kawiarnia ma wielu wiernych sympatyków, którzy teraz znów mogą zasiąść przy stolikach – powiedziała nam właścicielka lokalu w centrum Bydgoszczy, nie kryjąc, że przez ostatnie dwa miesiące obroty były minimalne, jednak… - Przetrwaliśmy, powoli rozkręcamy się. Tłumów nie ma, ale myślę, że wszystko z czasem będzie wracać do normy.
- Niektórzy cieszą się, że mogą znów do nas przyjść, by zjeść na miejscu. Inni z kolei odwołują rezerwacje, bo stwierdzają, że na wizytę jest jeszcze za szybko. Na razie nie musimy nikomu odmawiać rezerwacji stolika – słyszymy z kolei w restauracji na Śródmieściu.
- Na weekendowe wyjście do naszej ulubionej restauracji umówiłyśmy się z przyjaciółką, gdy tylko ogłoszono, że lokale znów będą otwarte. Wreszcie jakiś powrót do normalności! - powiedziała nam pani Anita.

Restauracje wracają do życia. Bydgoszczanie w weekend spotkali się przy stolikach i w ogródkach
Dwa metry między stolikami, większy rygor sanitarny, niektórzy kelnerzy oraz barmani (choć nie mają takiego obowiązku) założyli przyłbice i maseczki. Pojawiła się nawet jednorazowa... karta menu. Wielu szefów kuchni przygotowało także nowe (sezonowe) dania.
- Można powiedzieć, że tę samą restaurację otworzyliśmy po raz drugi – usłyszeliśmy w jednym z lokali na bydgoskim Starym Mieście.
I chociaż restauratorzy zgodnie przyznają, że w pierwszych dniach (od poniedziałku, 18 maja) „odmrażania” branży gastronomicznej ruch był mizerny, to jednak już w piątkowy (22 maja) wieczór - zwłaszcza ogródki letnie m.in. te przy Starym Ryku czy na ul. Jatki - wypełniły się klientami. - Nie jest to jeszcze ruch taki jak przed pandemią, ale z każdym dniem zainteresowanie jest większe - przyznaje jeden z kelnerów.
- Mamy to ogromne szczęście, że nasza kawiarnia ma wielu wiernych sympatyków, którzy teraz znów mogą zasiąść przy stolikach – powiedziała nam właścicielka lokalu w centrum Bydgoszczy, nie kryjąc, że przez ostatnie dwa miesiące obroty były minimalne, jednak… - Przetrwaliśmy, powoli rozkręcamy się. Tłumów nie ma, ale myślę, że wszystko z czasem będzie wracać do normy.
- Niektórzy cieszą się, że mogą znów do nas przyjść, by zjeść na miejscu. Inni z kolei odwołują rezerwacje, bo stwierdzają, że na wizytę jest jeszcze za szybko. Na razie nie musimy nikomu odmawiać rezerwacji stolika – słyszymy z kolei w restauracji na Śródmieściu.
- Na weekendowe wyjście do naszej ulubionej restauracji umówiłyśmy się z przyjaciółką, gdy tylko ogłoszono, że lokale znów będą otwarte. Wreszcie jakiś powrót do normalności! - powiedziała nam pani Anita.

Restauracje wracają do życia. Bydgoszczanie w weekend spotkali się przy stolikach i w ogródkach
Dwa metry między stolikami, większy rygor sanitarny, niektórzy kelnerzy oraz barmani (choć nie mają takiego obowiązku) założyli przyłbice i maseczki. Pojawiła się nawet jednorazowa... karta menu. Wielu szefów kuchni przygotowało także nowe (sezonowe) dania.
- Można powiedzieć, że tę samą restaurację otworzyliśmy po raz drugi – usłyszeliśmy w jednym z lokali na bydgoskim Starym Mieście.
I chociaż restauratorzy zgodnie przyznają, że w pierwszych dniach (od poniedziałku, 18 maja) „odmrażania” branży gastronomicznej ruch był mizerny, to jednak już w piątkowy (22 maja) wieczór - zwłaszcza ogródki letnie m.in. te przy Starym Ryku czy na ul. Jatki - wypełniły się klientami. - Nie jest to jeszcze ruch taki jak przed pandemią, ale z każdym dniem zainteresowanie jest większe - przyznaje jeden z kelnerów.
- Mamy to ogromne szczęście, że nasza kawiarnia ma wielu wiernych sympatyków, którzy teraz znów mogą zasiąść przy stolikach – powiedziała nam właścicielka lokalu w centrum Bydgoszczy, nie kryjąc, że przez ostatnie dwa miesiące obroty były minimalne, jednak… - Przetrwaliśmy, powoli rozkręcamy się. Tłumów nie ma, ale myślę, że wszystko z czasem będzie wracać do normy.
- Niektórzy cieszą się, że mogą znów do nas przyjść, by zjeść na miejscu. Inni z kolei odwołują rezerwacje, bo stwierdzają, że na wizytę jest jeszcze za szybko. Na razie nie musimy nikomu odmawiać rezerwacji stolika – słyszymy z kolei w restauracji na Śródmieściu.
- Na weekendowe wyjście do naszej ulubionej restauracji umówiłyśmy się z przyjaciółką, gdy tylko ogłoszono, że lokale znów będą otwarte. Wreszcie jakiś powrót do normalności! - powiedziała nam pani Anita.

Restauracje wracają do życia. Bydgoszczanie w weekend spotkali się przy stolikach i w ogródkach
Dwa metry między stolikami, większy rygor sanitarny, niektórzy kelnerzy oraz barmani (choć nie mają takiego obowiązku) założyli przyłbice i maseczki. Pojawiła się nawet jednorazowa... karta menu. Wielu szefów kuchni przygotowało także nowe (sezonowe) dania.
- Można powiedzieć, że tę samą restaurację otworzyliśmy po raz drugi – usłyszeliśmy w jednym z lokali na bydgoskim Starym Mieście.
I chociaż restauratorzy zgodnie przyznają, że w pierwszych dniach (od poniedziałku, 18 maja) „odmrażania” branży gastronomicznej ruch był mizerny, to jednak już w piątkowy (22 maja) wieczór - zwłaszcza ogródki letnie m.in. te przy Starym Ryku czy na ul. Jatki - wypełniły się klientami. - Nie jest to jeszcze ruch taki jak przed pandemią, ale z każdym dniem zainteresowanie jest większe - przyznaje jeden z kelnerów.
- Mamy to ogromne szczęście, że nasza kawiarnia ma wielu wiernych sympatyków, którzy teraz znów mogą zasiąść przy stolikach – powiedziała nam właścicielka lokalu w centrum Bydgoszczy, nie kryjąc, że przez ostatnie dwa miesiące obroty były minimalne, jednak… - Przetrwaliśmy, powoli rozkręcamy się. Tłumów nie ma, ale myślę, że wszystko z czasem będzie wracać do normy.
- Niektórzy cieszą się, że mogą znów do nas przyjść, by zjeść na miejscu. Inni z kolei odwołują rezerwacje, bo stwierdzają, że na wizytę jest jeszcze za szybko. Na razie nie musimy nikomu odmawiać rezerwacji stolika – słyszymy z kolei w restauracji na Śródmieściu.
- Na weekendowe wyjście do naszej ulubionej restauracji umówiłyśmy się z przyjaciółką, gdy tylko ogłoszono, że lokale znów będą otwarte. Wreszcie jakiś powrót do normalności! - powiedziała nam pani Anita.