Początkowy przekaz, płynący z Nowogrodzkiej mówił o "kosmetycznych" zmianach w rządzie. Zwycięstwo w wyborach prezydenckich miało być dobrym pretekstem do dokonania korekt w Radzie Ministrów. Z tygodnia na tydzień okazuje się jednak, że skala jesiennej rekonstrukcji może być porównywalna do tej, którą PiS przeprowadziło w grudniu 2017 roku.
Wtedy najważniejszą zmianą było rzecz jasna zastąpienie Beaty Szydło Mateuszem Morawieckim. Dziś - jak zapewnia sam Jarosław Kaczyński - premier może spać spokojnie. Ale wielu ministrów najprawdopodobniej pożegna się ze stanowiskami.
Redukcja liczby ministerstw o połowę?
Jarosław Kaczyński chce bowiem zmiany wizerunku rządu. Rozbudowany aparat ministerialny miałby zostać mocno zredukowany. Sami politycy Prawa i Sprawiedliwości przyznają prywatnie, że dotychczasowy model funkcjonowania się nie sprawdził, a wiele resortów jest nazywane "księstwami".
Władze PiS-u chcą z tym skończyć, poprzez - jak podaje "Dziennik Gazeta Prawna" - redukcję liczby konstytucyjnych ministrów nawet o połowę (z 24 do 12). Na dziś pewne swoich losów nie mogą być ministerstwa: sportu, gospodarki morskiej, funduszy i polityki regionalnej, cyfryzacji oraz infrastruktury. Z 20 resortów może wkrótce zostać 11-12.
Dodatkowo plan zakłada redukcję liczby wiceministrów, zwłaszcza osób w randze sekretarzy stanu.
- Przy tej liczbie wiceministrów w randze sekretarza stanu pojawiają się problemy ze skompletowaniem ludzi w komisjach sejmowych. Dlatego to sekretarze stanu w pierwszej kolejności będą zmuszeni do odejścia - mówi działacz PiS, cytowany przez "DGP".
Szczerski weźmie MSZ?
Jak na razie pewne jest, że resort spraw zagranicznych chce opuścić Jacek Czaputowicz. Minister przyznał to otwarcie, wspominając o umowie z premierem, wedle której miał być ministrem do wyborów prezydenckich.
Kto go zastąpi? "Wprost" donosi, że po "zabraniu" resortowi zagadnień związanych z Unią Europejską, stanowisko szefa MSZ przestało być atrakcyjne. Jednym z najpoważniejszych kandydatów (być może jedynym) jest w tej chwili Krzysztof Szczerski. Szef gabinetu politycznego prezydenta Andrzeja Dudy był już w przeszłości łączony z tym stanowiskiem, a teraz jest ponoć skłonny przyjąć tekę ministerialną. W zmian stawia warunek - chce obietnicy objęcia za jakiś czas międzynarodowego stanowiska.
Z rządem może również pożegnać się Dariusz Piontkowski. Nowym ministrem edukacji narodowej miałaby zostać Mirosława Stachowiak-Różecka, posłanka z Wrocławia, która - jak zauważa "Wprost" - jest polityczną protegowaną Adama Lipińskiego.
Ziobro i Gowin nie składają broni
Jednym z elementów rekonstrukcji rządu miałoby być też odebranie po jednym ministerstwie Solidarnej Polsce i Porozumieniu. Koalicjanci Prawa i Sprawiedliwości nie chcą zgodzić się na taki wariant.
- Nasze stanowisko jest takie, że nie planujemy ani my, ani Porozumienie zmian w zakresie odpowiedzialności, chyba że z naszych rozmów koalicyjnych, przy koalicyjnym stole do takiego konsensusu dojdziemy. Natomiast na ten moment w pierwszej kolejności domagamy się realizacji umowy koalicyjnej, ale absolutnie źle by się stało, gdyby w przestrzeni publicznej to by się sprowadziło do jakichś rozmów o stołkach - powiedział w poniedziałek w TVP minister środowiska Michał Woś z Solidarnej Polski.
- Nie chodzi o karuzelę nazwisk, nie chodzi o to, żeby żonglować stanowiskami, tylko chodzi o to, żeby rząd mógł funkcjonować sprawniej i w sposób lepiej sterowalny. Tak to nazwijmy. Czyli skupiamy się oczywiście na sprawach strukturalnych, systemowych. Tak, żeby wykluczyć dublowanie się kompetencji, które czasami się zdarza, żeby ścieżki podejmowania decyzji w rządzie były bardziej efektywne, żeby nie było sytuacji kiedy czasami kilka ministerstw musi po kolei procedować ten sam temat. To jest cel, który nam przyświeca - stwierdził z kolei wicerzecznik PiS Radosław Fogiel.
Fogiel dodał, że ostateczne decyzje zapadną w sierpniu, a kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości poinformuje o nich po wakacjach.
