Kujawsko-Pomorskie powstawało w wielkich bólach. Jedenaście lat temu, gdy ustalano ostatecznie kształt reformy administracyjnej kraju, sytuacja zmieniała się niemal z dnia na dzień.
<!** Image 2 alt="Image 121678" sub="Podczas demonstracji na Starym Rynku
w Bydgoszczy w czerwcu 1998 roku dominowały transparenty i hasła związane nie tylko z obroną odrębności
i samodzielności regionu, ale także przyszłą stołecznością Bydgoszczy
- w odpowiedzi na postulaty umiejscowienia siedziby wojewody
w Toruniu. / Fot. Archiwum">Prace nad nowym podziałem administracyjnym kraju zainicjowane zostały w 1992 r. I niemal od razu zaczęły budzić emocje w naszym regionie. Walczyły z sobą w zasadzie dwie koncepcje: wejścia województw bydgoskiego, toruńskiego i ewentualnie włocławskiego w skład Pomorza Nadwiślańskiego (preferowali to rozwiązanie torunianie) oraz powstania odrębnego województwa bydgoskiego w kształcie podobnym do tego, jakie istniało w latach 1945-75.
<!** reklama>Kiedy utrata samodzielności stała się całkiem realna, na początku stycznia 1998 r. powstał w Bydgoszczy Ruch Społeczny „Region”.
O nas bez nas
Wkrótce po ruchu „Region”, z inicjatywy Jana Rulewskiego, powstała Deputacja Kujawsko-Pomorska, w skład której weszli posłowie z Bydgoskiego, Toruńskiego i Włocławskiego oraz działacze społeczni i przedsiębiorcy, opowiadajacy się za integracją regionu. Przewodniczącym został Andrzej Szwalbe. To on na łamach „Promocji Pomorskich” napisał znamienne zdanie, że region pomorsko-kujawski istnieje, choć nikt go nie kreował, i będzie dalej istniał, jakkolwiek by go nie pociąć granicami.
<!** Image 3 align=left alt="Image 121678" sub="Toruńskie „Nowości” z 13.06.1998 r. Na łamach proklamacja wyrażająca poparcie osób cieszących się uznaniem w mieście dla przynależności ówczesnego województwa toruńskiego do Pomorza Nadwislańskiego.">Podczas wizyty u premiera Buzka toruńscy członkowie deputacji postawili nagle wniosek zgody na wspólne województwo - pod warunkiem ulokowania stolicy regionu w Toruniu.
28 stycznia 1998 r. w nocy w Inowrocławiu spotkali się politycy Akcji Wyborczej „Solidarność” i Unii Wolności z Torunia i Bydgoszczy. To wówczas wykreowano ideę wspólnego województwa pod warunkiem ustanowienia jego dwóch stolic.
Gdy rządowy projekt ustawy trafił do Sejmu, 21 marca odbyła się manifestacja na Starym Rynku w Bydgoszczy, zorganizowana przez „Region”. „Bydgoszcz musi być stolicą” - skandowali mieszkańcy. W odpowiedzi tydzień później parlamentarzyści AWS i UW z Torunia poparli ideę utworzenia Pomorza Nadwiślańskiego.
1 kwietnia 1998 r., gdy w Sejmie miało miejsce pierwsze czytanie projektu ustawy podziału Polski na 12 województw bez Kujawsko-Pomorskiego, około 4000 osób z Bydgoszczy przyjechało autokarami wynajętymi przez ruch „Region” i demonstrowało przed Sejmem. W gronie tym byli niektórzy posłowie z Bydgoszczy, Torunia i Włocławka. W imieniu Deputacji Kujawsko-Pomorskiej Jan Rulewski i Anna Bańkowska przekazali list do premiera Jerzego Buzka oraz apel o uwzględnienie województwa bydgoskiego, pod którym podpisało się aż 300 tysięcy mieszkańców Bydgoszczy i okolic.
I Ty, Brejzo, przeciwko nam?
9 kwietnia „Region” przygotował spotkanie parlamentarzystów koalicji rządowej AWS-UW z Bydgoszczy, Torunia i Włocławka w Przysieku. Zgodzono się na kompromis dwustołeczności. Siedziba wojewody miała być usytuowana w Toruniu, w Bydgoszczy i Włocławku mieli urzędować dwaj wicewojewodowie, natomiast sejmik samorządowy miał znajdować się w Bydgoszczy. Porozumienie zostało natychmiast ostro skrytykowane w Bydgoszczy. Część sygnatariuszy z tego miasta wycofała swoje podpisy. Ryszard Brejza, wówczas marszałek sejmiku bydgoskiego, dziś prezydent Inowrocławia, wspomina: - Musiałem się wycofać, okrzyknięto mnie zdrajcą. Nikt nie potrafił zrozumieć, że było to dla Bydgoszczy lepsze rozwiązanie. Gdyby tak się stało, mielibyśmy dziś nie tylko sejmik, ale i całą administrację rządową, w Toruniu urzędowałby tylko „goły” wojewoda...
<!** Image 4 align=right alt="Image 121678" sub="Ruch „Region” często wykorzystywał jako rekwizyt budzik - był przeznaczony dla rządu. Na zdjęciu kolejny apel czyta wiceprzewodniczący „Regionu”, Ignacy Kołata (z prawej) / Fot. Archiwum">Próba kompromisu doprowadziła do pata. „Region” protestował, chciał wszystkiego dla Bydgoszczy. W odpowiedzi powstał Komitet Obrony Torunia.
Kłopotkowi odbieram głos...
28 maja na posiedzeniu senackich komisji zwyciężyła koncepcja 12 województw. W Sejmie natomiast upadł poselski projekt SLD, zakładający podział Polski na 17 części.
Eugeniusz Kłopotek zapamiętał tamto posiedzenie w sposób szczególny. Komisjom przewodniczył poseł Jan Rokita. Rząd reprezentował podsekretarz stanu w MSWiA Jerzy Stępień.
- Gdy w trakcie wymiany zdań usłyszałem od ministra Stępnia, że północna część przyszłego powiatu świeckiego oraz okolice Nowego ciażą ku Gdańskowi, gwałtownie przeciwko temu zaprotestowałem - wspomina Kłopotek. - Kit pan wciska, panie ministrze, powiedziałem, przecież ja wiem najlepiej, byłem naczelnikiem gminy w Warlubiu. Na to Rokita wyłączył mi mikrofon, ale i bez niego dokończyłem swoją wypowiedź, nie kryję, bardzo emocjonalną. Potem usłyszałem: „Wobec skandalicznego zachowania posła Kłopotka przerywam posiedzenie i sprawę kieruję do komisji etyki poselskiej”.
4 czerwca „Region” zorganizował kolejną wyprawę bydgoszczan do stolicy. Spod Sejmu przeszli na Krakowskie Przedmieście, gdzie przyjął ich prezydent Aleksander Kwaśniewski, obiecując im poparcie.
Dwa tygodnie później prezydent przyjechał do Bydgoszczy, gdzie nie tylko powtórzył słowa poparcia, ale obiecał bydgoszczanom „ich” województwo. 1 lipca Sejm przyjął rządową ustawę, ale następnego dnia Aleksander Kwaśniewski dotrzymał słowa i Polskę bez Kujawsko-Pomorskiego zawetował.
Urodzone o 19.36
W lipcu do Sejmu trafił kolejny projekt nowej mapy Polski. Tym razem uwzględniał jej podział na 16 regionów. Przygotowało go grono posłów, wśród których z naszego regionu znalazł się Ryszard Brejza w towarzystwie, m.in., Leszka Millera, Marka Borowskiego, Mariana Krzaklewskiego, Jerzego Szmajdzińskiego i Henryka Wujca. Kujawsko-Pomorskie miało obejmować ówczesne województwa bydgoskie i włocławskie, Toruń natomiast wchodził w skład województwa pomorskiego ze stolicą w Gdańsku.
Jan Wyrowiński, wówczas poseł UW, dziś senator, uważany wtedy za głównego rzecznika idei włączenia Torunia i Bydgoszczy do województwa gdańskiego, mówi dziś o tym zupełnie bez emocji: - Byłem przede wszystkim zdeklarowanym przeciwnikiem odtwarzania administracyjnego podziału kraju z okresu PRL, który obowiązywał do 1975 r. Dodatkowo, dla mnie powstanie województwa pomorskiego w zapowiadanym kształcie miało głębokie podłoże emocjonalne i historyczne. Byłem gorącym zwolennikiem poglądów Lecha Bądkowskiego, który pisał o wielkim i silnym Pomorzu, wydawało mi się, że region ten jest absolutnie odrębny od Kujaw. Dziś, patrząc na to z perspektywy, myślę już bez emocji i stwierdzam, że siła więzi splatających nasz region w okresie powojennym wynikała z naturalnej potrzeby, a nie była związana z istotą systemu PRL. To województwo się sprawdziło, dziś już nie kontestuję jego kształtu, a raczej mówię: „Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma”.
Pierwsze czytanie projektu miało miejsce 17 lipca, dzień później komisje wniosły poprawki. Najważniejsza z nich dotyczyła powiększenia woj. kujawsko-pomorskiego przez dołączenie byłego woj. toruńskiego i umiejscowienie w Bydgoszczy siedziby wojewody, a w Toruniu sejmiku samorządowego. 18 lipca o godz. 19.36 rozpoczęło się w tej sprawie głosowanie.
- Nieco wcześniej przeszłam po sali i od jednego z posłów usłyszałam: „O co wy właściwie walczycie? Żeby większy Toruń był pod mniejszą Bydgoszczą?” Ręce mi wówczas opadły - wspomina Anna Bańkowska, i wówczas, i obecnie posłanka SLD z Inowrocławia.
Po głosowaniu cała Polska dzięki telewizyjnej relacji słyszała jej okrzyk radości. - Nigdy się tak nie zachowuję na co dzień - mówi dziś Bańkowska - ale tak byłam wówczas spięta i zdenerwowana, że nie opanowałam emocji.
- Gdy doszło do głosowania, z emocji nie byłem w stanie zrozumieć jego wyniku - zapamiętał tę chwilę Eugeniusz Kłopotek. - Dopiero kiedy usłyszałem radosny głos Anny Bańkowskiej, zrozumiałem, że wygraliśmy i opadłem na fotel z westchnieniem „O, Boże”... Siedzący obok mnie Tadeusz Mazowiecki poklepał mnie, mówiąc „Spokojnie, spokojnie...”.
Za województwem w obecnym kształcie opowiedziało się wówczas 326 posłów, przeciw było 45, wstrzymało się 41. 20 lipca ustawa została przekazana prezydentowi i marszałkowi Senatu. Trzy dni później Senat przyjął poprawki, wycinając ponownie Toruń z nowego regionu, ale Sejm tego nie zaakceptował.
Głosowanie zakończyło się 24 lipca dokładnie o północy. 26 lipca prezydent Kwaśniewski ustawę podpisał.
Opinia
<!** Image 5 align=right alt="Image 121678" sub="Fot. Jacek Smarz">Premier Jerzy Buzek powiedział nam w lipcu 1998 roku:
- Problem województwa kujawsko-pomorskiego był problemem jego mieszkańców, a nie koalicji rządowej. Gdyby w tym regionie panowała społeczna zgoda na jego utworzenie, od samego początku w naszym projekcie znalazłoby się 13 województw. Wspólne czy odrębne województwo to zawsze był problem Torunia i Bydgoszczy. „Trzynastka” razem z Kujawsko-Pomorskiem nie została w trakcie dyskusji zaakceptowana wyłącznie ze względu na daleko idącą niezgodę tych miast. Szkoda, że nie udało się nakreślić mapy z trzynastoma regionami. To wina lokalnych elit i mieszkańców. A elit nie można bagatelizować, nawet jeśli to one tworzą ten konflikt. Docierały do nas uchwały za uchwałami, postulaty za postulatami. Rozbudzone zostały ogromne emocje. Toruń uważał, że jeśli ktoś ma mu pomóc w rozwoju, to lepiej zrobi to silniejszy od Bydgoszczy Gdańsk, jeden z tych „biegunów wzrostu” w kraju. Takie stanowisko tamtejszych rad trzeba było uszanować.
Fakty
Fenomen Ruchu Społecznego „Region”
Hasło obrony Bydgoszczy przed zakusami na jego stołeczność ze strony Gdańska, a zwłaszcza Torunia, okazało się chwytliwe. Ruch Społeczny „Region”, który zrodził się na tej fali, był w mieście nad Brdą i jego okolicach powszechnie akceptowany i wspierany. Prezydent Bydgoszczy, Henryk Sapalski, przydzielił mu siedzibę w ratuszu przy ul. Jezuickiej i dwie praktykantki do obsługi sekretariatu. Z czasem „Region” doczekał się siedziby w kamienicy przy Starym Rynku. Przez wiele godzin dziennie drzwi nie zamykały się, taki tam panował ruch.Na czele ruchu stanął podbydgoski przedsiębiorca, Artur Bielawski, emerytowany wojskowy, właściciel zakładów mięsnych. Działali tam też Ignacy Kołata, Roman Sidorkiewicz, Ryszard Za- widzki. Byli to prawdziwi „ludzie znikąd”. - Zaskakujący był szeroki odzew na nasze hasła - wspomina Ignacy Kołata, dziś przewodniczący Rady Osiedla Szwederowo w Bydgoszczy. - Jeździliśmy do różnych miast w regionie i wszędzie spotykaliśmy się z poparciem. To było spontaniczne jednoczenie się mieszkańców w ruch obywatelski o rozmiarach i dynamizmie, o którym dziś możemy tylko marzyć.
Ruch „Region” omijał jednak szerokim łukiem Toruń. - Nie było z tamtej strony woli porozumienia - ucina Kołata. - Kiedyś na spotkaniu u premiera Buzka w imieniu Torunia przemawiał wójt z Lubicza, który nas, bydgoszczan, przedstawił wręcz jak okupantów...
„Region” tak szybko zniknął, jak powstał. Jego liderzy jesienią 1998 r. wystartowali w wyborach do Rady Miasta Bydgoszczy. Żaden z nich radnym nie został. Artur Bielawski sprzedał firmę i wyjechał za granicę. - Na pewno popełniliśmy wiele błędów - wspomina Kołata - bo nie byliśmy politykami ani strategami. Okazaliśmy się konkurentami dla zawodowych polityków, dlatego pojawiły się fałszywe zarzuty pod naszym adresem i oskarżenia. Pojawiły się też kontrowersje między nami i wszystko się rozpadło, nie znaleźliśmy pomysłu na dalsze działanie.
