Ruszyłem wpierw w stronę ronda turbinowego pomiędzy Błoniem i Białymi Błotami. Nie było mnie tu półtora miesiąca. Wtedy zwabiła mnie informacja z urzędu marszałkowskiego o „zaawansowanych pracach”, jakie rzekomo tu trwały. Jednocześnie rzecznik Zarządu Dróg Wojewódzkich przestrzegał wówczas, że 23 lipca rozpocznie się „nowy etap prac, który będzie się wiązał z ograniczeniem części relacji”.
23 lipca za pasem. Tego dnia minie też rok od wcześniejszego „ograniczenia części relacji”, czyli zamknięcia na skrzyżowaniu skrętu w stronę Trzcińca, co w połączeniu z zamknięciem jednego pasa ruchu dzień w dzień wywołuje chaos i korki. W myśl obietnic drogowców, zamieszanie miało potrwać 12 miesięcy. Dziś mogę tylko potwierdzić obserwację, że potrwa dłużej.
Obok placu budowy stoi tablica z logo Kobylarni S.A., wykonawcy ronda. Mimo że tablica jest spora, odnosi się wrażenie, że rondo turbinowe sporo nie waży w portfelu zamówień realizowanych przez Kobylarnię. Nie widać tu bowiem walki z czasem. Na placu boju w sumie kilka ciężarówek i maszyn, wokół których krząta się dwudziestu chłopa. Większość z nich układa bruk na wysepkach oddzielających jezdnie (patrz: zdjęcie wyżej). Jedna jezdnia, tak samo jak półtora miesiąca temu, jest zamknięta. Nabieram pewności, że tego lata gotową „turbiną” raczej śmigać nie będziemy.
Bydgoszcz - przyłapani przez kamerę Google Street View. Spra...
Z ronda szybko przenoszę się na odcinek ekspresówki S5 pomiędzy Białymi Błotami i Pawłówkiem. Niedawno w którejś z publikacji wskazywany był jako chlubny przykład dobrej roboty na tle wciąż leżących odłogiem odcinków, które porzucili źli Włosi.
Tu akurat Włochów nie ma. Są natomiast Hiszpanie, partnerzy polskiego lidera konsorcjum budującego odcinek. Tak naprawdę zasuwają na nim jednak firemki podwykonawców. Niestety i w tym miejscu wieści o mrówczej pracy wydają mi się grubą przesadą. Grupki robotników grzebią przy zbrojeniu na wiaduktach i kładkach dla zwierząt. Na poziomie zero natomiast krzątaniny nie widać. Owszem, w niektórych miejscach ciągną się już nad ziemią równe pasy utwardzonej nawierzchni, ale kawałek dalej czyn budowlanych przestaje robić wrażenie. Trudno się tu zresztą spokojnie rozglądać, bo pułapek podczas podróży przez rozległy plac budowy jest bez liku. Współczuję przyjezdnym, którzy pokonują ten labirynt po zmroku. I jestem pewien, że pospinanie fragmentów drogowej układanki w tym miejscu potrwa jeszcze długie miesiące.
Centrum labiryntu jest skrzyżowanie w Pawłówku, przez które na północ, w stronę Tryszczyna i Gdańska, wciąż nie przejedziesz. Skręcam zatem w stronę Bydgoszczy i po kolejnym kilometrze jazdy doświadczam wreszcie chwili drogowej rozkoszy. Grunwaldzka od skrzyżowania z Kolbego na całym odcinku prowadzącym przez las nareszcie stała się oazą spokoju.
Na deser zostawiam sobie Gdańską z buspasem w Myślęcinku - w poniedziałek jeszcze nieczynnym, ale już pozwalającym odczuć, że będzie to kolejne miejsce bezpieczne dla kierowców. Mam nadzieję, że i o zieleń ktoś tu wkrótce zadba, bo to, było nie było, skraj leśnego parku.
Jedne dobrze nastrojone skrzypce to jednak za mało, by cała orkiestra dobrze brzmiała. Doczekamy się kiedyś drogowej symfonii wokół Bydgoszczy? Na pewno wcześniej musiałby powstać brakujący element trasy W-Z - pomiędzy węzłem zachodnim i Fordonem, na co na razie widoki są marne. Po drugiej stronie Wisły zaś dzieła powinna dopełnić ekspresówka S10, spięta z miastem ulicą Nowotoruńską, przebudowaną na dwujezdniową wylotówkę. Wniosek: trzeba sporo pożyć, żeby tego dożyć.
Kometa C/2020 F3 (NEOWISE). Zobacz zdjęcia! Gdzie obserwować...
