Atmosferę rozgrzała ostatnia, środowa sesja Rady Miasta. Rafał Bruski, prezydent miasta, zapowiedział, że wyśle list otwarty do ministra skarbu państwa Dawida Jackiewicza, Przedsiębiorstwa Państwowego „Porty Lotnicze” oraz parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości.
Nazwa za 5 milionów
Przypomnijmy, że większościowy udziałowiec bydgoskiego lotniska (70,5 proc. udziałów), województwo kujawsko-pomorskie, popiera pomysł dokapitalizowania lotniska kwotą 5-6 mln zł przez gminę Toruń, która obecnie posiada w spółce tylko 0,04 procent udziałów. Ta operacja miałaby się wiązać ze zmiana nazwy lotniska na „Port Lotniczy Bydgoszcz-Toruń” - takie są wymagania sąsiadów zza Wisły.
Do ministra skarbu prezydent Bruski zwrócił się z prośbą o wydanie zalecenia, aby przedstawiciele Przedsiębiorstwa Państwowego „Porty Lotnicze”, które jest trzecim co do wielkości udziałowcem bydgoskiego lotniska, wstrzymali się od głosu.
Argumentacja związana jest z tym, że wejście Torunia do nazwy portu ma być - według Rafała Bruskiego - mocno nieadekwatne. Jak pisze do ministra, kwota, którą gmina Toruń (o ile zgodzi się jej Rada Miasta) wprowadzi do portu i tak nie poprawi kondycji spółki ani jej możliwości inwestycyjnych. Przykładowo, Bydgoszcz jako udziałowiec od początku istnienia portu przekazała na jego funkcjonowanie i rozwój aż 63 miliony złotych.
To byłby precedens
- Jako prezydent reprezentujący Bydgoszcz, która posiada 22,6 procent udziałów w kapitale spółki Portu Lotniczego Bydgoszcz, stanowczo sprzeciwiam się takiemu rozwiązaniu - stwierdza prezydent Bruski. - Propozycja dołożenia do nazwy portu nazwy miasta blisko o połowę mniejszego, oddalonego o 40 kilometrów od lotniska, nie tylko nie niesie za sobą żadnych realnych korzyści dla spółki, ale jednocześnie stanowi precedens na skalę światową.
Pismo w sprawie, która znów rozgrzała w województwie bydgosko-toruńskie emocje, skierowane zostało także do wszystkim parlamentarzystów PiS z okręgu bydgoskiego.
