Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przykład idzie od wuefistów

MaŁgorzata Pieczyńska Fot. Tomasz Czachorowski
Rozmowa z JOLANTĄ GURNĄ, nauczycielką wychowania fizycznego.

Rozmowa z JOLANTĄ GURNĄ, nauczycielką wychowania fizycznego.

Wielu uczniów przynosi zwolnienia z lekcji wuefu, inni wychodzą z nich z kompleksami, zniechęceni do jakiejkolwiek aktywności. Dlaczego dzieci i młodzież nie lubią ćwiczyć?

W szkole podstawowej nie jest tak źle, natomiast w starszych klasach zwolnienia to rzeczywiście plaga, przy czym bardziej problem dotyczy dziewcząt. Jest kilka powodów. Po pierwsze, w okresie dojrzewania młodzież buntuje się. Po drugie, boi się wysiłku. W tym wieku dziewczęta tyją, chłopcy są niezgrabni. W efekcie krępują się pokazywać swoje ciało. Nie chcą się przebierać i dlatego wymyślają, że np. źle się czują. Inna sprawa to niechęć do ruchu w ogóle. Często podczas zajęć na basenie uczennice tak się usprawiedliwiają: „Mam zrobiony makijaż, ułożone włosy, nie chcę się zamoczyć”. Gdy lekcja jest w sali gimnastycznej lub na boisku, skarżą się, że mogą się spocić. Jeżeli uczennica ma zwolnienie, muszę je honorować.<!** reklama>

A zatem rośnie nam pokolenie dzieci otyłych, godzinami siedzących przed komputerem, dla których wuef nie jest atrakcyjny. A może te lekcje są po prostu nudne, bo nauczycielom brakuje pomysłów?

Nie zwalałabym całej winny na wuefistów. Wielu z nas pracuje z młodzieżą po godzinach i to społecznie. Pieniędzy na zajęcia pozalekcyjne jest wciąż za mało. Od tego roku szkolnego, aby je otrzymać, musimy napisać program działalności sportowo-rekreacyjnej dla uczniów i złożyć go w ratuszu. Jeśli zostanie dobrze oceniony, to będą środki na jego realizację. Oczywiście, nauczyciel z pasją zawsze będzie kreatywny i trafi do dzieci. Aby uczeń był aktywny na lekcji, musi być zmotywowany. I tu pojawia się pytanie, jak np. nakłonić, przekonać dziewczynę do ruchu? Najlepiej dobrym przykładem. Dlatego podczas lekcji ćwiczę razem z dziećmi, uczestniczę we fragmentach gry, biegam z nimi do lasu, prowadzę rozgrzewkę, demonstruję ćwiczenia. Biorę też udział w różnych biegach, m.in., w „Biegu po buty”, w akcji „Biegaj z nami”. Robię to dla własnej przyjemności, ale też chcę pokazać uczniom, że skoro mnie daje to radość, to im też może. W czasie lekcji mniej atrakcyjne ćwiczenia przeplatam tym, co dzieciaki lubią. Chłopcy zwykle nie przepadają za rozgrzewką przy muzyce, wolą koszykówkę. I wtedy mówię: „Taniec przyda się wam na dyskotece. Chwilę poćwiczymy, a potem zagramy w kosza”. To stary sposób, który sprawdza się od lat. Nasza rola, wuefistów, nie sprowadza się do sprawdzenia obecności i sprawdzianów. Musimy wyrobić u uczniów nawyk aktywności fizycznej, który pozostanie w nich na lata.

Słaby występ Polaków na igrzyskach w Londynie wywołał także dyskusję na temat szkolenia i finansowania sportu dzieci i młodzieży oraz jego powszechności...

Państwo zrzuciło finansowanie sportu dzieci i młodzieży na samorządy, a tak nie powinno być. Nie spodziewajmy się też, że nagle wychowamy mistrzów, skoro wielu uczniów ma niechęć do ruchu. Aby coś się zmieniło, potrzeba lat. Talenty się zdarzają i należy im stworzyć warunki do rozwoju. Jeśli jednak od najmłodszych lat będziemy zachęcać dzieci do aktywności fizycznej, to wyrobimy w nich dobre nawyki. I tu dużą rolę mogą odegrać rodzice. Na razie ich świadomość w tej kwestii jest niewielka. Wielu trudno przekonać, że ruch jest ważny dla prawidłowego rozwoju dziecka. Tymczasem uczniowie, którzy aktywnie uczestniczą w zajęciach ruchowych, lepiej rozwijają się intelektualnie. W mojej szkole klasy sportowe mają najlepsze wyniki dydaktyczne. Zachęcam więc rodziców, aby biegali ze swoimi pociechami lub jeździli na rowerze. To musi stać się normalne.

Organizacja zajęć wychowania fizycznego, według nowej podstawy programowej, miała nie tylko dać większe pole do popisu nauczycielom, ale też wybór uczniom. Jak to wygląda w praktyce?

Proponowany przez MEN model realizacji wuefu w postaci 2 godzin w systemie klasowo-lekcyjnym i 2 godzin fakultetów do wyboru łatwiej realizować w małych szkołach. W większych nie do końca się sprawdza. W moim gimnazjum funkcjonował przez pierwsze 2 lata wejścia reformy w życie, czyli w roku szkolnym 2009/2010 i 2010/2011. Na prośbę rodziców i samych uczniów, oraz ze względów organizacyjnych, odeszliśmy od tego modelu. W tak dużej placówce jak nasza, gdzie uczy się prawie 1000 dzieci, jest ponad 40 oddziałów, lekcje trwają do godziny 17. Fakultety są zajęciami do wyboru, więc w jednej grupie spotykali się uczniowie z różnych klas, którzy kończyli zajęcia o różnym czasie, np. o 14.00, 15.00 czy przed 17.00. Fakultet więc mógł rozpocząć się dopiero o 17.00. Niektórzy uczniowie musieli czekać, inni poszli do domu i nie chciało im się wracać. W rezultacie zajęcia trwały do późnych godzin, np. do 18.30, co nie podobało się rodzicom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!