- Są takie ślady, z którymi po prostu trzeba się przespać - mówi szczupły, młody mężczyzna. Jest ekspertem w dziedzinie mechanoskopii. Narzędzia zbrodni nie mają przed nim tajemnic.
<!** Image 3 align=right alt="Image 70560" sub="W pracowni osmologicznej identyfikuje się zapachy przestępców. Ustalony przez psa dowód zapachowy bywa w sądzie głównym dowodem oskarżenia, na co bandyci zawsze kręcą głowami z niedowierzaniem / Fot. Tadeusz Pawłowski">- Człowiek czasem ślęczy nad materiałem godzinami i nic nie pasuje. Ale przychodzi się po kilku dniach i wszystko nagle zaczyna się układać - mówi absolwent mechaniki i budowy maszyn, rozglądając się po sali pełnej stereoskopowych mikroskopów. To pracownia mechanoskopii, w której identyfikuje się ślady pozostawione przez narzędzia użyte do przestępstw - jest jedną z pięciu sekcji laboratorium kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. Tutaj, w laboratoryjnym zaciszu, na ekranie komputera, pod okularem mikroskopu i pod spostrzegawczym okiem eksperta toczy się walka z przestępczością, w której bandyta ma niewielkie szanse.
- Właściwie nie ma takiej możliwości, żeby sprawca nie zostawił jakiegokolwiek śladu na miejscu przestępstwa - uśmiecha się podinspektor Piotr Należyty kierujący sekcją badań daktyloskopijnych, z wykształcenia archeolog. W policyjnym laboratorium pracują przedstawiciele rozmaitych dziedzin wiedzy: chemicy, fizycy, poloniści, historycy, informatycy. Swoją pracę porównują do układania puzzli.
Test na spostrzegawczość
- Kiedy przyjmujemy nowych, robimy im m.in. test na spostrzegawczość - mówi podinspektor Należyty.
Współczesne techniki tak zwanej wizualizacji śladów pozostawiają mordercę czy włamywacza bez szans. To, czego tradycyjna daktyloskopia nie była dotąd w stanie zauważyć, dziś ujawniane jest w specjalnych komorach w warunkach laboratoryjnych. Bydgoska pracownia tydzień temu otrzymała właśnie jedną z najnowszych wersji tego rodzaju urządzenia.
- Nie ma przedmiotu, z którego nie da się zdjąć śladu. Oczywiście najlepsze są powierzchnie niechłonne, ale mamy też spore osiągnięcia w wizualizacji śladów choćby z papieru - mówi podinspektor Należyty.
Zabezpieczone ślady palców rąk czy fragmentów dłoni są w sekcji daktyloskopii opracowywane, katalogowane i trafiają ostatecznie do ogólnopolskiego sytemu automatycznej identyfikacji daktyloskopijnej AFIS, w którym zgromadzonych jest już ok. 3 milionów kart z odciskami podejrzanych. Identycznym systemem posługuje się amerykańskie FBI, mogące pochwalić się liczbą ponad 100 milionami kart daktyloskopijnych.
Co się odwlecze...
Odkąd wprowadzono w Polsce system AFIS, systematycznie ujawniani są sprawcy przestępstw sprzed lat. Oto przykłady. Po 4 latach ustalono sprawców napadu i zabójstwa w toruńskim lombardzie. 6 lat po dokonaniu skoku na jubilera wpadł bandyta z Włocławka. 20 lat po zabójstwie popełnionym na mieszkańcu Olsztyna zatrzymano na terenie naszego województwa 64-letniego mężczyznę, który przyznał się do winy.
<!** reklama>- Program komputerowy wykonuje tylko część pracy. System proponuje nam zawsze 15 wyników, które najbardziej pasują do porównywanego śladu, ale to ekspert dokonuje ostatecznego wskazania - podkreśla Należyty. Dzięki rozwijanej przez 120 lat istnienia daktyloskopii technice, o pomyłce eksperta nie ma mowy. Nawet jeśli identyfikuje się odcisk pozostawiony przez... rękawiczkę.
- Trafienie w Afisie nazywamy hitem. Ale zanim otrzymamy hit, musimy wykonać żmudną pracę selekcji śladu, a potem jego porównania - mówi komisarz Janusz Komuda, pochylony nad kartą daktyloskopijną w zaciszu swojej pracowni. Z zegarmistrzowskim okularem na oku i podobnym do wykałaczki patykiem w palcach analizuje to, co „wyrzucił” AFIS. W plątaninie kresek linii papilarnych szuka tzw. minucji, niepowtarzalnych cech charakterystycznych.
- O, widzi pan? Tutaj jest koniec linii, a tu mamy początek następnej. Na drugim śladzie szukam tych samych cech - tłumaczy komisarz.
Psy mają do tego nosa
Jeśli zdarzy się tak, że jakimś cudem przestępca nie pozostawił po sobie śladów linii papilarnych, nie udało się zabezpieczyć jego włosów, odcisków butów lub opon (tym zajmuje się traseolog), fragmentów włókien, odzieży czy innych mikrośladów, do akcji wkracza pracownia osmologiczna, razem z siódemką specjalnie szkolonych i wyselekcjonowanych owczarków niemieckich. Owczarki te są ekspertami w dziedzinie identyfikacji śladów zapachowych. W policyjnej gwarze mówi się, że psy pracują na słoikach. Nie tropią przestępców w terenie, nie mają kontaktu ze sprawcami ani z dowodami. Działają wyłącznie w warunkach laboratoryjnych, porównując znajdujące się w słoikach typu twist zapachy wytypowanych podejrzanych z tymi, które zabezpieczono na miejscu przestępstwa.
Zapach w słoiku
<!** Image 4 align=right alt="Image 70563" sub="Komisarz Dorota Rembelska-Smaruj z sekcji daktyloskopijnej podczas pracy / Fot. archiwum policji">- Ślad zapachowy zabezpiecza się na bawełnianym pochłaniaczu, który wygląda jak zwykła gaza opatrunkowa. Pochłaniacze wkładamy do worka razem z przedmiotem, który nas interesuje, zamykamy na co najmniej 30 minut, po czym umieszczamy w szczelnie zamkniętym słoiku - opowiada nadkomisarz Jarosław Łoś kierujący pracownią osmologiczną.
Aby wykonać porównanie, identyczne kawałki bawełny daje się do potrzymania podejrzanemu. Musi je mieć w dłoniach przez co najmniej kwadrans.
- Materiał utrzymuje wartość identyfikacyjną przez kilka lat. Pobieramy zapachy z rozmaitych nośników i miejsc. Z siedzenia pojazdu, którym kierował przestępca, z długopisu, z szalika, z czapki, kurtki i rękawiczek. Z przedmiotów wykonanych z drewna, plastiku, metalu. Próbowaliśmy nawet pracy z kamieniem - dodaje nadkomisarz Łoś.
Dzięki tej metodzie udało się m.in. ustalić sprawcę gwałtu i zabójstwa dokonanego kilka lat temu w Bydgoszczy. Zapach sprawcy znajdował się na odzieży ofiary.