Mógłbym na tym skończyć pisanie tego komentarza, ale jestem Czytelnikom winny próbę wyjaśnienia takiego zezwierzęcenia ojca czteromiesięcznej Oliwii. Rozmawiałem na ten temat z wieloma osobami.
Ci ze szpitala mówią wprost - niech państwo daje następnych 500 złotych patologii społecznej. Prokuratorzy - na zimno - że zachowanie irracjonalne. Opieka społeczna - że to nic nowego, a takie przypadki zdarzały się wcześniej, tyle że media ich nie rozdmuchiwały.
Wszyscy na swój sposób próbują znaleźć metodę zapobiegania takim tragediom. Żeby nie wychodziły na jaw dopiero wtedy, kiedy dziecko trafia do szpitala. Postawić anioła stróża przy każdej rodzinie się nie da, zwłaszcza jeśli rodzina nie daje powodów powodów, żeby się nią interesować.
I tak od paru lat z poszukiwań złotego środka nic nie wynika. Może dlatego, że kiedyś kontrolę nad przemocą w rodzinie zabrano policji i przekazano w ręce jakichś „zespołów interdyscyplinarnych”, które same potrzebują pomocy, bo toną w papierach.