„Aufwiedersehen, Austria, Aufwiedersehen” śpiewali jeszcze w 87. min polscy kibice, który wybrali się na czwartkowy mecz do Wiednia.
<!** Image 2 align=right alt="Image 86957" sub="Miejsce czwartkowej potyczki - stadion im. Ernsta Happela / Fot. Sławomir Pawenta">Od środy rana na trasie do Austrii, można było spotkać autobusy i samochody przybrane w biało-czerwone flagi. Sześć godzin przed meczem okolice stadionu zdominowali fani naszej reprezentacji. Nieliczne grupy miejscowych próbowały przekrzyczeć Polaków. Część z fanów zdecydowała się na krótką drzemkę. Kibice spali wszędzie: w parkach, pod obiektem, czy na kierownicy samochodu.
Postronny przybysz nie odgadłby chyba, patrząc na wiedeńską starówkę, że podopieczni Leo Beenhakkera grają na wyjeździe. Ubrani w narodowe barwy polscy kibice śpiewali, tańczyli, a nawet grali w piłkę na centralnym placu stolicy Austrii. Szybko znaleźli wspólny język z Chorwatami.
<!** reklama>Stateczni wiedeńczycy wydawali się zdumieni tymi wydarzeniami, a zagraniczni turyści fotografowali „biało-czerwonych” z każdej strony.
Ci z Polaków, którzy mieli bilety pojechali na stadion, pozostali musieli się zadowolić ustawionymi w mieście telebimami. Dwie godziny przed meczem można było kupić jeszcze bilety, w cenie od 200 do 500 euro.
Nie mieli problemów
Na pewno Polacy, którzy wybrali się do Wiednia samochodem nie mieli problemu ze znalezieniem stadionu i miejsc parkingowych. Było ich dużo i dobrze oznakowanych.
<!** Image 4 align=left alt="Image 86961" sub="Pomalowane twarze, to we Wiedniu nie było nic dziwnego / Fot. Sławomir Pawenta">W centralnej “fanzonie” polscy kibice pojawili się już przed meczem Chorwacji z Niemcami, kibicując wraz z Chorwatami. To wspólne oglądanie meczu na dużym ekranie było czymś w rodzaju połączenia festynu ludowego z powitaniem Nowego Roku na wolnym powietrzu. Austriaccy kibice, w ciągu dnia mało widoczni, do strefy przybyli już w liczbie godnej gospodarza turnieju. Pierwsze pół godziny meczu upłynęło pod znakiem ich dopingu. Polakom pozostało podziwianie iluminacji gmachu ratusza i interwencji Artura Boruca. I to właśnie nazwisko skandowano najczęściej. Humory Polakom poprawił dopiero gol Rogera.
Kiedy nieśmiało zaczęły rozlegać się okrzyki Polaków fetujące zwycięstwo, Vastic w doliczonym czasie gry wyrównał z rzutu karnego. Polacy byli rozwścieczeni.
Sędzia o decyzji
- Zawodnicy się przepychali i sędzia podyktował rzut karny - stwierdził Andrzej Meler, arbiter. - Są wytyczne UEFA, które mówią, że za ciągnięcie za koszulkę sędzia miał prawo wskazać jedenastkę. Tylko dlaczego ten przepis został zastosowany dopiero w 12 meczu mistrzostw?