„Występowanie z celebrytami, gadżety, błyskotliwość formy i powierzchowność treści - to dziś typowe sposoby zdobywania popularności, wyróżniania się na publicznej scenie. Polityk staje się idolem mas na wzór estradowego artysty”<!** Image 2 align=none alt="Image 180602" >
Rozmowa z prof. JANUSZEM GOLINOWSKIM, politologiem, kierownikiem konferencji naukowej „Demokracja - plebiscyt - show”, która odbyła się w Ostromecku kilka dni po wyborach parlamentarnych.
Polityka rozpatrywana w kategoriach spektaklu. To oryginalne podejście.
Część badaczy tak właśnie interpretuje to, co dzieje się z polityką, zwłaszcza iż sami politycy, jak i media skutecznie przyczyniają się do jej teatralizacji. Występowanie z celebrytami, gadżety, błyskotliwość formy i powierzchowność treści - to dziś typowe sposoby zdobywania popularności, wyróżniania się na publicznej scenie. Polityk staje się idolem mas na wzór estradowego artysty (jak Berlusconi), zaś wyborcy - jego fanami. Na pewno nie służy to debatom merytorycznym. Odwołania do demokratycznego ładu pojawiają się na ustach wszystkich, jednak rzeczywistość znacznie odbiega od tego wzorca, o którym mówili klasycy demokracji. Współczesna demokracja to mieszanina obrazów i info-rozrywki, złakniona szoku, sensacji i krwi, może jeszcze erotyki. Informować i bawić - oto przyszłość polityki. Konferencja pn. ,,Demokracja - plebiscyt - show”, podczas której obradowało 30 naukowców, była próbą oceny tych narzędzi, które sprowadzają porządek demokratyczny do wymiaru gry z udziałem rozrywki.
Zatem wydaje nam się, że wybieramy do parlamentu poważnych polityków, którzy okazują się być kuglarzami?
To nie sami politycy są kuglarzami, lecz przyjęta przez nich konwencja zwracania na siebie uwagi, uzyskiwania taniego poklasku sprawia, że niejednokrotnie są zmuszani do występowania w roli wręcz cyrkowych aktorów. Rozdawanie jabłuszek, przytulanie dzieci, uczestniczenie w stylizowanych rozmowach z mieszkańcami - wszystko to sprawia, że role dzisiejszych polityków są podporządkowane kanonom marketingowej wyróżnialności - co zrobić, aby o mnie mówili& Chęć przyciągnięcia uwagi powoduje, że politycy entuzjastycznie oddają się marketingowym zabiegom.
Co było dla Pana największym zaskoczeniem wyborów?
Stosunkowo wysoka wygrana Janusza Palikota, który doskonale wpisuje się w rolę politycznego showmana. Co zadziwiające, ludzie szybko zapomnieli, że w stosunkowo krótkiej karierze politycznej Palikot przeewoluował z pozycji narodowo-katolickiej do zaciętego przeciwnika Kościoła. To komiczne, że ciągle zyskuje poparcie.
Zapewne niemały wpływ ma na to inteligentne doradztwo specjalistów, zajmujących się kreowaniem wizerunku. Czy wszystkie te formy teatralizacji polityki nie podważają demokracji? Na ile nasze preferencje są świadomym wyborem?
Politycy, stosownie opakowani, mogą skutecznie zawrócić w głowie obywatelowi. Trudno mu wówczas odnaleźć się w gąszczu sprzecznych, emocjonalnych wypowiedzi, które jedynie uwodzą przed wyborami, natomiast nie ułatwiają zrozumienia tego, czym rządzić się powinna demokracja, na czym polegają interesy poszczególnych grup społecznych i współrządzenie.
Istotnym i jednocześnie kontrowersyjnym aspektem demokracji są sondaże przedwyborcze.
Sondaże spełniają kreacyjną rolę, tworząc obraz polityki na kształt ringu bokserskiego, gdzie zawodnicy muszą coraz ostrzej boksować, aby w konsekwencji zwyciężyć. Owa konwencja ringu odpowiada przekazom medialnym, ponieważ ten sposób prezentowania polityki podnosi temperaturę walki, rozpala emocje, zwiększając przy tym oglądalność i słuchalność. Media świadomie lub nieświadomie kreują sposób uprawiania polityki w rozrywkowym stylu: kto za, kto przeciw, kto z kim&
Czy polskie kampanie wyborcze wzorują się na amerykańskich, czy są specyficznie polskie?
Nawiązują do wzorów amerykańskich, głównie stamtąd otrzymaliśmy wiedzę z zakresu marketingu politycznego. Politycy uznali, że marketing skutecznie przysłuży się podniesieniu temperatury rywalizacji, w efekcie niejednokrotnie ich wystąpienia ocierają się o banał i kicz. W tym sensie nie jest to pluralizm wartości, bardziej pluralizm zdobywania sympatii i popularności.
Widzieliśmy podczas kampanii, jak politycy wyszarpują sobie z rąk elektorat. Jak daleko są w stanie się posunąć w swojej chęci pozyskania przychylności wyborców?
Ta granica nigdy nie została określona, wprawdzie ociera się o śmieszność, hipokryzję, ale w tej grze nie jest to istotne. Istotne są gra i zwycięstwo. Z tego, co klasycy nazywali sztuką rządzenia państwem, pozostaje bezradny obraz bezpardonowej gry o władzę. To przygnębiające.
A może Palikot ma do zaoferowania wyborcom konkretną wizję państwa?
Niech żyją marihuana i przyjazne państwo! To kwintesencja sprzeczności tego polityka i można by na różne sposoby interpretować koncepcje Janusza Palikota, co nie zmienia komiksowego wizerunku ich autora, umiejętnie rozpalającego wyobraźnię wyborcy.
Jakie są perspektywy polskiej demokracji? W jakim kierunku zmierza nasz kraj?
Polska demokracja odzwierciedla szersze kierunki zmian, jakie mają miejsce zarówno w Europie jak i w USA. Polska nie jest tutaj wyjątkiem. Można zatem zastanawiać się, w jakim kierunku zmierza demokracja, przyglądając się takim krajom jak Grecja, Włochy, Portugalia.
Wygląda na to, że te kraje niedługo zbankrutują, tymczasem politycy i tam, i u nas wciąż urządzają błazenadę.
Zarzuca się tym państwom lenistwo i niechęć do wyrzeczeń, ale ktoś im pożyczał pieniądze, ktoś decydował o losach tych społeczeństw, ktoś im obiecywał pomoc bez wskazania konsekwencji. To zasmucające.
Protesty w Grecji, zamieszki w Anglii, ludzie okupujący Wall Street. Czy możemy się spodziewać radykalnych zmian?
Nie sądzę, by te zajścia miały się przełożyć na poważne zmiany czy rewolucje, aczkolwiek tutaj pojawia się pytanie, czy politycy działają z ludźmi, dla ludzi i na rzecz ludzi, czy też zapomnieli o swoich obywatelach.
Platforma Obywatelska zwyciężyła wybory pod hasłem stabilizacji w trudnych czasach. Czy w istocie uchroni nas przed kolejną falą kryzysu, czy też po prostu nas mami obietnicami, świetnie wyczuwając nastroje społeczne?
Polska wbrew słowom prominentnych polityków nie jest wyspą, a już na pewno nie zieloną. Obecne dane markoekonomiczne na to nie wskazują. Zatem i PO, pomimo wyborczych zapewnień i podniosłych wypowiedzi na temat „Polski w budowie”, nie jest w stanie zrobić nic, co zatrzymałoby tendencje spadkowe wskaźników ekonomicznych. Taka jest natura współczesnej, zglobalizowanej gospodarki, zwłaszcza kapitału finansowego. Wygrani przed wyborami puszczali oko do wyborcy, teraz mogą wszystko wytłumaczyć kryzysem.
Jak dalece ingeruje w nasze życie socjotechnika? Zdaje się, że nie dotyczy to wyłącznie sfery polityki&
W każdym porządku demokratycznym istnieją mechanizmy kontrolujące i stabilizujące, powiedziałbym formatujące społeczeństwa, aczkolwiek ich udział w sferze polityki jest względnie mały w porównaniu ze współczesną ekonomią, przywołującą niewidzialną rękę rynku. Proszę zobaczyć, choćby z perspektywy USA, jak w dzisiejszej praktyce wyglądają dobrze ugruntowane mity, zgodnie z którymi nacjonalizacja jest złem, pieniądze bez końca drukują tylko populiści, a ocena agencji ratingowej oznacza ostateczny wyrok. Okazuje się, że świat wyhodował globalny system instytucji rynkowych (banków, funduszy, korporacji) nie tylko zbyt wielkich, by upaść, lecz również zbyt potężnych, by państwa mogły je kontrolować. Wcześniejsze zapewnienia ekspertów neoliberalnego rynku legły w gruzach. Czyż nie można od takich socjotechnik dostać zawrotu głowy, gdy słuchamy codziennych komentarzy dyżurnych ekspertów ekonomicznych? To są dopiero inżynierowie dusz!
W jakim stopniu sami politolodzy przyczyniają się do utrwalania wszechobecnego teatrzyku politycznego?
To raczej nie politolodzy legitymizują ten stan rzeczy, lecz politycy i dziennikarze. Media i politycy żyją w symbiozie. Media za sprawą polityków zyskują atrakcyjne tematy, natomiast politycy dzięki mediom mogą istnieć w świadomości społeczeństwa. Dlatego, paradoksalnie, dominującym w praktyce dziennikarskiej tematem jest polityka rozumiana jako gra, w której ktoś wygrywa i ktoś przegrywa. Sami politycy nieustannie dostosowują się do wyścigu formułowanego przez mass media.
Którego z polskich polityków uważa Pan za najlepiej przygotowanego pod względem marketingowym?
Raczej nie będę wchodził w buty osoby promującej konkretnego polityka, aczkolwiek zgodnie z konwencją teatralizacji można próbować odnieść się do wizerunku polityka jednym zdaniem. Dobry teatr to taki, gdy nie odczuwa się gry aktora, gdy jego ekspresja jest autentyczna. Tymczasem u większości polityków uderza fałsz, nieprawdziwość, obłuda, więc jest to zły teatr.
Z jednej strony show i marketing, z drugiej strony, coraz więcej obywateli, na których to nie działa. Jaką widzi Pan receptę na to, by polityka mogła stać się sferą sensownych debat kompetentnych polityków i realnych rozwiązań?
Przejawy nieufności obywateli do polityków to odpowiedź na sensacyjność jej treści, skróty komunikacyjne, jednoznaczność nagłówków, etykietowanie osób i zdarzeń, na substytut pluralizmu, zastępujący rzeczywiste konflikty i problemy. Zanika potrzeba refleksyjności, znikają również autorytety - nieistotne, czy z prawej, czy lewej strony sceny. Jestem idealistą, chcąc zmian zmierzających w kierunku meritum problemów, równocześnie jako politolog - jestem realistą. Jak niegdyś śpiewał lider zespołu Queen: „The show must go on” (przedstawienie musi trwać).