Z Adamem Bejgerem, prezesem Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego w Przechowie, rozmawiamy o spływach kajakowych i rozwoju turystyki wodnej w powiecie świeckim.
<!** Image 2 align=none alt="Image 155627" sub="Spływy kajakowe po Wdzie to wielka pasja Adama Bejgera. W sezonie poświęca im większość wolnych chwil
/ Fot. Andrzej Pudrzyński">Dlaczego wstąpił Pan w szeregi PTTK?
Moja działalność w PTTK była czymś naturalnym. Chyba dlatego, że wychowałem się nad Wdą w Przechowie. Zawsze ciągnęło mnie do wody. Nie zraziło mnie nawet to, że dwa razy się topiłem. Już jako młody chłopak pływałem kajakami, organizowałem spływy i wycieczki krajoznawcze oraz rajdy połączone z obozem przetrwania. Później doszło nurkowanie, ale teraz ze względu na stan zdrowia musiałem to ograniczyć.
<!** reklama>Organizowane przez Was spływy cieszą się dużą popularnością?
Chętnych nie brakuje. W popularyzacji turystyki wodnej bardzo pomógł nam Urząd Miejski w Świeciu, który zbudował przeprawy kajakowe w Przechowie przy młynie oraz w Kozłowie. Niestety, wciąż wśród turystów spoza naszego powiatu panuje opinia, że trasy spływu kończą się w Tleniu. Ludzie nie wiedzą, że można płynąć dalej aż do Świecia. Chciałbym to zmienić.
Jak wygląda rozbudowa infrastruktury?
Wiele zmienia się na lepsze. Ostatnio w Żurze powstała przystań z prawdziwego zdarzenia. Są pomosty, toalety i umywalnie. W gminie Świecie mamy przeprawy i pomost przy zamku. Dobrze byłoby, gdyby coś takiego pojawiło się w Gródku. Będę o tym rozmawiał z wójtem gminy Osie.
Czy kajakarstwo to sport dla każdego?
Tak. Na swoje spływy zabieram także osoby, które nigdy nie płynęły kajakiem. Ważne jest przestrzeganie zasad bezpieczeństwa. Przede wszystkim należy pamiętać o kamizelce ratunkowej.
Czy podczas takich eskapad zdarzyły się kiedyś Panu niebezpieczne sytuacje?
Kiedyś organizowałem spływ nocny, podczas którego jedna osoba wypadła z kajaku. Na szczęście, miała kamizelkę ratunkową i wszystko dobrze się skończyło. Przed naturą zawsze trzeba mieć respekt i przede wszystkim nie wpadać w panikę.
Czy bakcyla kajakarstwa złapała także Pana rodzina?
Moja żona chętnie ze mną pływa, ale wiem, że woli pojechać nad morze i wypoczywać na plaży. Zresztą ja najbardziej lubię pływać sam. Wtedy mam czas na obserwowanie przyrody, co mnie bardzo relaksuje. Uprawiam także nurkowanie. Szkoda tylko, że stan zdrowia pozwala mi zanurzyć się jedynie na głębokości do 10 metrów.
Jest Pan nie tylko prezesem PTTK w Przechowie, ale także od osiemnastu lat strażnikiem miejskim. Jak praca w tej formacji wyglądała wtedy i dzisiaj?
Na początku ludzie musieli się przyzwyczaić do straży miejskiej oraz do tego, że możemy im dać mandat lub skierować wniosek do sądu. Dziś mamy więcej praw, a mieszkańcy zrozumieli, że podobnie jak policja działamy na rzecz bezpieczeństwa w naszej gminie.