We wczorajszym ataku Korei Północnej na wyspę Yeonpyeong zginęło dwóch południowokoreańskich żołnierzy. Rannych zostało 17 wojskowych i trzech cywilów. Płonęły domy i baza wojskowa.
- Zgodnie z prawem międzynarodowym, Korea Południowa i Północna nadal pozostają w stanie wojny. Rozejm zawarty w 1953 roku nigdy nie zaowocował pokojem. Podstawą podziału stała się linia demarkacyjna, wyznaczona zgodnie z 38 równoleżnikiem - mówi dr Sławomir Sadowski, politolog z UKW. - Ta umowna granica na obszarze lądowym nigdy nie sprawiała większego problemu. Za to na wodzie trwa mikrokonflikt, który od 1999 roku przynajmniej trzy razy kończył się dla wyspy Yeonpyeong tragicznie - mówi znawca tematyki międzynarodowej.
Korea Północna ostrzelała wyspę pociskami artyleryjskimi wczoraj rano czasu polskiego. Krótko po tym armia Korei Południowej została postawiona w stan najwyższej, niewojennej gotowości bojowej. Rząd południowokoreański wezwał ministrów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo na pilne posiedzenie. W podziemnym bunkrze na terenie kompleksu prezydenckiego spotkali się najważniejsi doradcy prezydenta Korei Lee Myung-baka. Zapowiedziano też nadzwyczajne spotkanie południowokoreańskiego banku centralnego.
<!** reklama>Takich konfliktów między zwaśnionymi państwami było już wiele, tym razem jednak atak był wyjątkowo zaciekły, a ludzie śmiertelnie przerażeni. Do schronów ewakuowano wszystkich 1600 mieszkańców wyspy. Czy to preludium do wojny?
- To szantaż ze strony Korei Północnej, która pod groźbą użycia broni nuklearnej chce wynegocjować pomoc gospodarczą - twierdzi dr Sławomir Sadowski. - Wojna nikomu nie jest na rękę. Korea Południowa, wspierana przez stacjonujące na jej terenie wojska amerykańskie, obawia się potencjału nuklearnego Korei Północnej. Prezydent Korei Południowej będzie dążył do pokojowego rozwiązania konfliktu. Nie mogąc jednak pokazać przesadnej uległości i wyrażając opinię mieszkańców swojego kraju, którzy uważają, że konflikt należy rozwiązać raz na zawsze, decyduje się na mikrolokalne rozwiązanie sporu - ocenia politolog. - Korea Północna napada na Koreę Południową za każdym razem, gdy usiłuje wyciągnąć pomoc gospodarczą od Chin, Japonii i USA. Wie, że te państwa nie będą chciały doprowadzić do globalnego konfliktu. To kolejny blef - mówi doktor Sławomir Sadowski.
Jedyny liczący się sojusznik Korei Północnej na arenie międzynarodowej - Chiny - były bardzo wstrzemięźliwe w wypowiedziach po ostrzale. Rzecznik chińskiego MSZ Hong Lei, co prawda, wyraził zaniepokojenie wczorajszym incydentem, ale powiedział na konferencji prasowej, że obie strony powinny zrobić więcej w kierunku pokoju.
Znacznie ostrzej zareagowały Stany Zjednoczone, które potępiły atak. Przedstawiciele USA podali jednocześnie, że żaden z amerykańskich żołnierzy stacjonujących na Półwyspie Koreańskim nie brał udziału we wczorajszych wydarzeniach.
Ciekawostka
- Wanga - niewidoma bułgarska mistyczka przepowiadała, że III wojna światowa wybuchnie 10 listopada 2010 roku (pisaliśmy o tym w artykule pt. „Zła przepowiednia dla świata” z 10 listopada). Jej zdaniem, przyczyną globalnej wojny będzie lokalny konflikt. Dwa tygodnie temu nic się nie stało, ale to właśnie wczoraj według kalendarza juliańskiego przypadał 10 listopada. Czy Bułgarka przewidziała atak Korei Północnej na Koreę Południową i rozwinie się on w większy konflikt? Jeśli tak, to powinniśmy się bać, bo jej wizje dotyczące przebiegu III wojny światowej są straszne.