https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Prosta droga do burdelu

Grażyna Ostropolska
To już nie Ukrainki. Ani Rumunki. W lasach okalających bydgoskie i toruńskie obwodnice świadczą usługi mieszkanki okolicznych gmin. Oferują swoje wdzięki wygłodniałym kierowcom. Zarobkiem dzielą się ze swoim opiekunem. Zwykle po połowie.

To już nie Ukrainki. Ani Rumunki. W lasach okalających bydgoskie i toruńskie obwodnice świadczą usługi mieszkanki okolicznych gmin. Oferują swoje wdzięki wygłodniałym kierowcom. Zarobkiem dzielą się ze swoim opiekunem. Zwykle po połowie.

<!** Image 2 align=right alt="Image 117303" sub="Rys. Łukasz Ciaciuch">Najczęściej sutener ma „pod opieką” kilka dziewcząt. Rozstawia je w rewirach. Po dwie na kilkusetmetrowym brzegu lasu. Mają się widzieć i wzajemnie kontrolować. Liczyć klientów, a w razie niebezpieczeństwa wezwać przez komórkę opiekuna.

Najgęściej obstawiona jest szosa na Szczecin, w gminie Białe Błota. W ciepłe dni stoi tam, w niewielkich odstępach, kilkanaście skąpo ubranych pań. Przylgnęła do nich nazwa: „tirówki”. Myląca, bo w boczną leśną drogę częściej skręcają osobowe auta. Gdy „skok w bok” jest raptowny, może dojść do tragedii.

Doświadczyła tego 4-osobowa rodzina z Białych Błot. Jadący z naprzeciwka kierowca nie był w stanie powstrzymać chuci. Na widok podciągającej spódniczkę panienki gwałtownie skręcił w las. Ojciec czteroosobowej rodziny nie miał szans wyhamować. Zginął na miejscu. Jego żona została kaleką. Dwoje małych dzieci (ocalały z wypadku) ma złamane życie.

Wiek świadczących przydrożne usługi kobiet bywa różny. W dzień kuszą kierowców młode. Nocą znajdzie się klient nawet na te mocno leciwe.

<!** reklama>Pan Rysio z miejscowości Z. wystawiał przy szosie swoją ciotkę. Kobieta porzuciła męża i pięcioro dzieci. Wybrała weselsze życie. Seksualne usługi świadczyła za niewygórowane ceny. Wzięcie miała wieczorem i w nocy. Wystarczyło na wikt i wódkę. Dla niej i dla opiekuna. Mieszkanie nic ją nie kosztowało. Rysio ulokował ciotkę w kontenerach dla bezdomnych. Okoliczni mieszkańcy tak ją zapamiętali: - Rankiem, kobita drwa brzeszczotem piłowała, by napalić swemu panu w „kozie”. Wieczorem po nią i po nieco młodszą kobietę...

przyjeżdżało czarne auto

Wywoziło kobiety na brzeg lasu. I przywoziło po urobku. Wiosną zeszłego roku recydywista Rysio znów poszedł siedzieć, a ciotka znalazła innego mecenasa. Z konteneru, który Rysio po wyjściu zza krat natychmiast spalił. Wieść niesie, że nie pogodził się z utratą „dywidendy”. Ciotka już do Rysia nie wróciła, ale zajęcia nie zmieniła. Jedynie... rewir.

Pół biedy, gdy dorosła kobieta godzi się na takie życie. Gorzej, gdy w szpony bezwzględnego sutenera wpada nieletnia. Niewielkie ma szanse, by się z nich wyrwać. Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Białych Błotach ma już za sobą taką akcję ratunkową. Niestety, nieudaną.

Zaczęło się od obserwacji kobiety, którą Rysio wystawiał w lesie obok swojej ciotki. Miała dwie nieletnie córki. Powiało grozą, gdy ta starsza, 15-letnia, stanęła przy szosie u boku matki.

- Osobiście to widziałam - wspomina Beata Przyborska, kierowniczka Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Białych Błotach. Nie pozostała obojętna. - Dziewczynki trafiły do domu dziecka. Gdy ta starsza skończyła 18 lat, przygotowaliśmy dla niej mieszkanie. Wyszła z domu dziecka, podpisała z nami umowę na jego wynajem. Miała dostać od nas wyprawkę na usamodzielnienie, ukończyć dwuletnią szkołę z praktyczną nauką zawodu. Chcieliśmy, żeby znalazła swoje miejsce na Ziemi i ułożyła sobie życie w sposób właściwy. Niestety, tak się nie stało. Rzuciła wszystko i wystaje teraz w sąsiedniej gminie w swoim rewirze. Nie pracuje razem z matką, ale można założyć, że ma opiekuna. I nie zdziwiłaby mnie informacja, że została do tego procederu przymuszona.

Los jej młodszej siostry może być podobny. Dziewczyna ma teraz niecałe 16 lat i jest „na gigancie”. Uciekła z domu dziecka, błąka się po melinach. Stamtąd na ulicę - blisko. A jeszcze bliższa jest droga do burdelu.

Do agencji towarzyskich w Trójmieście miały trafić dwie dziewczyny pracujące na szosie w pobliżu Świecia. Jedną opiekun ściągnął z Włocławka, drugą aż z okolicy Kielc. Trójmiejscy naganiacze zapragnęli je przejąć. Jesienią zeszłego roku sześciu mężczyzn próbowało odbić dziewczyny. Miały trafić do burdeli w Gdyni. Ta akcja nie powiodła się, napastnicy...

trafili do aresztu.

- Śledztwo w tej sprawie zmierza ku końcowi. Wkrótce akt oskarżenia trafi do sądu - informuje Jan Bednarek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.

O wywożeniu dziewcząt z okolic Sępólna Krajeńskiego i Więcborka do niemieckich burdeli pisaliśmy przed kilkoma laty. Opisywaliśmy losy Ani, którą zwerbowano w dyskotece. Obiecywano jej inną pracę, potem zabrano dowód i umieszczono w burdelu. Prowadził go Polak spod Więcborka. Zamykał dziewczyny w małym mieszkaniu. Sprowadzał tam klientów. Gdy były oporne, bił i groził śmiercią. Dziewczyny opowiadały sobie o krnąbrnej Ukraince, po której ślad zaginął.

Ani udało się w końcu zbiec. Parę dni później do mieszkania jej matki (w Sępólnie) wpadli uzbrojeni ludzie. Grozili jej pistoletem, kazali Ani wracać. Nie zgodziła się, powiadomiła policję. Wyrok dla człowieka, który ze stręczenia jej klientom czerpał korzyści, był symboliczny. Oskarżony twierdził w sądzie, że kobieta była mu winna pieniądze i to po nie przyjechał. Przekonywał, że prowadzi w Niemczech legalny interes, a dziewczyna zmyśla.

Czy dojdzie do procesu w całkiem świeżej, a nie mniej bulwersującej sprawie z Białych Błot? W marcu na policję trafiła 24-letnia kobieta. Jedna z tych, które pracowały w białobłockim lesie, przy szosie na Szczecin. Była w trzecim miesiącu ciąży. Chciała się wyrwać od sutenera. Młodego, żonatego człowieka, którego matka też weszła w...

stręczycielski interes

Prowadzi przydrożny bar, ale jego klienci mogą też korzystać z seksualnego menu. Proponuje się im usługi kilku zwerbowanych panienek. 24-letnia pani B. od 6 lat pracowała przy drodze. Dwa razy była w ciąży. Musiała ją usuwać. Opiekun miał zaprzyjaźnionego lekarza, którzy załatwiał „problemy” wszystkich podopiecznych. Nie miały nic do gadania. To był przymus. Ale tym razem kobieta chciała urodzić, zmienić swoje życie.

- Najpierw ta kobieta trafiła do nas - dodaje Beata Przyborska. Opowiedziała historię wstrząsającą. Pracownicy GOPS chcieli jej pomóc, zabrać z patologicznego środowiska, zmienić miejsce zamieszkania. Tak zaplanować jej przyszłość, żeby mogła urodzić to dziecko. - Mieliśmy też świadomość, że powzięliśmy wiedzę o przestępstwie. Skłoniliśmy więc kobietę, żeby złożyła zeznania na policji. Zrobiła to. Opiekun został namierzony. I zaczęły się telefony od koleżanek po fachu i samego sutenera. Także pogróżki. Prosiłam policję, by dano tej dziewczynie ochronę, bo będzie nękana w różny sposób.

Namierzony przez policję sutener, mieszkaniec sąsiedniej gminy, miał pod opieką kilka dziewcząt, w tym bydogoszczanki. Czy będą przeciwko niemu zeznawać? Wątpliwe... Podobno 24-latka w ciąży, która półtora miesiąca temu złożyła zeznania, teraz gdzieś zniknęła. Krótko po tym, jak policja wezwała ją na przesłuchanie i zrobiła konfrontację z opiekunem. Ten przyszedł z mecenasem.

Czy ta sprawa wymknęła się policji z rąk?

- Nic na to nie wskazuje - zapewnia Monika Chlebicz, rzeczniczka prasowa Komendy Wojewódzkiej Policji. - 6 marca policja przyjęła zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa nakłaniania do prostytucji i czerpania z tego tytułu korzyści. Trzy dni później wydano postanowienie o przedstawieniu zarzutów osobie podejrzanej o dokonanie tych czynów. 11 marca prokurator zdecydował o zastosowaniu dozoru i poręczenia majątkowego wobec podejrzanego.

<!** Image 3 align=left alt="Image 117303" >Opinia: Monika Chlebicz

Panie schodzą z szosy, gdy podjeżdża policyjny patrol

Monika Chlebicz, rzeczniczka prasowa Komendy Wojewódzkiej Policji: - W 2007 r. prowadzono w naszym województwie pięć postępowań w sprawie nakłaniania do prostytucji i czerpania z niej korzyści (art. 204 par. 1 i 2 k.k.). Cztery takie sprawy umorzono, bo zebrany materiał dowodowy nie potwierdził przestępstwa. W jednym przypadku skierowano do prokuratury wniosek o objęcie aktem oskarżenia. W 2008 r. jedna z dwóch prowadzonych spraw zakończyła się aktem oskarżenia, a drugą umorzono. W ciągu dwóch ostatnich lat zdarzyły się też cztery przypadki ujawnienia tego typu przestępstw w sprawach prowadzonych w oparciu o inne paragrafy karne. Wszystkie cztery zakończyły się sporządzeniem aktu oskarżenia wobec podejrzanych o nakłanianie do prostytucji. Sugestia, że kobiety, „pracujące” przy szosie w Białych Błotach stwarzają swoim zachowaniem istotne zagrożenie w ruchu drogowym i powinny być karane mandatami, nie jest taka prosta do zrealizowania. Zdarza się, że zawiadomieni policjanci jadą na miejsce i nie stwierdzają naruszenia przepisów, bo panie zdążyły zejść w takie miejsce, w którym zagrożenia ruchu drogowego nie ma. Nie mogę też ustalić, ile wypisano tam mandatów, bo takich statystyk się nie prowadzi.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski