https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Promem z nowoczesnej Osaki do Shanghaju

juk
Tym razem nasza wędrowniczka wróciła do korzeni - chodziła na boso, odziana w tradycyjne kimono. Ale przemierzając Japonię, korzystała też z najnowszych osiągnięć techniki.

Tym razem nasza wędrowniczka wróciła do korzeni - chodziła na boso, odziana w tradycyjne kimono. Ale przemierzając Japonię, korzystała też z najnowszych osiągnięć techniki.

<!** Image 2 align=right alt="Image 64551" sub="Na zdjęciu Karolina stoi przed Złotym Pałacem w Kioto. /Fot. Nadesłane">W Japonii studentka Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego zwiedziła Fukuokę, Tokyo, Osakę, Kioto, Narę oraz Nagasaki i Hiroszimę. Potem popłynęła do Shanghaju, by ponownie zgłębiać tajemnice Chin, które bardzo ją zafascynowały.

- Tym razem na promie spędziłam czas z samymi kobietami - Chinkami, Japonkami i Szwedkami. Spałyśmy na tradycyjnych tatami, czyli japońskich matach, rozkładanych na podłodze, wykonanych z plecionej słomy ryżowej - opowiada „Expressowi” Karolina Sypniewska.

Wcześniej bydgoszczanka miała także okazję spędzić noc w rodzinnym hoteliku, czyli japońskim „ryokanie”.

- Zamieszkałam u babci kolegi, poznanego przez Internet. Już na powitanie dostałam od niej „jukatę”, czyli kimono. Musiałam też pamiętać o zdejmowaniu butów przy wejściu do domu, a do sypialni wchodzić boso - zdradza nasza podróżniczka. - Babcia gotowała po prostu wspaniale! Same japońskie specjalnośc: tempura, soba, ranmen - dodaje.

<!** reklama left>Japonia zachwyciła bydgoszczankę także nowoczesną technologią. - Niesamowite jest to, jak skomputeryzowany jest ten kraj. Do tego ludzie nad wyraz uprzejmi, dziękujący za wszystko po kilkanaście razy, kłaniając się przy tym do samych kolan! - podkreśla nasza rozmówczyni.

Studentka ma za sobą już pobyt w niejednej buddyjskiej świątyni. - Interesujace jest to, że w każdym z odwiedzanych dotychczas krajów były one inne. Różniły się kształtem, ale i wnętrzami - mówi.

Nasza wędrowniczka nie przestraszyła się również oszołamiających prędkości. - Udało mi się przejechać japońskim ekspresem, który osiąga prędkość 300 kilometrów na godzinę! Niestety, podróżowanie po Japonii jest bardzo drogie, więc miło było powrócić do niskich, czyli chińskich cen. Kilka dni spędzę w Szanghaju, po czym ruszam dalej na eksplorację południowo-zachodnich Chin - zdradza „Expressowi Bydgoskiemu”. (juk)

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski