https://expressbydgoski.pl
reklama
II tura wyborów - pasek artykułowy

Proletariusze zakładów - łączcie się!

Zbigniew Branach
Sekretarze, generałowie, ministrowie i pozostali członkowie nomenklatury uzasadniali swoją nieograniczoną władzę rzekomym mandatem klasy robotniczej. Każdego dnia strajku to właśnie robotnicy dawali elitom partyjnym lekcję.

Sekretarze, generałowie, ministrowie i pozostali członkowie nomenklatury uzasadniali swoją nieograniczoną władzę rzekomym mandatem klasy robotniczej. Każdego dnia strajku to właśnie robotnicy dawali elitom partyjnym lekcję.

<!** Image 1 align=right alt="Image 4211" >- Trzeba natychmiast dać dyrektywę, aby członkowie partii nie opuszczali Stoczni – zarządził Edward Gierek na posiedzeniu PolitBiura 19 sierpnia 1980 roku.W Stoczni Gdańskiej staliśmy się świadkami płomiennego akcesu do szeregów strajkujących urzędnika partyjnego wysokiej rangi. Upomniał się o dostęp do mikrofonu. Zanim pokajał się, zaapelował o uwagę do korespondentów zagranicznych, zapowiadając, że będą świadkami momentu historycznego. I odczytał petycję:

- (...) Ja, obywatel Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, Ireneusz Leśniak, człowiek, który od dziecka kroczy wytrwale ku szczęściu ludu i prawdzie, członek PZPR, człowiek, który mając trzydzieści cztery lata dwadzieścia z nich zdołał już poświęcić ojczyźnie, pracując dla niej jako piekarz, górnik, kierowca, żołnierz zawodowy, obecnie pracownik umysłowy, chcę jak wy wszyscy, jak cały naród polski, pracować dla niej dalej wytrwale i owocnie. Dlatego błagam najpokorniej w imieniu własnym i wszystkich Polaków was, towarzyszu Edwardzie Gierek, o przybycie tutaj do nas i jak najrychlejsze podjęcie rozmów, gdyż tylko was darzymy pełnym zaufaniem. Ponieważ obok naszego papieża jesteście jedynym autorytetem zdolnym wyprowadzić nasz kraj z obecnego impasu. Ponieważ znacie życie robotnika i rewolucjonisty znacznie lepiej niż ktokolwiek inny. Buntujemy się nie przeciwko wam, partii czy ustrojowi, lecz przeciwko metodom i sposobom realizacji głoszonych przez was idei. Jesteśmy z wami towarzyszu Gierek, bo stanowicie z gruntu człowieka uczciwego (sic!), mogącego z powodzeniem wyprowadzić kraj z obecnej sytuacji. Błagam, przybądźcie tutaj, a przekonacie się, że nie będziecie mieć do czynienia z warchołami i bandą wyrostków, lecz z krwi i kości przedstawicielami klasy robotniczej (...)

Wystąpienie przerywały kilka razy oklaski, przechodzące w owację. Leśniak zdążył jeszcze zadeklarować, że jest nawróconym grzesznikiem. W tym momencie nastąpił niespodziewany zwrot akcji na scenie rozgrywającego się publicznie dramatu. Leśniaka pohamowały głosy członków WZZ Wybrzeża. Ujawnili, że wzbudzający aplauz orator uczestniczył w represjach wobec stoczniowców, z pozycji zastępcy kierownika Biura Spraw Osobowych i Analiz Społecznych.

Nadeszły chwile zawstydzającej konsternacji. Zawstydzającej dla widowni, która nagrodziła sowitymi oklaskami nie tylko słowa całkiem nie na miejscu, ale i niewłaściwego człowieka. - Zaproponujemy honorowe wyjście panu Leśniakowi - powiedział członek Prezydium MKSW, Florian Wiśniewski. - Pod ochroną za bramę stoczni. Proszę o przegłosowanie (...) My tutaj linczować nikogo nie będziemy, ale ludzi, którzy rozbijają nasz ruch, wyprowadzamy delikatnie za bramę (...) Poproszę dwudziestu delegatów do wyprowadzenia.

- Proszę, żeby nie było nawet gwizdów - zaapelował wiceprzewodniczący MKS, Andrzej Gwiazda. - Zamanifestujmy swoje stanowisko milczeniem.

<!** Image 2 align=left alt="Image 4212" >W Stoczni Gdyńskiej aktywiści partyjni, usiłujący nazbyt nachalnie agitować za przerwaniem strajku, spotkali się ze swoistym ostracyzmem stoczniowców. Grupa ludzi prowadziła w sposób pokojowy, ale bez atencji i zbytniej kurtuazji, pewnego sekretarza oddziałowej organizacji partyjnej. Zaprosili go do zajęcia miejsca na platformie wózka akumulatorowego, pełniącego funkcję mównicy. Stał tam przywódca strajku Andrzej Kołodziej. - To jeden z tych, którzy biorą wasze pieniądze - przedstawił sekretarza. - Robotnicy pracują na takich nierobów (...) Zdecydujcie, co z tym człowiekiem zrobić?!

Zebrani, jak na komendę, zaczęli głośno się śmiać i gwizdać. Gdy swoista kanonada ustała, rozległ się głos kogoś porywczego: - Za bramę z nim!

- Nogami do przodu! - zawołał ktoś inny.

Strajkujący gruchnęli gromkim śmiechem i dali ponownie koncercik gwizdów. - Czy ma pan coś do powiedzenia? - zapytał Kołodziej.

Sekretarz milczał. Wzruszył jedynie ramionami. Wówczas przywołano strażników strajkowych, którzy asystowali nieszczęsnemu agitatorowi w jego osobistej drodze hańby do stoczniowej bramy. Znany reporter, Michał Mońko, zdawał relację z przesłuchania przed Sądem Komuny, urządzonym na platformie wspomnianego wózka, Jana Mendalki, sekretarza partii i posła na Sejm VII kadencji, majstra w stoczniowej stolarni. - No i dokąd nas zaprowadziłeś? - pyta Kołodziej.

- A co ja mogłem! - odparł poseł.

- Mogłeś! - woła Marian Tyszko z Komitetu Strajkowego. - Rządziłeś, to odpowiadaj!

Sąd Komuny wydaje wyrok. Poseł Mendalka może zostać w stoczni. Będzie pełnił służbę pomocniczą przy straży strajkowej.

Nazajutrz zanotowałem nie mniej dramatyczną scenę w Gdańsku. Wiceprzewodniczący MKS, Bogdan Lis, udostępnił mikrofon nieznanemu mężczyźnie. - Nazywam się Zdzisław Marchilewicz. Jestem przewodniczącym komitetu strajkowego przedsiębiorstw w Pruszczu Gdańskim. Byłem delegatem na VII Zjazd PZPR i na II Konferencję PZPR, członkiem Komitetu Wojewódzkiego i Egzekutywy w Pruszczu (...) Tam nie mogłem powiedzieć prawdy. Wszystko było wyreżyserowane. Chcę być z wami. Byłem Kmicicem - Sienkiewicz, „Potop”. Przysięgam na krucyfiks.

Odwrócił się do wiszącego na ścianie krzyża. Zgotowano mu długą owację. - Wśród partyjnych też są ludzie myślący - skonstatował Lis, należący od 5 lat do PZPR.

Nad słynną bramą numer dwa rozwieszono transparent z ironicznym napisem: „Proletariusze wszystkich zakładów - łączcie się!”

Szok dla prominentów partyjnych wszystkich szczebli. Sekretarze, generałowie, ministrowie i pozostali członkowie nomenklatury uzasadniali swoją nieograniczoną władzę rzekomym mandatem klasy robotniczej. Każdego dnia strajku to właśnie robotnicy dawali elitom partyjnym lekcję. Chodziło o zmianę sposobu rozumowania. Jego osią miało się stać zasadnicze przewartościowanie pojęć i schematów, że robotnik, czyli w nieoficjalnym języku robotniczej jedynie z nazwy partii „robol”, to nie tylko składnik anonimowej masy, powołanej do wykonywania planów produkcyjnych, lecz przede wszystkim człowiek mający swoją godność. Bunt robotników skoncentrowany w stoczni, poza wszystkim innym, był skandalem doktrynalnym.

- Czasu mamy mało. Teraz grozi nam klęska polityczna - wieszczył Gierek na tajnym posiedzeniu PolitBiura. - Toczy się walka o być lub nie być socjalizmu. Każdy z obecnych musi postawić się do dyspozycji partii.

Wybrane dla Ciebie

Produkcja ważnej polskiej broni zagrożona. Znany biznesmen chce zwrotu pieniędzy

Produkcja ważnej polskiej broni zagrożona. Znany biznesmen chce zwrotu pieniędzy

Memoriał Ireny Szewińskiej i świetny bieg Natalii Bukowieckiej. Mamy zdjęcia

Memoriał Ireny Szewińskiej i świetny bieg Natalii Bukowieckiej. Mamy zdjęcia

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski