Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces za próbę napaści na prezydenta. Misja Pro life czy zamach?

Małgorzata Oberlan
Remigiusz Dominiak od początku sprawy nie kryje wizerunku. Adwokat Mariusz Trela wnosił o uniewinnienie go. Więcej zdjęć: TUTAJ
Remigiusz Dominiak od początku sprawy nie kryje wizerunku. Adwokat Mariusz Trela wnosił o uniewinnienie go. Więcej zdjęć: TUTAJ Grzegorz Olkowski
Prokuratura chce dla oskarżonego 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 5 lat. Obrońca wnosi o uniewinnienie go. Dowodzi, że Remigiusz Dominiak realizował misję powierzoną mu przez ruch Pro life i nie chciał krzywdy Bronisława Komorowskiego.

Wyrok ogłoszony zostanie przez Sąd Okręgowy w Toruniu 3 marca. Wczoraj sędzia Igor Zgoliński zamknął przewód sądowy i wysłuchał mów końcowych.

Prokurator: winny

Przypomnijmy, że Remigiusz Dominiak oskarżony jest o dwa czyny: usiłowanie czynnej napaści na prezydenta RP (22 maja 2015 r. w Toruniu podczas wiecu wyborczego Bronisława Komorowskiego) oraz naruszenie nietykalności cielesnej policjanta.

Oskarżony od początku rozprawy nie przyznaje się do winy. Podkreśla, że - owszem - energicznie wybiegł z tłumu w kierunku prezydenta z podniesioną ręką. Miał w niej foliową reklamówkę z koszulką Pro life (z symbolem płodu i napisem: Ratuj mnie! www.stop-aborcji.pl). Jak tłumaczy, chciał ją wręczyć Bronisławowi Komo-rowskiemu i zapytać, czy i jak będzie chronił życie nienarodzonych.

Czytaj też: Okropna zbrodnia wstrząsnęła miasteczkiem

Wczoraj prokurator Magdalena Wójcikiewicz-Syczyło domagała się dla Remigiusza Dominiaka łącznej kary 1,5 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat próby i przeprosin dla pokrzywdzonych na pierwszej stronie ogólnopolskiego dziennika. A także - zapłaty 500 zł częściowego zadośćuczynienia dla policjanta oraz opłacenia kosztów sądowych.

- Gdyby nie zachowanie funkcjonariuszy BOR, doszłoby przynajmniej do naruszenia nietykalności cielesnej prezydenta RP. Warto tu zaznaczyć, że prezydent czuł się realnie zagrożony. W jego odczuciu oskarżony miał wobec niego wrogie zamiary - podkreślała wczoraj prokurator.

Obrońca 35-letniego torunianina w mowie końcowej wnosił o uniewinnienie.

Zobacz też

Gwiazdy Jazz Od Nowa Festival 2017 [ZDJĘCIA]

Czytaj dalej - kliknij poniżej:

Według adwokata Mariusza Treli sąd po pierwsze winien zwrócić uwagę na osobę oskarżonego.

- Mój klient to człowiek, który przeżył nawrócenie. Chłopak, który wchodził w kolizje z prawem, stał się uczciwym obywatelem, który postawił na rozwój i wykształcenie, ma żonę i dziecko. Jest ceniony przez pracodawcę (zagranicznego armatora), który wiedząc o toczącym się procesie zawarł z nim umowę o pracę na czas nieokreślony. (...) Mój klient mógłby być wzorem dla wielu innych ludzi - mówił obrońca.

Czytaj też: Poszukiwania Elwiry Olewińskiej

Według obrony tamtego majowego dnia Remigiusz Dominiak działał jak klasyczny ideowiec. Od ówczesnego przywódcy ruchu Pro life w Toruniu Rolanda Garwolińskiego otrzymał zadanie do wykonania: dotrzeć do prezydenta ze wspomniana koszulką i pytaniem. Zadanie potraktował jak misję. Nie miał zamiaru zrobić krzywdy prezydentowi, nie żywił do niego wrogich uczuć.

A odczucia Bronisława Komorowskiego i funkcjonariuszy BOR? Były subiektywne, determinowane przemęczeniem, stresem i wcześniejszą wiedzą o tym, że „w Toruniu będzie gorąco”.

Wyrok bez marynarza

Sąd Okręgowy w Toruniu zapowiedział publikację wyroku na 3 marca. Na sali zabraknie oskarżonego, ponieważ akurat będzie w rejsie. Wczoraj w ostatnim słowie Remigiusz Dominiak poprosił o uniewinnienie.

Zobacz też

Proces Remigiusza Dominiaka.

Koniec procesu Remigiusza Dominiaka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Proces za próbę napaści na prezydenta. Misja Pro life czy zamach? - Nowości Dziennik Toruński