Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prawie jak gangster

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
- Chciałem sprawdzić, jak to jest naprawdę - wyznał w sądzie. - Najbardziej mnie ciekawiło, czy i jak policja wpadnie na mój trop.

- Chciałem sprawdzić, jak to jest naprawdę - wyznał w sądzie. - Najbardziej mnie ciekawiło, czy i jak policja wpadnie na mój trop.

<!** Image 3 align=none alt="Image 195109" sub="W tym miejscu przed II wojną znajdował się dom, w którym Paweł T. napadł na sąsiadkę Marię W.
Fot. Dariusz Bloch">

To szokujące wyznanie złożył przed bydgoskim Sądem Okręgowym 19-letni Paweł T. 20 lipca 1937 roku, kiedy to stanął przed obliczem Temidy obwiniony o napad rabunkowy.

„Wątły młodzieniec o bardzo niskim czole robi wrażenie ucznia szkolnego, niedojrzałego do życia” - zanotował swoje obserwacje z sądowej sali reporter „Dziennika Bydgoskiego”. „Nieprawdopodobnym wydaje się, ażeby ten człeczyna, prawie dziecko jeszcze, mógł dokonać napadu rabunkowego, wzorując się na amerykańskich gangsterach. Przez cały czas rozprawy zalewa się łzami i szlocha, odpowiadając jak sztubak na stawiane mu pytania, zeznaje szczerze, okazując pełną skruchę”.

Kiedy księżyc był w nowiu

Paweł T., jak sam wyznał, jeszcze jako uczeń zaczytywał się kryminałami, zwłaszcza amerykańskimi. Później nie umiał sobie znaleźć pracy, a że w domu się nie przelewało (ojciec był murarzem), wpadł na pomysł zdobycia pieniędzy przez dokonanie napadu, instruując się przeczytanymi powieściami.

<!** reklama>

Rodzina T. mieszkała na samym skraju Bydgoszczy w kierunku na Inowrocław, przy ul. Kujawskiej 148, w wielorodzinnym, dziś już nieistniejącym domu. Jako ofiarę napadu Paweł T. wybrał... swoją sąsiadkę, Niemkę, wdowę po rolniku, Marię W., starszą już kobietę. Czas akcji naznaczył na noc z 6 na 7 maja 1937 r., kiedy księżyc był w nowiu.

Tego dnia Paweł tylko udawał przed rodzicami, że kładzie się spać. Wieczorem wszystko przygotował i potem czekał, aż wszyscy domownicy pogrążą się w głębokim śnie. Tuż po północy chłopak wymknął się z mieszkania. W szopie na podwórzu założył na siebie przygotowane uprzednio akcesoria: maskę na twarz i stary, znaleziony na śmietnisku, płaszcz. Stamtąd zabrał również sznur, latarkę i wytrych, którym otworzył drzwi do mieszkania Marii W.

Drżące ręce bandyty

Po wejściu do środka, młodzieniec starannie począł przeszukiwać szafy i szuflady, bez powodzenia. Nie udało mu się jednak dokonać tego w absolutnej ciszy. Maria W. usłyszała krzątaninę Pawła i obudziła się. Widząc sylwetkę obcego człowieka, usiłowała podnieść alarm. Włamywacz rzucił się jednak na staruszkę, jedną ręką chwycił ją za gardło, drugą zatkał usta. Następnie zażądał wydania pieniędzy.

Przestraszona kobieta wskazała napastnikowi miejsce, gdzie przechowywała gotówkę. Paweł T. schował banknoty do kieszeni, a następnie związał swojej ofierze ręce i nogi, umieścił ją na łóżku i przykrył twarz poduszką. Zapytał jeszcze kobietę, czy ma dosyć powietrza i czy czasem nie za mocno związał jej nogi...

- Od razu odniosłam przekonanie, że mam do czynienia z niedoświadczonym bandytą - mówiła na sali sądowej Maria W. - gdyż kiedy mnie krępował, wyraźnie drżały mu ręce i miał je wilgotne od potu.

Paweł T. na odchodne zażądał jeszcze milczenia do rana pod groźbą swojego powrotu. Następnie niepostrzeżenie przedostał się do mieszkania rodziców, gdzie spokojnie usnął.

Rankiem 7 maja chłopiec potajemnie przeliczył skradzione pieniądze. Było tego 140 złotych - kwota niemała, tyle mniej więcej zarabiał jego ojciec, mając na utrzymaniu sześcioosobową rodzinę. Pieniądze okazały się jednak kłopotem dla Pawła T. Chłopak bił się z myślami przez wiele godzin: co powie rodzicom, kiedy go zapytają, skąd je ma? Niemożliwe też było ich wydawanie w taki sposób, by nikt tego nie zauważył.

Zapomniał o masce i sznurze

Niczego sensownego 19-latkowi nie udało się wymyślić. W końcu uznał, że jedynym rozwiązaniem jest pozbycie się gotówki. Po południu poszedł do pobliskiego stawu i tam wrzucił całą skradzioną sąsiadce sumę.

Kiedy wrócił do domu, czekała już na niego policja, która znalazła w szopce na podwórku maskę, sznur i wytrych, o których młodzieniec zapomniał.

20 lipca 1937 roku Paweł T. skazany został za napad na karę dwóch lat bezwzględnego więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!