Choć bardzo chciałem, nie wzruszyłem się do łez wizytą Donalda Trumpa, to jeszcze jeden dowód na to, iż musiałem być gdzieś daleko, gdy Bóg rozdawał prawdziwy patriotyzm. Z rozumem było podobnie, dodadzą hejtujący mnie w sieci prześladowcy oraz Pani Teresa, która w długim liście pisze, abym zamilkł. Poczekajcie jednak choć chwilę, bo muszę się przyznać, przy okazji tej wizyty, iż nie potrafiłem ukryć swojego niekłamanego podziwu dla jednego z publicystów, który przyznał na antenie TV, wiadomo jakiej, że wzruszył go widok kolumny samochodów, eskortujących prezydenta USA, a łza zakręciła mu się w patriotycznym oku, gdy do gazoportu wpływał statek z amerykańskim gazem skroplonym.
Znam ludzi, którzy szybko się wzruszają, pamiętam też reporterów poruszonych widokiem frezarki, pracującej na pełnych obrotach tokarki czy wreszcie spustem surówki z pieca martenowskiego. W czasach słusznie minionych były to widoki nie tylko warte łez, ale i pióra poety i pędzla malarza, nie spodziewałem się jednak, że współcześnie jest w stanie wzruszyć kogoś duży statek z gazem. Może to zapowiadać, choć nie musi, powrót do zaangażowanych form twórczości, uprawianych nie tylko przez telewizyjnych komentatorów.
Czasy mamy takie, iż już tylko krok, być może, dzieli nas od konkursów plastycznych, poetyckich, rzeźbiarskich etc, opiewających ukochanych przez naród przywódców i ich najbliższych współpracowników. Mamy jak dotąd do czynienia jedynie z nieśmiałymi próbami zaangażowanej twórczości. Pora najwyższa na zawodowców, chętnych nie zabraknie i nie przeszkodzi im nawet zapowiedź prezesa o powołaniu naczelnego estetyka kraju. Oczywiście nie ma na to stanowisko lepszego kandydata niż Jarosław Kaczyński. Dlaczego nie, skoro Stalin był wielkim językoznawcą, lider PiS mógłby być wielkim estetykiem, gdyby tylko chciał, i byłby to jeszcze jeden powód do opiewania jego geniuszu.
Miałem pisać o Trumpie, ale pewnie nie chcielibyście tego czytać, więc krótko zasygnalizuję, przemówienie OK, tarcza za 30 miliardów pasuje do kraju, w którym na endoprotezę czeka się kilkadziesiąt lat, jak ulał. Natomiast z punktu widzenia estetycznego krawat Donalda jak zwykle za długi, ale ocenę wymiarów męskiego zwisu dekoracyjnego prezydenta USA pozostawiam naczelnemu estetykowi kraju, niech zacznie od ukochanych i drogich gości.