Na początek nie może zabraknąć pytania, dlaczego obowiązki dotychczasowego trenera Macieja Bartoszka przejął Zbigniew Smółka, prowadzący ostatnio III-ligową Odrę Opole?
Z tej prostej przyczyny, iż miejsce zespołu w lidze nie jest dla mnie satysfakcjonujące. Droga do awansu jest wciąż daleka. Do najbliższego miejsca gwarantującego przepustkę do ekstraklasy tracimy pięć punktów. Moim zdaniem za dużo. Szanuję trenera Bartoszka, lecz nie dawał gwarancji, że w obecnym składzie podniesiemy się o kilka pozycji. Stąd wybór trenera Smółki, który osiągał dobre rezultaty w niższych klasach.
Dla kibiców, i nie tylko, taki wybór, to ogromna niespodzianka...
Na pewno. Długo rozmawialiśmy na ten temat w gronie osób z zarządu i dyrektora sportowego Łukasza Skrzyńskiego, czy to nie jest zbyt duże ryzyko. Prześledziłem jego dokonania, a po wstępnych rozmowach, które nasz dyrektor odbył z nowym szkoleniowcem, uznaliśmy, że warto dać mu szansę. Jest osobą charyzmatyczną. Myślę też, że wprowadzi w zespole dyscyplinę, której wcześniej brakowało. Ma być takim generałem, za którym żołnierze pójdą albo nie.
A czy możliwe było odejście lidera i kapitana zespołu Kamila Drygasa już w przerwie zimowej (od nowego sezonu grać będzie w Pogoni Szczecin)?
Nie. Od razu powiedziałem, że ma z nami walczyć o awans. Nie było takiego tematu.
Zawisza przyzwyczaił już wszystkich do tego, że co pół roku dokonuje wielu zmian. Kogo tym razem zobaczymy i co o tych nabytkach może pan powiedzieć?
Na pierwszą ligę, to są bardzo dobrzy gracze, mogliby nawet spróbować gry w ekstraklasie. Uważam, że na starcie rundy mamy silniejszą kadrę, aniżeli w zeszłym roku. Ale w piłce nic nie jest pewne, inaczej zawsze wygrywaliby ci, którzy mają najwięcej kasy i najwięcej mogą kupić. Natomiast największym naszym sukcesem jest to, że jest jedynym prywatnym klubem, który po spadku nadal sobie dobrze radzi. Wiele ośrodków podupadło, a my zdołaliśmy utrzymać się na niezłym poziomie. Nie mamy złotówki zaległości. Jestem zdania, że Bydgoszcz powinna się z tego cieszyć. Że należy mi się też jakaś pomoc, żebyśmy mogli dalej istnieć i znakomicie funkcjonować. Żebym nie musiał sam ze wszystkim walczyć.
Czy na któregoś z nowych piłkarzy liczy pan szczególnie?
Trudno powiedzieć. Wierzę w doświadczenie Jeana-Yvesa M’Voto i Gala Arela i że ktoś się objawi. W tym gronie widzę Damiana Michalika, Karola Danielaka i Karola Angielskiego. Nie wiadomo jednak, który udźwignie ciężar gry w I lidze, jak podoła temu psychicznie.
Kto powinien zawitać do ekstraklasy?
Mam trzech faworytów - Wisła Płock, Arka i Zawisza.
W ekstraklasie mocno na czynnik finansowy wpływa też frekwencja. Kluby starają się o kibiców. Panu nie brakuje tej atmosfery, która była kilka lat temu, na przykład na meczu z Legią Warszawa?
Nie wiem tylko do jakiej atmosfery tęsknimy. Czy do tej, kiedy media pisały, że handluje się narkotykami, i że ludzie leją się po pyskach? Oczywiście, że nie jestem zadowolony z frekwencji na meczach przy ulicy Gdańskiej, ale już nie wiem, co jest lepsze. Ostatnio, gdzieś wyczytałem, że w pierwszej lidze pod względem liczby widzów jesteśmy na piątym miejscu. Wszyscy boleją z powodu niskiej frekwencji. W ekstraklasie wcale nie jest lepiej, wszędzie rozdają bilety, żeby zapełnić trybuny. Ale jak będziemy wszystko tolerować, to ludzi będzie chodzić, niestety, coraz mniej.
Czy najbliższe miesiące mogą decydować o przyszłości klubu?
Co roku wracamy do tego samego tematu. Nie wiem, zresztą co ma decydować? To kwestia chęci i otoczenia, w jakim klub się prowadzi. Zdaję sobie sprawę, że niektórym ludziom wszedłem w drogę i pewne układy. Czasem myślę, że ta atmosfera wpłynęła w zeszłym roku na nasz spadek, że z tego powodu zgubiliśmy kilka punktów, które na mecie okazałyby się bezcenne. Pan pyta o przyszłość, a ja sądzę, że po moim odejściu piłki na tym poziomie może w Bydgoszczy nie być przez kolejne dwadzieścia lat. Obym się mylił...