https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Posłanka Joanna od anioła

Mikołaj Tocki
- Bolo mówi do mnie zawsze „Joanno”. Nigdy nie zdrabnia mojego imienia - mówi posłanka minionej kadencji, wiceprzewodnicząca SLD, Joanna Senyszyn.

- Bolo mówi do mnie zawsze „Joanno”. Nigdy nie zdrabnia mojego imienia - mówi posłanka minionej kadencji, wiceprzewodnicząca SLD, Joanna Senyszyn.

<!** Image 2 align=right alt="Image 63517" sub="Fot. mwmedia">Bolo to Bolesław Senyszyn, mąż i mężczyzna jej życia. Poznali się na andrzejkach.

- To były imieniny naszego wspólnego znajomego, który zresztą... starał się o moją rękę. Od razu przypadliśmy sobie do gustu.

Solenizant nie miał pretensji do kolegi, zresztą zaraz potem wyjechał do USA. A z Bolem Joanna umówiła się na brydża i... nie widzieli się aż do marca. „Bolo się rozchorował i tak się jakoś złożyło”. Drugie spotkanie było zaskoczeniem. Urządzała brydża. W ostatniej chwili znajomy powiedział, że nie może przyjść, ale niech się nie martwi, przyśle zastępstwo. Przyszedł Bolo. Do dziś nie wie, czy to był przypadek, czy przyszły maż to zaplanował. Bolo wierszy nie pisał, nie wchodził po rynnie i nie pukał w okienko, ale miał inne zalety: przystojny, inteligentny, błyskotliwy, z poczuciem humoru, oczytany. To przyciągało. Joanna miała wówczas 27 lat.

- Co tydzień umawialiśmy się na brydża, do kina, do teatru, zaczęliśmy spędzać ze sobą coraz więcej czasu i w czerwcu poprosił mnie o rękę - opowiada posłanka.

Choć „chodzili” raptem trzy miesiące, nie zawahała się i 13 listopada 1976 roku wzięli ślub.

- Czułam, że jest to mężczyzna, z którym chcę się zestarzeć...

<!** reklama left>Powodzenie u mężczyzn miała zawsze. Sama też była kochliwa. Pamięta Jeana Marais z filmów płaszcza i szpady: „Robił na dziewczynach oszałamiające wrażenie”. Teraz, nie może w to uwierzyć. Gdy miała 12 lat, podobał jej się brat koleżanki. Odwiedzała ją częściej, żeby móc na niego spojrzeć. Wydawał się uosobieniem doskonałości, ale szybko jej przeszło. Dziś nie pamięta imienia ani jak wyglądał. Zresztą, nikt przed Bolem nie odcisnął takiego piętna na jej życiu, żeby po latach go pamiętać.

W małżeństwie Senyszynów zawsze panowały partnerskie stosunki, choć na pytanie, kto w domu rządzi, Joanna odpowiada dowcipem: „W dniu ślubu postanowiliśmy, że mąż będzie podejmował decyzje w ważnych sprawach, a ja w nieważnych. Do tej pory ważnych nie było”.

Kiedyś wszystko robili wspólnie. Raz w tygodniu sprzątali mieszkanie. Zamiast gotować i zmywać, woleli pójść do restauracji. Dzisiaj ona jest w domu gościem.

- Mamy marynarskie małżeństwo. Wypływam do Warszawy, a mąż zostaje w Gdyni, gdzie ma kancelarię adwokacką.

Gdy mają chwilę czasu dla siebie, lubią usiąść przy kuchennym stole, poczytać gazety, porozmawiać. Jednak nawet w takich chwilach polityka nie opuszcza Joanny.

W Bolu zmieniła jedno, z czego bardzo się cieszy.

- Od początku małżeństwa go ubierałam. Kupowałam garnitury, buty, krawaty, koszule. Wciągnął się. I dzisiaj sam chętnie kieruje się modą. Dzięki temu wygląda i młodziej, i atrakcyjniej.

Profesor Joanna Senyszyn bardzo ceni porady „swojego mecenasa”, zwłaszcza w dziedzinie prawa, bo - jak przyznaje - ma cięty język i chce uniknąć biegania po sądach.

- Mąż wolałby, żebym wypowiadała się oględniej i ubierała spokojniej. Jednak ostatnio jest coraz bardziej zadowolony i z mojego wizerunku, i z ataków na kaczyzm.

Zawsze byli jak ogień i woda.

- Mąż jest spokojny, wyważony, ale przeciwieństwa się przyciągają.

Niektórzy znajomi nie mogli pojąć, jak tych dwoje może być razem.

- Kiedyś podczas rejsu po Morzu Śródziemnym na radzieckim statku „Litwa” czy „Łotwa” mieszkaliśmy w oddzielnych kajutach. Ja z dwiema paniami, Bolo z trzema panami. Stale grałam w brydża albo kąpałam się w basenie na dziobie. Mój mąż obserwował krajobrazy lub czytał książki. Wszyscy nas brali za rodzeństwo. Nikt nie chciał uwierzyć, że jesteśmy małżeństwem.

Jej zdaniem, tajemnica długotrwałości związku tkwi w tym, żeby za bardzo nie ingerować w życie drugiej osoby. Bardzo miłe jest uczucie, że ktoś jest obok, że można na niego liczyć, ale nie wolno bez przerwy sobą absorbować. Jeżeli kobieta całe życie poświęca mężczyźnie i dzieciom, to potem zaczyna być mało interesująca.

- Jest takie powiedzenie, że pierwszej żonie mężczyzna zawdzięcza karierę, a karierze - drugą żonę.

To jednak profesor Joanny Senyszyn nie dotyczy. Ma gabinet, do którego nikt nie ma wstępu, katedrę na Uniwersytecie Gdańskim, politykę. Bolo ma kancelarię, wspaniałą bibliotekę. Ale przyjaciół mają wspólnych.

- Mój Bolo przez ponad 31 lat nie zdążył się mną znudzić - uśmiecha się Joanna Senyszyn z pewnością siebie.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski