Gdybym miała powiedzieć krótko, o czym jest pana książka, musiałabym wybierać: czy o niebezpiecznym dziennikarskim śledztwie, czy o pogoni za nieosiągalnymi marzeniami? A może o mistycznym świecie, w którym granice między dobrem a złem są nieostre?
Książka jest po prostu o życiu, które czasem się komplikuje, a czasem sami rozpylamy nad nim mgłę tajemnic. Osobiście traktuję ją jak świetną przygodę. Przygodę, która rozpoczęła się kilka lat temu podczas nieplanowanej wizyty w Narodowym Muzeum Nauki i Technologii im. Leonarda da Vinci w Mediolanie. Wszedłem przypadkiem i na chwilę. Finał był taki, że spędziłem tam wiele godzin. Zafascynowało mnie to miejsce. Wiedziałem, że chciałbym przybliżyć czytelnikom tę kulturę, wskazać na wiele niewyjaśnionych elementów w pracach słynnego wynalazcy.
Skąd więc pomysł, aby akcja książki toczyła się w Bydgoszczy?
Nasze miasto skrywa wiele sekretów, które warto odkurzyć i rzucić na nie nowy blask. Inspiracją była zatem historia, ale również spełnienie obietnicy, którą złożyłem po wyborach parlamentarnych. Zapowiedziałem wtedy, że akcja mojej kolejnej powieści będzie osadzona w Bydgoszczy. Pomysł na książkę pojawił zaraz po wizycie w muzeum, ale scenariusz tworzyłem zdecydowanie dłużej. Od początku jednak wiedziałem, że chcę połączyć Mediolan z Bydgoszczą. Obydwa miasta są tak samo magiczne, mają bardzo ciekawe dzieje i w każdym bije serce wielu nieodkrytych tajemnic.
To dodatkowy stres - kiedy wie pan, że bydgoszczanie będą czytać o swoim mieście wyjątkowo uważnie?
Stres jest na pewno i jestem bardzo ciekaw recenzji. Zależało mi jednak, aby pokazać Bydgoszcz, jaką sam widzę. Na dużo miejsc patrzę z sentymentem i wiele jest dla mnie istotnych. Właśnie przez ten pryzmat wszystko opisuję. W pewnych momentach akcja przenosi się również do Nakła nad Notecią czy okolic Inowrocławia. Zwracam także uwagę na historyczne budynki, które są wokół nas, które codziennie mijamy i często ich wartości nie dostrzegamy. Stawiam stemple na mapie Bydgoszczy i okolic, mając nadzieję, że rodzimych mieszkańców zaskoczę opisem miejsc, które znają, a pozostałym pokażę piękno regionu i zachęcę do odwiedzin.
Dlatego też bohaterowie odwiedzają Eljazz (są już w świecie po pandemii, więc mogą sobie na to pozwolić) czy wspominają uznanych bydgoskich sportowców, spoglądając na przystań wioślarskich i kajakarskich klubów?
Pisać o Bydgoszczy i nie wspomnieć o kajakarzach czy wioślarzach, to jakby nic nie napisać! W powieści staram się zabrać czytelnika w podroż, która łączy wspomnienia wielu pokoleń i dlatego pojawiają się postaci, które są znane zarówno bydgoszczanom jak i całej Polsce. Opisuje też miejsca gdzie na co dzień bije serce lokalnej społeczności. Puby, sklepy czy ulice. Wszędzie tam toczy się życie i wszędzie tam można spotkać bohaterów mojego kryminału.
Bydgoszczanie doceniają swoje miasto na co dzień?
Oczywiście i mają z czego być dumni. Bydgoszcz stoi wielką, piękną historią i jest przecież jednym z największych Polskich miast. Kiedy o niej opowiadam ludziom, którzy jej nie znają, często anegdotycznie dodaję - jest większa od Katowic. Niewielu od razu chce w to uwierzyć. Także krajobrazów może Bydgoszczy pozazdrości większość polskich miast. Czuć tu lokalny patriotyzm, a to bardzo ważne dla społeczności.
Pierwsza scena w pana książce o Bydgoszczy dzieje się jednak na ulicach Nowego Jorku i to w latach 40. minionego wieku. Jak to tak?
Każda powieść powinna łączyć w sobie to, co bliskie i to, co tajemnicze. Coś, co wydaje się odległe, nieprawdopodobne, niezwiązane z naszym życiem okazuje się kluczem do zrozumienia tego, co tu i teraz - dlatego wydarzenia sprzed 80. lat, do których doszło w Nowym Jorku tylko, pozornie są dalekie od naszych bydgoskich spraw. Mam nadzieję, że książka będzie tak zaskakująca jak prolog, który pani przywołuje, a spotkanie przeszłości z przyszłością pozwoli każdemu czytelnikowi przeżyć emocjonującą opowieść z dużą dawką adrenaliny.
