https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Portrety z innych światów

Tadeusz Oszubski
Podobno z innych światów płyną do naszego jakieś sygnały. To nagle słyszane szepty, podmuchy chłodu, widziane kątem oka mgliste postaci. Pojawiają się też tajemniczego pochodzenia materialne obrazy.

Podobno z innych światów płyną do naszego jakieś sygnały. To nagle słyszane szepty, podmuchy chłodu, widziane kątem oka mgliste postaci. Pojawiają się też tajemniczego pochodzenia materialne obrazy.

<!** Image 2 align=none alt="Image 158409" >Ulotne znaki, to - zdaniem badaczy spraw tajemnych - jedna z form kontaktu pomiędzy światami. O jakie światy tu chodzi? Hipotez postawiono wiele, stwierdzając, że to zaświaty, gdzie trafiają zmarli ludzie albo też światy równoległe, z którymi nasza rzeczywistość miewa „krótkie spięcie”. Jakie by jednak nie były miejsce i czas, w których te odmienne rzeczywistości się znajdują, skutki kontaktu bywają niezwykłe. Za przykład mogą tu służyć doświadczenia rodzin Crefków z Węgier i Browów z Wielkiej Brytanii.

Kamień jak spaniel

Rodzina Browów z Ilkley w brytyjskim hrabstwie Yorkshire jest liczna. W domu z ogrodem mieszka para 40-latków, Mark i Carron, oraz czwórka ich dzieci: 13-letni Harry, 10-letnia Louis, 8-letni Charles i Lillia licząca 4 latka. Wszyscy oni mają w pamięci Lou, spaniela, który w wieku 13 lat odszedł z tego świata w 2008 roku. I oto nagle, w połowie września tego roku, Lou dał o sobie znać z psich zaświatów.

<!** reklama>W swoim ogrodzie państwo Brow założyli przed laty tzw. skalniak. Centralnym punktem tego skalnego ogródka był duży kamień. Nagle na tym głazie pojawiły się porosty, które nadały kamieniowi niezwykły wygląd - figurę psa. Według państwa Browów, a także brytyjskich dziennikarzy, którzy porównali wygląd i wielkość kamienia z fotografiami przedstawiającymi Lou, omszały głaz rzeczywiście wygląda jak rzeźbiony portret zmarłego spaniela i to w skali 1 do 1.

- W pierwszej chwili pomyślałam, że to, iż zobaczyłam Lou w skalnym ogródku, jest wynikiem gry światła - wyjaśnia Carron Brow. - Potem pomyślałam, że ktoś zrobił nam głupi żart w miejscu, w którym Lou lubił się wylegiwać - po prostu postawił figurę psa z papieru albo czegoś innego. Poszłam sprawdzić, co właściwie widzę i oniemiałam z wrażenia.

Mark Brow, pracownik lokalnej stacji radiowej, w pierwszej chwili nie uwierzył żonie. Poszedł do nawiedzonego miejsca w ogrodzie, a tam przekonał się, że faktycznie w skalniaku stoi kamienny portret jego zmarłego psa.

- Kamień stał tam od lat. Lou lubił przy nim wygrzewać się na słońcu - stwierdza Mark Brow. - Od czasu śmierci psa, wciąż o nim myśleliśmy. I nagle kamień pokrył się mchem tworząc portret Lou, jakby nasz psiak chciał nam przekazać, że cieszy się z naszej pamięci o nim, że wszystko jest w porządku. To ważne nie tylko dla mnie i żony, ale też naszych dzieci, które długo były zasmucone po śmierci Lou.

W tym samym czasie, kiedy portret spaniela pojawił się w ogródku brytyjskiej rodziny, także na Węgrzech doszło do manifestacji z innej rzeczywistości. Nie wiadomo jednak, czy portret, jaki dostrzeżono w łazience państwa Crefków w Budapeszcie, pochodzi z zaświatów, czy raczej z samego piekła.

Jak w połowie września tego roku podał brytyjski dziennik „The Sun”, liczący 52 lata Laszlo Crefko i jego 47-letnia żona Andrea odkryli, że na płytkach ich łazienki pojawił się portret samego diabła.

Państwo Crefkowie wydali sporo pieniędzy na remont kapitalny łazienki w swoim domu w Bekasmegyer, jednej z dzielnic Budapesztu. Gdy mogli już cieszyć się nową wanną, kabiną prysznicową i pieczołowicie dobranymi kafelkami, wydarzyło się coś, co wprawiło ich w przerażenie. Pani Andrea poszła wziąć prysznic, gdy nagle zobaczyła na kafelkach szatańskie oblicze.

- Stanęłam naga przed lustrem. Nagle poczułam na sobie czyjś wzrok - wspomina Andrea Crefko. - Przestraszyłam się i obejrzałam się za siebie. Zobaczyłam diabelską twarz na ścianie i wtedy naprawdę się przeraziłam.

W łazience zrobiło się zimno

Podczas prac remontowych szatański portret nie był widoczny.

- Obraz pojawił się nagle, po prostu z dnia na dzień - twierdzi Laszlo Crefko. - Do tego pomieszczenie stało się lodowato zimne. Nieważne, jak mocno podkręcę ogrzewanie, w łazience jest jak w lodówce.

Państwo Crefkowie przestali używać odnowionej łazienki, korzystając z drugiej - usytuowanej na poziomie piwnicznym. Dzieląc się z dziennikarzami swoimi kłopotem, para Węgrów zaczęła rozważać, czy wezwać na pomoc egzorcystę, by oczyścić nowiutką łazienkę z wpływu złego ducha.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski