Pecha miała pewna ciocia, która postanowiła zrobić fotograficzny prezent swoim bratankom. Jak opowiadała „Gazecie Wyborczej”, jeden z chłopców chciał mieć zdjęcie z małym pieskiem.
- Niespodziewanie na ekranie, zamiast pieska, pojawił się nagi mężczyzna i klęcząca przed nim kobieta, o szczegółach nie będą mówić, dorośli sami się domyślą - opowiadała przerażona ciocia. Zdenerwowany bratanek podbiegł do niej z krzykiem: „Ciociu, a fe...”. - Odwróciłam głowę i oniemiałam. Zabrałam szybko dzieci i wybiegliśmy z galerii - relacjonowała kobieta.
Na zbiegowisko przy fotobudce zareagowali ochroniarze, którzy natychmiast wyłączyli ekran.
Atak na system
Zareagowali także zarządcy Zielonych Arkad. Zareagowali ostro, bo doniesieniem na policję, choć początkowo nie było pewne, czy takie kroki zostaną podjęte. Do mediów trafiło także oświadczenie: „Jesteśmy oburzeni atakiem na nasz system połączony bezpośrednio z budką selfie. Traktujemy tę sprawę bardzo poważnie.
Nikt nie powinien czuć się bezkarny łamiąc prawo, a tym samym narażając innych, osoby prywatne bądź instytucje, na straty finansowe i moralne. Dołożymy wszelkich starań, aby osoba odpowiedzialna za udostępnianie treści niecenzuralnych w miejscu publicznym poniosła konsekwencję swoich czynów oraz, aby w przyszłości nie doszło do podobnych incydentów. Podjęliśmy współpracę z odpowiednimi organami w celu wyjaśnienia sprawy”.
Moralnie naganne
Dyrektor Zielonych Arkad, Iwona Mroczek, jest osobiście zbulwersowana tym zdarzeniem. Podkreśla, że każdy użytkownik Internetu jest narażony na atak.
- Mamy kontakt z firmą, która pełni internetową opiekę nad naszą fotobudką. Zabezpieczono wszelkie możliwe tropy. I postanowiliśmy zawiadomić policję, ponieważ takie incydenty nie mieszczą się w naszych standardach zawodowych i prywatnych. Liczę, że sprawca tego czynu zostanie ujęty.
To niestety nie pierwszy w kraju i na świecie, przypadek atakowania klientów dużych sklepów tego typu materiałami. Trzy lata temu pornograficzne zdjęcie na ekranie oferowanego do sprzedaży tabletu zobaczyli klienci lubińskiego Saturna. Kierownictwo popularnej sieciówki podejrzewało, że to może być prowokacja ze strony któregoś z klientów.
W styczniu tego roku, na portalu niebezpiecznik.pl pojawiło się zgłoszenie od klienta bydgoskiego hipermarketu Rondo. Telewizor na stoisku handlowym UPC wyświetlał, zamiast standardowych komunikatów marketingowych, treści zgoła (nomen omen) inne…
UPC tłumaczyło, że ktoś nielegalnie połączył urządzenie mobilne z telewizorem stojącym w sklepie i rozpoczął transmisję filmu z niepożądaną treścią. Bo żaden z kanałów proponowanych przez tego dystrybutora takich filmów nie oferował.
Kilka lat temu w lubelskim Media Markt wystarczyło przespacerować się koło ekspozycji telefonów komórkowych, żeby zobaczyć więcej niż goliznę. Tego typu incydentów w sieciówkach w USA jest znacznie więcej.