Visła Proline Bydgoszcz - Olimpia Sulęcin 3:0 (18, 15, 13)
VISŁA: Galabov 13, Kaźmierczak 7, Yudin 7, Wierzbicki 14, Radziwon 6, Masny 1, Bonisławski (l) oraz Narkowicz, Jędruszczak (l)
Bydgoszczanie wyszli na parkiet żądni rewanżu za ostatnią porażkę w Będzinie. To był pierwszy mecz w sezonie, w którym Visła Proline nie zdobyła nawet punktu. Początek starcia z Olimpią Sulęcin był imponujący: po atakach Jana Galabova gospodarze rozpoczęli od prowadzenia 12:5. Rywale mieli duże problemy z przyjęciem zagrywki (tylko 28 proc. perfekcyjnego przyjęcia), co odbijało się na skuteczności w ataku. Visła spokojnie broniła bezpiecznej przewagi w inauguracyjnej partii.
Drugą serią atakiem po bloku i kontrą rozpoczął Galabov. Po jego dobrej zagrywce bydgoszczanie odskoczyli na 6:2. Druga partia była początkowo bardziej wyrównana, w zespole gości zaczął punktować Maciej Krysiak. Było 7:6, ale wtedy Visła odpowiedziała serią 5 punktów. Przewaga gospodarzy rosła po blokach Galabova i Wierzbickiego, goście popełniali zbyt wiele własnych błędów, aby myśleć o wygrywaniu setów w Łuczniczce, aż 14 z 45 ataków w dwóch setach kończyło się błędem lub udanym blokiem bydgoszczan. Końcówka tej partii to już całkowita dominacja Visły Proline.
Dopiero na początku 3. seta Olimpia pierwszy raz prowadziła w Bydgoszczy. Gospodarze szybko jednak uruchomili kontry (6:4). Przewaga nie rosła tak dynamicznie, jak w dwóch wcześniejszych setach, ale bydgoszczanie cały czas byli zespołem lepszym. Znowu decydowała seria punktowa, gdy od stanu 12:10 Visła Proline odskoczyła na 16:10. Blok i kontrę zaliczył Radziwon, a goście nie potrafili skończyć kilku kolejnych ataków, wróciły także błędy w przyjęciu. Seria 13:3 gospodarzy na koniec meczu musi budzić szacunek.
