<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/bobbe_slawomir.jpg" >Troska naszych parlamentarzystów o to, by pielgrzymkowi wolontariusze, dbający o bezpieczeństwo wiernych na drogach, nie musieli płacić za specjalne kursy, które wypełnienie tego zadania miały im ułatwić, jest zastanawiająca. Bo - z jednej strony - owszem, działają społecznie i trudno oczekiwać od nich, by mieli jeszcze za to płacić. Ale ktoś te szkolenia musi prowadzić, ktoś wynająć salę i przeznaczyć na to czas. Więc - formalnie - ktoś powinien za to zapłacić. Na przykład diecezja, która jest organizatorem pielgrzymki. Bo idąc tym tropem, zwolnieni z opłat powinni być, na przykład, wszyscy ci, którzy wpłacają na fundacyjne konta pieniądze.
<!** reklama>
Żeby to zrobić - a przecież chcą pomagać innym - muszą za to zapłacić. Niedawno Polaków zbulwersowała sprawa piekarza, który wypieczony, ale niesprzedany chleb przekazywał potrzebującym. Musiał za to zapłacić podatek, i to na tyle wysoki, że byt jego firmy został zagrożony. Takich przykładów są dziesiątki. W naszym kraju, pracując społecznie, dokłada się do „interesu”, i to na każdym kroku. Warto więc pomyśleć nad całością zmian, by osoby, które zajmują się z własnej nieprzymuszonej woli pomaganiem innym i pracą na rzecz dobra publicznego, nie musiały jeszcze za to płacić z własnej kieszeni. Wykonują bardzo ważne zadania, często wypełniając obowiązki, które wzięło na siebie państwo, ale dziwnie o nich zapomniało, albo nie potrafi sobie z nimi poradzić. Optymalnie byłoby, gdyby ich praca była jakoś wynagradzana, ale w to nie wierzą nawet najwięksi optymiści trzeciego sektora.