Nasz Czytelnik z Bukowca podżyrował krewnej kredyt na 6 tysięcy złotych. Obiecywała, że poza wypełnieniem dokumentów nic nie będzie go interesowało. Stało się jednak inaczej.
<!** Image 2 align=right alt="Image 1299" >- Myślałem, że będę miał spokojną głowę, a tymczasem bank wezwał mnie do spłaty pierwszej raty - skarży się mieszkaniec Bukowca.
Na pierwszej racie się, niestety, nie skończyło. Mężczyzna musiał później ze swojej kieszeni spłacić także drugą, trzecią, aż bank odzyskał całą kwotę.
Tymczasem kredytobiorca, w tym przypadku kuzynka naszego Czytelnika, nie wydała na spłatę własnej pożyczki ani grosza.
Zostaje tylko sąd
- Mieszka blisko, więc chodziłem do niej, żeby tę sprawę jakoś rozwiązać. Domagałem się zwrotu pieniędzy. Obiecywała, że odda, jak będzie miała - opowiada mężczyzna. - Dotąd oddała mi raptem sto złotych. A tymczasem komornikowi muszę jeszcze zapłacić ponad dwieście złotych za koszty sądowe. Może dla kogoś to nie jest duża kwota, ale dla mnie owszem. Mam żonę i dzieci, i nawet nie mam tych dwustu złotych.
Dyrektorzy banków, z którymi rozmawiali reporterzy „Expressu Świecie”, zgodnie twierdzą, że w takich przypadkach jedyny sposób na odzyskanie pieniędzy to droga sądowa.
- Żyrant, któremu przyszło spłacać czyjąś pożyczkę, powinien na drodze cywilnej domagać się zwrotu tych pieniędzy od kredytobiorcy. Oczywiście powinien zdawać sobie sprawę z tego, że poniesie dodatkowe koszty - mówi Marian Duchnowski, dyrektor PKO BP w Świeciu.
Sprawdzić żyranta
Dyrektor dodaje, że w dzisiejszych czasach należy się naprawdę poważnie zastanowić, zanim podpisze się jakiekolwiek poręczenia. - Znam sporo podobnych przypadków. Czasem bywa tak, że kredytobiorca tak naprawdę jest w stanie sam spłacać pożyczkę, ale tego nie robi. Bank ściąga raty od żyranta a kredytobiorca jest zadowolony, że udało mu się zdobyć pieniądze. Bywa także, że żyrant nawet nie ma za co wnieść później sprawy do sądu - opowiada pracownik jednego z banków w Świeciu.
Dyrektor Duchnowski nie ukrywa, że w przypadku poręczeń kredytowych trzeba pamiętać o pewnym niebezpieczeństwie.
- Wchodzimy bowiem w pewien układ, który polega na solidarnej odpowiedzialności. Zanim staniemy się żyrantami warto sprawdzić, czy kredytobiorca ma stałe dochody i czy przypadkiem nie zamierza wkrótce wyjechać za granicę lub nie jest zadłużony. W naszym banku około 10 procent zaciągniętych kredytów spłacają żyranci, nie są to zatem jakieś nagminne przypadki - podkreśla Marian Duchnowski.