<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/bobbe_slawomir.jpg" >Od dobrych kilku tygodni jesteśmy namawiani do wykazywania się obywatelską postawą i przekazywania procentu swojego podatku organizacjom pożytku publicznego. Swój udział w tym ma również „Express”, pokazując na swoich łamach działania i dorobek lokalnych stowarzyszeń i fundacji. Właściwie wszystkich, których przekonaliśmy, wypadałoby teraz przeprosić - jeśli pospieszyli się ze złożeniem PIT-u, ustawili się automatycznie na samym końcu kolejki do jego rozliczenia.
Przeciętny obywatel chciałby nie tylko załatwić sprawy urzędowe szybko i bezboleśnie, ale jeszcze poczuć, że ktoś docenia to, że dzieli się z innymi własnymi, ciężko zarobionymi pieniędzmi. Tymczasem dostaje „klapsa”. Jeśli czeka na zwrot podatku, choćby z tytułu popularnej ulgi prorodzinnej, i podzielił się już procentem z potrzebującymi, czekać może jeszcze długo. Gdyby się nim nie podzielił, dostałby prawdopodobnie zwrot w pierwszej kolejności.
Na szczęście jednak ludzie z organizacji pozarządowych i ich sympatycy to zwykle weterani biurokratyczno-administracyjnych bojów. Zaprawieni w bitwach z urzędami niczym rzymscy legioniści. A po tym, jak parę lat temu zderzyli się z unijnymi procedurami w wyścigu po fundusze przedakcesyjne, nawet wpadka Ministerstwa Finansów nie wyprowadzi ich z równowagi.
- Czekanie jest wpisane w naszą działalność - mówi Jacek Puzinowski, prezes fundacji „Yakiza”. Na przekór logice, dalej zachęcać będziemy w „Expressie” do pomagania „procentem”. Chyba każdy zgodzi się, że to lepsze wyjście niż wspieranie naszymi dochodami tak „intensywnie” pracujących urzędników z Ministerstwa Finansów.