<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/zurowski_michal.jpg" >Ależ wysoko zawiesiła Agnieszka Radwańska poprzeczkę naszemu sportowi! Finał Wimbledonu i pozycja nr 2 na świecie w dyscyplinie tak globalnej, o takiej sile medialnego rażenia jak tenis, to coś niesamowitego. Chyba tylko złoci medaliści (oby w ogóle byli) londyńskich igrzysk - i to w najpopularniejszych, prestiżowych dyscyplinach - będą mogli powalczyć z Isią o tytuł sportowca roku.
<!** reklama>W polskich warunkach - w tym zakalcu z pojedynczymi rodzynkami - kariera Radwańskiej jest zjawiskiem z jednej strony nadzwyczajnym, a z drugiej trochę już& typowym. Taka nasza specjalność - coś (w zasadzie ktoś) z niczego. Wcześniej Czerkawski, Blanik, Małysz, potem Radwańska, Kowalczyk, Gortat - przykłady sukcesów, które nie wyrastały ani z systemowych działań państwa, ani z programów szkolenia, realizowanych w związkach sportowych, ale z talentów i pracowitości jednostek.
Czasem też z determinacji ich rodziców. W tenisa grają na świecie miliony. Profesjonalnych zawodniczek jest 1220. Poza siostrami Radwańskimi, w pierwszej setce nie ma żadnej Polki. Kolejne zajmują lokaty 151, 189 i 268. Większość na pozycjach 500 - 1100. Taki to sport. Dziewczyna z Krakowa na 2. miejscu listy WTA, to fenomen, ale& Czy przeciętny Polak ma świadomość, jakiego kalibru sukces odniosła w ubiegym tygodniu jego rodaczka?
Czy media przebiją się z tym Wimbledonem pod strzechy? Wątpię. Bo sportowe życie pędzi do przodu i kreuje nowych idoli. Bo dzień po londyńskim finale, w Polsce mówiło się już (jak najbardziej zasłużenie) tylko o siatkarzach. A przecież zaraz igrzyska. Bo to kraj piłki nożnej, siatkówki i dyscyplin (nie oszukujmy się) lokalnych, jak żużel. Kraj, w którym duża stacja telewizyjna jest w stanie wmówić widzom, że niemal co tydzień pod nazwą - pożal się Boże - gal bokserskich pokazuje im poważne pięściarstwo.
Ale też kraj, w którym - jeśli ktoś nie ma Eurosportu - nigdzie nie obejrzy finału Wimbledonu. Nawet z udziałem Polki. W tym kraju były kolarz, obdarzony talentem marketingowym, co roku zdobywa dla swoich imprez łaskawość TVP, samorządów i sponsorów, a środowiska tenisowego nie stać na choćby jeden znaczący turniej ATP lub WTA. Nawet na reaktywację Warsaw Cup, który gromadził światowe gwiazdy, a upadł po wycofaniu się jednego kluczowego sponsora.
W takim kraju zawodniczka formatu Radwańskiej jest kimś jakby z innej planety. Jej sukces w zasadzie nie powinien się zdarzyć. Ale się zdarzył. Najszczęśliwsze, jak oceniła sama Agnieszka, dwa tygodnie w jej karierze. Wprawdzie zakończone porażką 23-letniej Polki z 30-letnią legendą tenisa, ale na przecież na samym szczycie. Dla setek tenisistów to Everest. Dla polskiego sportu - kosmos.