Nie powinno mi to zająć dużo czasu - pomyślałem - bo ile osób może robić zakupy w o takiej porze i w taką pogodę. Zajechałem pod jeden z sieciowych marketów po drodze i... oniemiałem. Parking był szczelnie wypełniony samochodami, a w środku do kilku czynnych kas stały zakręcone kolejki. Z jedną butelką odstałem w ogonku kwadrans, bo niemal każdy wózek przede mną wypchany był różnymi dobrami. Wniosek z tego, że pchająca wózek osoba nie wpadła do sklepu przygnana jak ja, nagłą potrzebą, tylko realizuje zaplanowany przynajmniej dzień wcześniej scenariusz dużych zakupów. Nie wiem tylko, dlaczego wybrano na zakupy upalne, sobotnie popołudnie. Może przyjeżdżają na nie klienci, którzy w domu nie mają klimatyzatorów i chcą się ochłodzić w sklepie?
Polski sposób na upał - zakupy
Nie dane mi było odpoczywać ostatniej soboty. Zawodowe obowiązki zakończyłem jednak stosunkowo wcześnie i przed piętnastą ruszyłem samochodem do domu. Żar lał się w nieba, wyświetlacz temperatury w aucie pokazywał „34”. Postanowiłem kupić jakiś zimny napój na wieczór.