
Polska - Czarnogóra w bydgoskich klubach
Wielu bydgoszczan nie lubi oglądać ważnych wydarzeń sportowych samotnie w domu.
To, że kibiców ciągnie do siebie, wykorzystują restauratorzy. Gdy na początku drugiej połowy wczorajszego meczu polskiej reprezentacji wpadliśmy do pubu Kubryk na Podwalu, panował tam syty spokój.
Wszyscy sądzili, że biało-czerwoni spokojnie doholują do ostatniego gwizdka prowadzenie 2:0. Ale potem spokój prysł. Rozpoczęła się szalona końcówka, w której strzelono aż cztery gole. Na szczęście dwa ostatnie wpadły do siatki bramkarza Czarnogóry. I wtedy Kubryk oszalał...

Polska - Czarnogóra w bydgoskich klubach
Wielu bydgoszczan nie lubi oglądać ważnych wydarzeń sportowych samotnie w domu.
To, że kibiców ciągnie do siebie, wykorzystują restauratorzy. Gdy na początku drugiej połowy wczorajszego meczu polskiej reprezentacji wpadliśmy do pubu Kubryk na Podwalu, panował tam syty spokój.
Wszyscy sądzili, że biało-czerwoni spokojnie doholują do ostatniego gwizdka prowadzenie 2:0. Ale potem spokój prysł. Rozpoczęła się szalona końcówka, w której strzelono aż cztery gole. Na szczęście dwa ostatnie wpadły do siatki bramkarza Czarnogóry. I wtedy Kubryk oszalał...

Polska - Czarnogóra w bydgoskich klubach
Wielu bydgoszczan nie lubi oglądać ważnych wydarzeń sportowych samotnie w domu.
To, że kibiców ciągnie do siebie, wykorzystują restauratorzy. Gdy na początku drugiej połowy wczorajszego meczu polskiej reprezentacji wpadliśmy do pubu Kubryk na Podwalu, panował tam syty spokój.
Wszyscy sądzili, że biało-czerwoni spokojnie doholują do ostatniego gwizdka prowadzenie 2:0. Ale potem spokój prysł. Rozpoczęła się szalona końcówka, w której strzelono aż cztery gole. Na szczęście dwa ostatnie wpadły do siatki bramkarza Czarnogóry. I wtedy Kubryk oszalał...

Polska - Czarnogóra w bydgoskich klubach
Wielu bydgoszczan nie lubi oglądać ważnych wydarzeń sportowych samotnie w domu.
To, że kibiców ciągnie do siebie, wykorzystują restauratorzy. Gdy na początku drugiej połowy wczorajszego meczu polskiej reprezentacji wpadliśmy do pubu Kubryk na Podwalu, panował tam syty spokój.
Wszyscy sądzili, że biało-czerwoni spokojnie doholują do ostatniego gwizdka prowadzenie 2:0. Ale potem spokój prysł. Rozpoczęła się szalona końcówka, w której strzelono aż cztery gole. Na szczęście dwa ostatnie wpadły do siatki bramkarza Czarnogóry. I wtedy Kubryk oszalał...