https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Polki odlatują nie tylko na Wyspy

Małgorzata Oberlan
W ciągu ostatnich trzech lat z kraju wyemigrowało ponad milion Polek - donosi raport ONZ. Większość ma 20-40 lat, więc demografowie biją na alarm. A one? Pakują manatki...

W ciągu ostatnich trzech lat z kraju wyemigrowało ponad milion Polek - donosi raport ONZ. Większość ma 20-40 lat, więc demografowie biją na alarm. A one? Pakują manatki...

<!** Image 3 align=right alt="Image 78263" sub="Gdy jest się młodym, to praca za granicą jest dobrą zabawą i sposobem na spędzenie wakacji. Tak było w przypadku dziewczyn pływających na statku turystycznym po Renie / Fot. archiwum prywatne">Upubliczniony pod koniec ubiegłego raport „Development & Transition” przygotowany został przez UNDP (Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju) i London School of Economics. Wyniki wywołały prawdziwe poruszenie. Kobiety to ponad połowa z dwumilionowej rzeszy polskich emigrantów.

Zjawisko może być jednak jeszcze większe, bo część wyjazdów umyka przecież oficjalnym statystykom. Większość z emigrantek to kobiety w młodym lub średnim wieku, matki i przyszłe matki. Alarm włączył się w budziku demografów i socjologów. Kto nam będzie rodził dzieci? Kto odchowa poczęte?

Zaciśnięte zęby

Motywacje wyjeżdżających Polek nie są identyczne, choć wciąż najczęstszą przyczyną jest chęć poprawy ekonomicznej. Ilona Janiszewska, matka samotnie wychowująca córkę (16 lat) i syna (12 lat), doskonale to rozumie.

- Od sześciu lat, co roku, wyjeżdżam latem do pracy do Niemiec. Na szparagi i truskawki. Nie ma mnie przez 2-3 miesiące. Na czysto mam z 4,5 tysiąca złotych miesięcznie - mówi. - W Polsce, w fabryce, wyciągam góra 1,3 tysiąca „na rękę”. Do tego 710 złotych zasiłków na dzieci (córka ma orzeczoną niepełnosprawność). Konia z rzędem temu, kto zdradzi, jak z tego utrzymać siebie i dwójkę nastolatków. Pewnie, zawsze można siąść i płakać, że dziecko nie ma podręczników albo butów...

<!** reklama>Ilona nie kryje, że od dawna myśli o wyjeździe na stałe. Tak samo, jak spora grupa jej koleżanek z pracy. Większość z nich znalazła sobie pracę i miejsce do życia na Wyspach, niektóre w Szwecji. - Jadą całymi rodzinami. Gdyby nie obawa o to, jak wyglądałaby opieka medyczna nad córką, już dawno zrobiłabym to samo - mówi bydgoszczanka. - Na razie trzymam się letniej roboty. To pewne wyjazdy, z urzędu pracy. Ale harówka porządna, do 12 godzin na dobę. Ale nie ma lepszego robotnika od zdeterminowanej matki.

Choć wyjeżdżała już wielokrotnie, bywało, że wieczorami łapał ją płacz. To taka tęsknota za dziećmi połączona z zaciśniętymi zębami („dam radę”). - Mam ten komfort, że podczas wyjazdów dziećmi opiekuje się moja mama - mówi Ilona. - Może powiem coś dziwnego, ale słysząc o przypadkach podrzucanych do domów dziecka maluchów przez wyjeżdżające matki, nie potępiam ich automatycznie. Kto zna życie, wie, że to są często akty desperacji.

Cieszy mnie niezależność

Dorota przerwała studia na politologii UMK i wyjechała z koleżanką. Mija kolejny rok w Northampton i... nie zbiera się do powrotu. - Pewnie, że pracuję tu poniżej swoich aspiracji, bo jestem „tylko” szefową ekipy porządkowej w hotelu. Kto jednak trochę popracował w Anglii, ten wie, co oznacza zdobycie tego stanowiska przez młodą Polkę przez niecałe pół roku. Osobiście jestem z siebie zadowolona - mówi Dorota. Pomogła jej na pewno dobra znajomość języka i doświadczenia zdobyte w poprzednich miejscach pracy: hipermarkecie i pralni.

Co mnie cieszy?

Zdobyta niezależność ekonomiczna, sprawdzenie samej siebie. Pierwszy rok był ciężki, teraz czuję się już zaaklimatyzowana. Mam znajomych wśród Polaków, Anglików, Hindusów, Rosjan. Nie żyję tylko pracą, bo nie postawiłam sobie za cel „przywieźć na mieszkanie” - opowiada. - Pojawiają się nowe możliwości, na przykład dokształcania się i na razie koncentruję się na tym, by tutaj układać sobie życie.

Dorota nie myśli o powrocie w perspektywie najbliższych lat. „Może potem” - mówi, tak jak rzesza dwudziestokilkuletnich Polek za granicą. Podobnie jak koleżanki, odkłada w czasie też decyzję o założeniu rodziny czy małżeństwie. Na razie w życiu chce zrobić coś dla siebie. W Polsce byłoby jej trudniej osiągnąć ten cel nie tylko z przyczyn ekonomicznych, ale i obyczajowych. - Rodzice tylko telefonicznie pytają: „kiedy mąż i dzieci?” - śmieje się.

Zostaje luka

Raport ONZ wskazuje na dwa największe zagrożenia w związku z emigracją Polek: zaburzenie równowagi społeczno-demograficznej i drenaż tak zwanego sektora opieki. Kraj opuszczają przyszłe matki - to alarm dla martwiących się o przyrost naturalny demografów. Zacznie brakować pielęgniarek i opiekunek społecznych. Na tym polu już zaczyna powstawać luka. To najbardziej sfeminizowany i najgorzej opłacany sektor w Polsce. Za granicą za świadczenie podobnych usług Polki są godziwie wynagradzane.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski