Strach ma wielkie oczy? Susę, miejsce śmierci 39 turystów, odwiedziłem ostatniego lata przed przewrotem politycznym w Tunezji. Mieszkałem w hotelu na pustkowiu, z którego jednak do Susy w pół godziny można było dojechać zwykłym podmiejskim autobusem.
Na wycieczkę wybraliśmy się w kilku chłopa. Wszyscy w średnim wieku, ale w niezłej kondycji i uważający się za sympatycznych - zwłaszcza po kilku kieliszkach miejscowego wina. Już we wspomnianym autobusie moja samoocena lekko opadła.
Choć czasy wydawały się spokojne, łapaliśmy spojrzenia, które zdawały się mówić: „Wynoście się z naszego kraju!”. Podobnie reagowała część ulicy - mimo wielu policjantów w tłumie.
Wypad do Susy znacznie osłabił mój zapał do zwiedzania Tunezji. A tkwienie niczym więzień w otoczonym przez straże hotelu chyba nie jest najlepszy pomysłem na lato.