Początkowo parkour był pomysłem dwóch młodych przyjaciół na ciekawe spędzenie dzieciństwa, dzisiaj jest sposobem na życie wielu młodych ludzi.
<!** Image 2 align=right alt="Image 70468" sub="Najsprawniejsi znajdują także sposoby na skoki z budynku na budynek / Fot. Archiwum Łukasza Łosowskiego">Jedni uznają go za sport, inni za sztukę. Łączy ich chęć pokonywania przeszkód.
Wszystko zaczęło się w latach 80. XX wieku we Francji. W niewielkiej miejscowości Lisses dwaj przyjaciele - David Belle i Sebastien Foucan - bawili się w pokonywanie przeszkód. Ich młodzieńcze pomysły z czasem przerodziły się w pasję, którą nazwali „le parcour”, co w tłumaczeniu znaczy: bieganie.
Samurajowie z Francji
Powstałą w ten sposób francuską sztukę poruszania się, uznawaną też za sport ekstremalny, światu pokazał znany reżyser Luc Besson. Jego film „Yamakasi - współcześni samurajowie” ukazał się w 2001 roku. Przy tej produkcji siedmiu wygimnastykowanych i niezwykle zwinnych nastolatków pokazało, co potrafi. Skacząc, wspinając się, pokonując coraz to nowe i trudniejsze do zdobycia przeszkody, zaimponowali milionom ludzi. Wyzwaniem nie były dla nich nawet naprawdę wysokie budynki. Poza rozwijaniem swego hobby, bohaterowie postanawiają też zabawić się w Robin Hooda i, wykorzystując swoje zdolności, okraść kilka zamożnych domów, by pomóc biednej rodzinie. Zabawny, pełen szybkiej akcji obraz bardzo spodobał się nie tylko we Francji. Zdobył wielbicieli w całej Europie i na świecie. Sukces tego filmu zaowocował wielkim zainteresowaniem parkourem, który nie tylko został zauważony jako ciekawy sport, ale jest odtąd postrzegany jako sposób życia.
<!** reklama>Dziś na całym świecie znane jest pokonywanie przeszkód w zaproponowany przez Francuzów sposób. Miłośników parkouru spotkać można nie tylko w dużych aglomeracjach. Ćwiczą zarówno wykorzystując przestrzeń typowo miejską - a więc budynki, ławki, schody, płoty, poręcze czy barierki - jak też na łonie natury. Tu do ćwiczeń doskonale nadają się choćby pnie drzew, które ci zwinniejsi traceurzy - bo tak się obecnie nazywa osoby uprawiające parkour - pokonują bez mrugnięcia okiem.
Nie dla atrakcyjnego widoku
Choć taka pasja wydawać się może dość ekscentryczna, jej zwolennikom wcale nie chodzi o brawurę. Zgodnie podkreślają, że chociaż nie brakuje im skrajnych emocji i szczypty szaleństwa, nie robią tego dla walorów estetycznych. W parkourze chodzi o skuteczność, nie o efekt. Za traceurów zaś nie można uznać wszystkich, którzy pokonują trudne przeszkody. Uważany za prekursora parkouru David Belle zaznacza, że już w wietnamskim wojsku stosowano takie techniki, by jak najskuteczniej uciekać i szybko docierać w wyznaczone miejsca. Podkreśla jednak, że bezsensowne akrobacje na ulicy niewiele mają wspólnego z parkourem, który powinien być po prostu użyteczny.
Tu nie mają znaczenia techniki. Parkour to rodzaj ucieczki, nie tylko przed potencjalnym zagrożeniem, ale też przed własnym lękiem i niedoskonałościami. By rozwijać się w tej dziedzinie, trzeba niesamowitej motywacji i siły woli.
Traceurzy ciężko pracują nad tym, by rozwijać swoje umiejętności. Jedni z większą, inni z mniejszą dozą rozsądku. Skręcone kostki i naderwane ścięgna to dla wielu z nich chleb powszedni. A siniaki i otarcia mogą szybko zniechęcić, nie tylko przedstawicielki płci pięknej.
Rozmaite techniki mają pomóc w ćwiczeniu zwinności. „Balancing” uczy utrzymywania równowagi na wąskich przestrzeniach. Niektórzy ćwiczą też balansowanie w tak zwanej pozycji kota. Także spryt innych stworzeń wykorzystywany jest w technikach parkour. Na przykład przeskok nad przeszkodą nazywany jest „monkey vault”. Jedną z najważniejszych technik jest tak zwany „roll”, pozwalający na zamortyzowanie upadku i zmniejszenie naprężenia stawów, a więc także zminimalizowanie ryzyka uszkodzenia ciała. „Wall run” z kolei to sposób wdrapywania się na ścianę. „Precision Jump”, czyli w tłumaczeniu precyzyjny skok, można wykonywać choćby na barierkach. „Gate Vault” służy do pokonywania wysokich przeszkód. Z kolei do szybkiego przemieszczania się po tych niskich i długich przydatny jest „Lazy Vault”.
Skok z obrotem
Na pewno niełatwą umiejętnością jest poprawne wykonanie „Reverse Vault”, czyli przeskoku z jednoczesnym obrotem o 360 stopni podczas lotu. Wielokrotne próby wykonania tych ćwieczeń mogą jednak zaowocować nie tylko satysfakcją, ale i zwiększeniem ogólnej sprawności fizycznej oraz umiejętności panowania nad własnym ciałem.
Urbaniści nie zakładali takiego wykorzystania przestrzeni miejskiej. Jednak największe oburzenie traceurzy budzą wśród tych, którzy nie mają pojęcia, czemu się przyglądają. Skoki młodych fascynatów francuskiej sztuki traktują po prostu jak chuligaństwo. Postrzegają ich jako wandali. Są i tacy, którzy, mimo że wiedzą o co chodzi, nie akceptują rozwijania takiej pasji w miejskiej przestrzeni i zachęcają do tworzenia dla traceurów miasteczek do ćwiczeń, na kształt skateparków. Sami zainteresowani od wizji tej zdecydowanie się odcinają. Chcą pokonywać coraz to nowe, nieznane przestrzenie, bo te są dla nich największym wyzwaniem.