Przez ponad rok okradała kuracjuszy w Ciechocinku i wodziła za nos policjantów. 70-letnia Marianna M., emerytowana krawcowa z warszawskiej Pragi, przejdzie do kryminalnej historii kurortu.
<!** Image 2 align=right alt="Image 148023" sub="Rys. Łukasz Ciaciuch">Niepozorna i niczym się niewyróżniająca - mówią w sanatoriach. Marianna M. to kobieta niskiego wzrostu, siwa, lekko przy kości. Niespecjalnie zadbana, żadna tam elegantka. Inteligentna, przebiegła i komunikatywna. W Ciechocinku pojawiała się regularnie od stycznia 2009 roku. Często w tej samej kurteczce i białych adidasach.
- I choć przyjeżdżała w tych samych ubraniach i bywała w tych samych miejscach, policja miała z nią spory kłopot - mówi Jakub Kozicki, recepcjonista w sanatorium „Polex-Ruch”, gdzie złodziejka przychodziła na dancingi.
Starsza pani przyznała się do 23 czynów przestępczych: kradzieży i kradzieży z włamaniami. - A była taka miła... - wzdychają jej ofiary.
Metoda na przyjaciółkę
Do uzdrowiska wpadała na dzień-dwa, precyzyjnie wybierając terminy. Często były to tak zwane zjazdy, czyli pierwsze dni nowych turnusów. Marianna M. wtapiała się w tłum i upatrywała ofiarę. Najodpowiedniejsze były kobiety równolatki, ale w gorszej kondycji psychofizycznej. Lekko zagubionym nowicjuszkom przedstawiała się jako już zadomowiona kuracjuszka.
<!** reklama>- Wszystko pokażę - deklarowała. - Tu jest basen, tam kawiarnia, tamtędy idzie się do stołówki.
Doskonale zorientowana w uzdrowiskowym rozkładzie zajęć, wiedziała, kiedy zaczynają się i kończą posiłki, jak długo trwają zabiegi, o której godzinie jest czas na spacer. Szybko wkradała się w łaski kuracjuszki, zdobywała zaufanie. Na tyle, by pić z nią kawę w pokoju, a później zaproponować zamknięcie drzwi.
- Brała od takiej kuracjuszki oryginalny klucz, zamykała drzwi, ale oddawała już wcześniej przygotowany klucz fałszywy - mówi Mariusz Ciechanowski, zastępca prokuratora rejonowego w Aleksandrowie Kujawskim. - Gdy kuracjuszka szła na spacer, Marianna M. wchodziła do pokoju i kradła. Najczęściej jej łupem padały pieniądze i torebki. Nie były to oszałamiające sumy, tylko takie, jakie miewają przy sobie starsi, leczący się ludzie: kilkusetzłotowe.
Styczeń, marzec, kwiecień, maj... i tak dalej. Kradzieży w Ciechocinku przybywało, ale sprawcy nie było. Ludzie ufali Mariannie M. Kto by podejrzewał o coś złego taką miłą starszą kobietę? Sprytnie udawała jedną z kuracjuszek. Wystawała przed jadalnią, uczestniczyła nawet w spotkaniach integracyjnych i zajęciach edukacyjnych.
- Bożenka prosi, by dać jej torebkę - pewnym głosem informowała współokatorkę ledwo co poznanej pani Bożeny. Dostawała, co chciała i... znikała jak kamfora.
Metoda dancingowa
Do sanatorium „Polex-Ruch” przychodziła tylko na dancingi.
- Dosiadała się do stolików, nawiązywała znajomości. To niesamowite, jak wyczuwała, że coś nie gra. Chyba jakimś szóstym zmysłem - wspomina recepcjonista Jakub Kozicki. - Policjanci zaczęli przychodzić na dancingi w cywilnych ubraniach. A ona zmykała...
Na potańcówce można było wykorzystać rozluźnioną atmosferę i czapnąć całą torebkę. Marianna M. nie przejmowała się tym, że naraża w ten sposób swoją ofiarę na dodatkowy kłopot związany z utratą dowodu tożsamości i innych dokumentów.
Kto kradnie w Ciechocinku? To pytanie długo męczyło i prowadzących sanatoria, i miejscowych policjantów.
„Polex-Ruch” jest wyposażone w dobry monitoring, a pracownicy na bieżąco współpracowali z funkcjonariuszami. Podobnie było w 22. Wojskowym Szpitalu Uzdrowiskowo-Rehabilitacyjnym.
- To nasz pracownik monitoringu powiązał pewne fakty (wcześniej Marianna M. usiłowała dokonać tu kradzieży) i wytypował podejrzaną. Nie dawało mu spokoju to, jak można włamać się do pokoju, nie niszcząc zamka. Słusznie założył, że albo był to ktoś z kuracjuszy, albo ktoś pod kuracjusza podszywający się - mówi jedna z pracownic szpitala. Prosi, by nie podawać nazwiska, bo „przecież starsza pani może mieć synów”.
To tu w marcowe południe wpadła Marianna M. Recepcjonistka, jak prawie wszystkie inne już w Ciechocinku, znała zdjęcie starszej pani z monitoringu. Warszawiankę dojrzała, gdy kręciła się na kiermaszu. Wezwała ochronę i policję. Trafiła.
Zadra w policyjnym sercu
Przebiegła staruszka była zadrą w policyjnym sercu, plamą na policyjnym honorze. Jakieś dwa miesiące przed faktyczną wpadką Marianny M. ciechociński patrol zatrzymał inną siwowłosą staruszkę. Wypisz, wymaluj - poszukiwaną ze zdjęcia.
Prawie.
- Była niesamowicie podobna. Tak bardzo, że gdy jej samej okazano zdjęcie z monitoringu, to zatrzymana kobieta... rozpoznała się na nim. „Tak, to ja - przyznała. Ale nie byłam w tym miejscu” - dodała zaraz. Sytuacja zaczęła się robić komiczna - wspomina prokurator Mariusz Ciechanowski.
Wątpliwości rozwiało dopiero tak zwane okazanie, czyli konfrontacja zatrzymanej seniorki i jednej z pokrzywdzonych kuracjuszek. Nie pasował wzrost, sposób poruszania się i barwa głosu. Niesłusznie podejrzaną przeproszono i szukano dalej. Personel kurortów poproszono o specjalną czujność.
Marianna M. przeprasza
Gdy w końcu ujęto prawdziwą złodziejkę, ta dość szybko przyznała się do winy, a konkretnie do 23 czynów przestępczych - kradzieży i kradzieży z włamaniami. Zapewniła, ze dobrowolnie podda się karze. Policjanci wypuścili ją z aresztu i przekazali sprawę śledczym.
„Jest mi głupio. Bardzo przepraszam. Więcej nie będę. Chcę zacząć nowe, uczciwe życie” - zadeklarowała emerytka z Warszawy prokuraturze. Ma średnie wykształcenie, skończyła technikum krawieckie, nie posiada nieruchomości ani samochodu. Kradzieżami „dorabiała” sobie do emerytury. Najprawdopodobniej - jeśli się poprawi - nie pójdzie do więzienia.
Prokuratura Rejonowa w Aleksandrowie Kujawskim zaproponowała, by Mariannę M. ukarać karą trzech lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na sześć lat próby. Starsza pani ma też mieć dozór kuratora sądowego i w ciągu dwóch lat od uprawomocnienia się wyroku naprawić szkody, które wyrządziła kuracjuszom.
- Nietypowa historia. Prawie jak z Agaty Christie - podsumowuje prokurator Ciechanowski. - Dotychczas, gdy mieliśmy do czynienia ze złodziejami w uzdrowisku, staraliśmy się apelować do ich sumień. Przypominaliśmy, że krzywdzą osoby stare, schorowane, przyjeżdżające do Ciechocinka leczyć się i odpoczywać. W tym wypadku taki apel mijał się z celem, bo starszych ludzi okradała ich równolatka...
Starsi panowie dwaj
Longina Jaworska z sanatorium „Wrzos” w Ciechocinku ma swoją teorię na temat osób starszych. - Niepopularną, bo nasza kultura nakazuje, by do wszystkich starszych wiekiem odnosić się z szacunkiem - zaznacza od razu.
Tymczasem nie wszyscy seniorzy na to zasługują i należy wobec nich stosować zasadę ograniczonego zaufania. Rocznie przez pokoje i hole „Wrzosu” przewija się sześć tysięcy kuracjuszy. Kto zna ich historię? Nikt. Pojawiają się w drzwiach z walizkami i bagażem rozmaitych schorzeń. Wszystkich sanatoryjny personel stara się obsłużyć profesjonalnie, miło i kulturalnie. Z rewanżem bywa różnie.
- Znajomy kaowiec został okradziony na wycieczce, którą zorganizował dla kuracjuszy. Obrobili go starsi panowie dwaj: sympatyczni kompani, niewzbudzający niczyich podejrzeń. Obaj byli po osiemdziesiątce - mówi Longina Jaworska. - Okazało się, że obaj od dzieciństwa byli kieszonkowcami.
* * *
Plama na honorze ciechocińskiej policji została starta, odetchnęli kierownicy sanatoriów i sami kuracjusze. Im jednak totalnego rozprężenia nie polecamy. Na deptaku w Ciechocinku spotkać można tyle miłych osób. - Wszystko pokażę - deklarują. - Tu basen, tam kawiarnia, tamtędy do stołówki...
Warto wiedzieć
Strzeż się, kuracjuszu!
Kradzieże w polskich sanatoriach to plaga. Oto jakich rad udzielają policjanci:
- Zawsze dokładnie zamykaj okna w swoim pokoju, nawet jeżeli wychodzisz z niego tylko na chwilę - tę chwilę może wykorzystać złodziej.
- Zawsze zamykaj drzwi wejściowe pokoju, kiedy wychodzisz.
- O niedomykających się oknach i drzwiach zgłaszaj administracji sanatorium.
- Rzeczy wartościowe i niepotrzebne w czasie pobytu dokumenty zostaw w depozycie sanatoryjnym.
- Uważaj na złodziei kieszonkowych w czasie zakupów - oni wiedzą, że możesz mieć przy sobie większą gotówkę.
- Idąc na zabiegi lecznicze, nie zabieraj ze sobą biżuterii - pozostaw ją w depozycie.
- Korzystając z usług lokali gastronomicznych, nie zawieraj przypadkowych znajomości - nie zapraszaj potencjalnego przestępcy do swojego pokoju, nie obnoś się ze swoim bogactwem.