<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/bednarczyk_piotr.jpg" >Chris Holder mistrzem świata na żużlu! 25-latek z Australii w sobotę w Toruniu przypieczętował życiowy sukces przy przyjaznej mu polskiej publiczności na toruńskiej Motoarenie.
Nawiasem mówiąc - kibicowali mu nie tylko miejscowi fani Unibaksu, ale również inni nasi rodacy. Ciekawe tylko, czy z sympatii dla „Chrispiego”, czy raczej z antypatii dla jego głównego rywala, Nickiego Pedersena, regularnie witanego gwizdami, gdy tylko pojawiał się na torze.
<!** reklama>Holder niesłusznie nazywany jest przez niektórych komentatorów najmłodszym mistrzem w historii. Owszem, jest najmłodszym, ale jedynie w cyklach Grand Prix. Wcześniej, w jednodniowych finałach, bywali młodsi mistrzowie.
Australijczyk miał w sobotę podwójne szczęście. Pierwsze, gdy w półfinale sędzia postanowił puścić powtórkę w pełnym składzie, choć mógł równie dobrze „Chrispiego” wykluczyć. To była sytuacja z gatunku 50 na 50. I każda decyzja w tej sprawie musiała być dyskusyjna. Drugi raz Holderowi szczęście pomogło... w momencie defektu motocykla. Gdy jechał na prowadzeniu w finale, sprzęt odmówił mu posłuszeństwa. Ktoś od razu skomentował - w odpowiednim czasie. Gdyby stało się to w półfinale, mógłby nie wywalczyć złotego medalu.
Zawody odbywały się w arcytrudnych warunkach pogodowych. Przez ulewę i grzmoty opóźniły się o kilkadziesiąt minut. Tutaj zdania były podzielone. Jedni twierdzili, że nie powinno to się zdarzyć na stadionie, który ma zadaszenie. Inni podkreślali, że na żadnym innym obiekcie stricte żużlowym zawody tego dnia by się nie odbyły.